- Nie była to łatwa rozmowa. Nie będę do niej wracał, bo nie chciałbym wyjawiać kulisów. Wczoraj w godzinach późnowieczornych podjąłem taką decyzję i poinformowałem o niej Marka Papszuna - powiedział na konferencji prasowej Cezary Kulesza. Wcześniej prezes prowadził rozmowy z dwoma panami o inicjałach M.P. Podczas spotkania z dziennikarzami zdradził część ich przebiegu. Obaj kandydaci zostali poproszeni m.in. o przedstawienie listy piłkarzy, których powołaliby na zgrupowanie, gdyby otrzymali posadę. Łukasz Piszczek miał być sztabie Papszuna. Trener dosyłał poprawki do umowy Według pierwszych relacji, Papszun miał sprawić na spotkaniu znakomite wrażenie. Opuścił je zadowolony i mocno zaangażował się w kompletowanie sztabu. Z naszych informacji wynika, że w jego skład miał wchodzić nawet Łukasz Piszczek. Skontaktowaliśmy się wczoraj z byłym obrońcą Borussii Dortmund w tej sprawie, ale nabrał wody w usta. Dało się jednak wyczuć, że to milczenie ma uzasadnione podstawy. Prezes Kulesza doskonale zdawał sobie sprawę, kto będzie wchodził w skład sztabu Papszuna. Była to jedna z omawianych kwestii. - Jeśli rozmawiam, czy z Michałem Probierzem, czy z Markiem Papszunem, to chciałbym znać skład członków sztabu. Nie może być tak, że rozmawiam tylko o trenerze, a potem przychodzą z nim osoby, o których nic nie wiem - mówił na konferencji prasowej Kulesza. Jak się dowiedzieliśmy, niedawno Papszun dosyłał jeszcze mailowo Kuleszy draft swojej umowy. Jednak ostatecznie - według relacji prezesa - wczoraj wieczorem dowiedział się, że selekcjonerem zostanie ktoś inny. Wcześniej niemal do końca mógł mieć nadzieję, że wybór padnie na niego. - To nie jest tak, że trzymaliśmy go w niepewności... Na początku powiedziałem, spotkając się z oboma trenerami, że nie wiem, czy będzie to Michał Probierz, czy Marek Papszun - mówił na konferencji prezes. Według wersji forsowanej przez Kuleszę, kandydaci do końca walczyli w wyścigu, a decyzja zapadła dopiero we wtorkowy wieczór. Probierz przedstawił swój sztab. Zaskakujące nazwisko asystenta Prezes wykorzystał Papszuna? "Ma ogromny żal do Kuleszy" Jeśli przyłożyć jednak dobrze ucho, w kuluarach pojawia się druga wersja. Według niej Kulesza już wcześniej doskonale wiedział, że zatrudni na stanowisku Probierza. Rozmowy z Papszunem miały być z kolei jedynie pozorami dla uspokojenia opinii publicznej. Taki scenariusz przedstawił choćby Przemysław Olszewski z "Przegląd Sportowy Onet". Jego zdaniem Papszun ma ogromny żal do Kuleszy, odkąd zrozumiał, że został wykorzystany jedynie w grze prowadzonej przez PZPN. Prezes badał nastroje społeczne, uspokajał publikę, ale już w momencie zwalniania Fernando Santosa był właściwie pewien zatrudnienia Probierza. Ku takiej tezie może świadczyć drobny szczegół ze środowej konferencji. Jest nim odpowiedź Probierz na pytanie na to, jaki ma plan na naprawę atmosfery w reprezentacji. A wydawałoby się, że podobne pytanie powinno paść w rozmowach między Kuleszą a kandydatami. Trudno przypuszczać, by odpowiedź "Trudno powiedzieć" miała usatysfakcjonować, czy przekonać jego przyszłego pracodawcę. Z wersją Kuleszy o "godzinach późnowieczornych" nie klei się też fakt, że portal "Weszło" informację o nominacji Probierza podał chwilę po godzinie 18. Wynikałoby z tego, że zanim Papszun dowiedział się o decyzji od prezesa Kuleszy, mógł przeczytać o tym w mediach. Michał Probierz: Takie jest życie trenera Sam Probierz bagatelizował na konferencji sprawę negocjacji, twierdząc, że sam także dosyłał poprawki do swojej umowy. - Kiedyś miałem prawie podpisany kontrakt z Bursą w prawej ręce, a walizkę w lewej. Ale nie udało się podpisać, bo zmienił się prezes - wspomniał, dodając, że takie jest życie trenera. Nowy selekcjoner odniósł się także do tego, że nie był faworytem opinii publicznej. Fani chętniej na stanowisku widzieli właśnie odrzuconego Papszuna. - Ja to rozumiem. To jest życie, trzeba to przyjąć. W 2012 roku, gdyby pan spytał, to byłoby na mnie, że trener Probierz powinien zostać trenerem. Życie trenera jest sinusoidą - stwierdził. Świeżo upieczony selekcjoner poprosił też by dać mu szansę. - Dlatego jedyną rzeczą, o którą można prosić, to żeby opinia publiczna była wyrozumiała. Jak to kiedyś jeden z wiceprezesów powiedział, że nie jestem takim bufonem na jakiego wyglądam. Opinia publiczna jest często kreowana. Nie jestem takim złym, jakim się mnie kreuje - zapewnił Probierz. Z Warszawy Wojciech Górski, Interia