Solidarity contribution to mechanizm wynagradzający kluby, które brały udział w szkoleniu danego zawodnika. Obowiązuje przy każdym gotówkowym transferze z jednej krajowej federacji do innej. Pieniądze dostają kluby, w których szkolił się zawodnik od 12. do 23. roku życia. To 5 procent od kwoty transferu. Ta suma jest dzielona miedzy kluby (za każdy rok 5 proc. dla zawodników od 12. do 15. roku życia i 10 proc. od 16 do 23 roku). Urodzony w Tychach Kiwior pierwsze kroki w piłce nożnej stawiał już w wieku czterech lat w lokalnym zespole Chrzciciel. Kolejnym był też tyski - Grom. Trener Krzysztof Berger na stronie internetowej klubu tak go wspominał: "Wśród dzieci wyróżnia się blondynek, któremu piłka wręcz klei się do buta. No, może tylko do lewego, ale zawsze. To nasz Roberto Carlos. Potrafi pięknie złożyć się do strzału. Kuba pytany o ulubione przedmioty odpowiada jednym tchem: podbijanie piłki, kiwanie, strzelanie". 1,8 mln zł dla GKS Tychy Tyle że z Gromu odszedł w wieku 12 lat do największego klubu w mieście. I to właśnie działacze GKS najbardziej zacierają ręce na wieść o przejściu Kiwiora do Arsenalu, a właściwie o sumie transferu. W tym klubie spędził cztery lata i na podstawie opłaty solidarnościowej do kasy GKS powinno wpłynąć 375 tys. euro., czyli prawie 1,8 mln zł. Poprzednie kluby Kiwiora muszą obejść się smakiem, bo solidarity contribution obowiązuje od 12. roku życia zawodnika. Kto jeszcze zarobi na transferze Kiwiora? Anderlecht Bruksela - 250 tys. euro, słowackie FK Zeleziarne Podbrezova 125 tys. euro, a MSK Żylina tyle samo co Belgowie. 125 tys. euro należy się jeszcze Spezii. To sumy przy założeniu, że Arsenal zapłaci za Polaka 25 mln euro.