Tomasz Brożek, Interia: Zacznę nieco złośliwie. Kiepsko, źle czy fatalnie - jak twoim zdaniem spisała się reprezentacja Polski w meczu z Portugalią? Łukasz Gikiewicz: - Ja za to odpowiem nieco dyplomatycznie - po prostu nie spodziewałem się niczego innego. Portugalia na ten moment jest na poziomie nieosiągalnym dla naszej reprezentacji. 9 na 10 spotkań potoczyłoby się tak, jak ten sobotni mecz. To jedno mogłoby stanowić historyczny wyjątek, jak słynne spotkanie z Niemcami, którego 10. rocznicę ostatnio wspominaliśmy. Różnica klas była nieporównywalna. Rafael Leao wyglądał chwilami tak, jak gdyby biegał z piłką wokół 10-letnich dzieciaków. W pierwszej połowie nasza drużyna była zbyt bardzo rozciągnięta, między liniami były zbyt duże przestrzenie. To tylko napędzało rywali, którzy świetnie radzą sobie w pojedynkach jeden na jeden, co udowodnili na Narodowym. Gdzie szukać więc nadziei przed dzisiejszym meczem? Czy jest jakakolwiek szansa na urwanie choćby punktu Chorwatom? Jeśli tak, co musimy zrobić, by tak się właśnie stało? - Gdzie szukać nadziei? To banalnie proste, a przy tym nadzwyczaj trudne. Po prostu w lepszej grze. W dwóch ostatnich meczach rywale oddali na bramkę Polaków 41 strzałów. Musimy się więc zdecydowanie poprawić i być kompaktem. Poszczególne linie w naszej formacji muszą znajdować się bliżej siebie. No i trzeba przy tym liczyć na słabszy dzień Chorwatów, choć zapewne będzie o to trudno. Bo rywal będzie zmotywowany. Sam trener Dalić mówił, że to dla nich najważniejszy mecz, który może im otworzyć drzwi do awansu do ćwierćfinału Ligi Narodów. Jeszcze wczoraj - wraz ze swoim synem - miałeś okazję spotkać się z reprezentantami Chorwacji. Udało się przy okazji zdobyć "tajne meldunki" z obozu rywala? - To dość zabawne. Piłkarze mówili przede wszystkim, że byli zaskoczeni pogodą i że w Polsce jest im zimno. Z tego co się dowiedziałem... nie wzięli ze sobą czapek. Kierownik reprezentacji zamówił więc 50 sztuk dla całego sztabu i zawodników, bo wszyscy bardzo zmarzli po wylądowaniu. A poza tym Chorwaci, jak to Chorwaci. Są bardzo uprzejmi, bez problemów złożyli mojemu synowi autografy. I to wszyscy - od Modricia, przez Gvardiola, po innych zawodników. Przed dzisiejszym meczem bać się można zwłaszcza o naszą obronę. Bo w starciu z Portugalią postawa "Biało-Czerwonych" w defensywie wołała chwilami o pomstę do nieba. Trudno wszystko naprawić w kilka dni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale może da się przynajmniej prowizorycznie "załatać dziury" w miejscach, gdzie nasza obrona przeciekała? - Rzeczywiście - w obronie wyglądamy bardzo słabo. I nie chodzi tu o nazwiska. Być może po prostu system z trójką obrońców nie jest pisany naszej reprezentacji. Gdybyśmy grali czterema obrońcami, szukalibyśmy tylko dwóch stoperów. A teraz potrzeba o jednego więcej i jest o to trudno. W spotkaniu z Portugalią bardzo słabo w obronie wyglądały także wahadła. Dodatkowo, jak wspomniałem, cały zespół był rozrzucony po boisku. Chcemy grać ofensywnie. I w środku pola grali Oyedele, Zieliński oraz Szymański. A ciężko znaleźć mi u nich cechy wiodące, jeśli chodzi o grę w destrukcji. Wydaje mi się, że potrzebujemy konsolidacji. I powiem otwarcie - nie bałbym się powrotu do formacji z czwórką obrońców, choć trener Probierz upiera się przy aktualnym systemie. Reprezentacja Polski. Lewandowski czeka na mecz, a tu nagle takie słowa. Nagła deklaracja ws. Złotej PiłkiSkoro mowa o selekcjonerze - trener Probierz pracuje z kadrą już nieco ponad rok. I ciągle mówi o wysokim pressingu oraz odważnym atakowaniu rywali. To ładne słowa, ale nie rozjeżdżają się twoim zdaniem - jeśli chodzi o nasze ostatnie spotkania - z piłkarską rzeczywistością? - Ten pressing rzeczywiście był ostatnio znacznie mniej intensywny, niż w trakcie Euro. Mniej było także okazji w ataku. Wszystko jest fajnie, jeśli chodzi o obietnice. Ale to trwa już rok. Ciągle testujemy. Ten "tramwaj" zwany "kadrą" ciągle jedzie, a zawodnicy raz do niego wchodzą, raz z niego wychodzą. To Liga Narodów, w eliminacjach do mundialu pewnie nie będzie takich roszad, ale my ciągle nie znaleźliśmy odpowiednich rozwiązań. Kiedyś piekielnie trudno było dostać się do kadry. Teraz wystarczą jeden czy dwa występy, aby zadebiutować. Moim zdaniem dany zawodnik powinien przez dłuższy okres spisywać się bardzo dobrze, czekać na to powołanie i w końcu odebrać upragniony telefon od selekcjonera. Chodzi tu o jednego zawodnika. Zapytam więc wprost: Maxi Oyedele - opinia? - Ja mimo wszystko widzę w nim potencjał. Nie skreślałbym więc go po spotkaniu z Portugalią, w którym został rzucony na głęboką wodę. Gdy Kuba Błaszczykowski debiutował z Finlandią za Leo Beenhakkera, spisał się katastrofalnie. A później mieliśmy skrzydłowego na lata. Wracając do tematu pressingu - po meczu z Portugalią to między innymi Robert Lewandowski narzekał, że gramy zbyt głęboko i na boisku brakuje nam odwagi. Skarżył się przy tym, że sam musiał aż nadto cofać się po piłkę, co nie wychodzi na dobre ani jemu, ani całej drużynie. Nieporadność w wykorzystaniu tak genialnej ostatnio dyspozycji naszego kapitana, to obecnie najcięższy grzech polskiej kadry? - Obojętnie w jakiej formie jest Lewandowski, w reprezentacji nigdy nie miał i nie będzie miał takich partnerów, jak w Bayernie czy Barcelonie. I przez to będzie mu tu ciężej. W kadrze brakuje nam zawodników kreatywnych, którzy byliby w stanie dograć mu piłkę na piąty metr, by mógł skupić się na samej finalizacji. A wiemy doskonale, jak groźny jest zawsze w polu karnym rywala. To killer, który właśnie tam czuje się najlepiej. A gdy bronimy bardzo nisko, "Lewy" też musi wracać, by zespół był w kompakcie. W takim momencie, nawet gdy przejmiemy piłkę, dystans, jaki dzieli go od "szesnastki" rywala jest niezwykle duży. Trudno gra się tak napastnikowi, który nie jest stworzony do kontrataku. Ante Rebić za starych czasów mógłby błyszczeć w takich okolicznościach. A Lewandowski? On musi dostać piłkę, poradzić sobie z rywalem i oddać strzał. Dlatego Robert się irytuje. I wcale mu się nie dziwię. Jest przyzwyczajony do tego, że w klubie ma sporo sytuacji. Po 5-10 na mecz. Gdy więc jedną zmarnuje, może być pewien, że zaraz nadarzy się kolejna. Tutaj natomiast wie, że już jedna zmarnowana piłka wywoła lament w narodzie. A on sam może już nie strzelić gola w danym spotkaniu. Zakończę smutną konstatacją. Za kadencji trenera Probierza w meczach o punkty pokonaliśmy tylko Wyspy Owcze, Estonię oraz Szkocję. Może więc powinniśmy przestać się oszukiwać, że jesteśmy w stanie walczyć z topowymi ekipami i po prostu znać swoje miejsce w szeregu? - Zgadza się. Na pewno nie należymy do europejskiej czołówki, która gra o najwyższe cele w dywizji A. Ale lepiej sprawdzać się z mocniejszymi rywalami, niż wystawiać debiutantów w dywizji B. Chorwacja i Portugalia to czołówka dywizji A. Szkocja to ekipa zawieszona swoim poziomem między dywizjami A i B. Można więc zanotować spadek i grać z zespołami gorszymi o klasę. Ale czy ma sens nabijanie sobie tam statystyk? Wydaje mi się, że lepiej uczyć się od najlepszych, czasem odbijając się przy tym od ściany. Niestety, lata zaniedbań w szkoleniu teraz są aż nadto widoczne. Michał Probierz jedno, Robert Lewandowski drugie. Bolesne fakty dla reprezentacji Polski