"Zawsze z chęcią przyjeżdżałem na zgrupowania. Gdy tylko ogłaszają powołania, sprawdzam w Internecie, czy moje nazwisko jest na liście. Przyznam, że nie wyobrażam sobie, żebym teraz nie dostał powołania, ale sprawdzam, żeby mieć stuprocentową pewność" - dodał bohater z Lizbony. "Na początku eliminacji były większe zmiany w kadrze, bo Beenhakker nie znał jeszcze wszystkich zawodników. Teraz już wie, na co nas stać, a na eksperymenty pod koniec eliminacji jest zdecydowanie za późno. Ciekawe, co gazety by pisały, gdyby teraz trener zaczął wymyślać coś nowego. Wymiana pokoleń w reprezentacji tak naprawdę ciągle trwa. W Polsce są diamenty, selekcjoner potrafi je wyszukać, odpowiednio oszlifować. Zawodnicy z naszej ligi przestali bać się kadry, powołanie ich nie paraliżuje" - podkreślił Krzynówek, którego Beenhakker ustawia na różnych pozycjach. "Mam 31 lat i za sobą sporo meczów w reprezentacji i w Bundeslidze. Nauczyłem się radzić sobie na różnych pozycjach. Przypomnę tylko, że pomysł Beenhakkera z ustawieniem mnie na środku pomocy nie narodził się w czerwcu w Azerbejdżanie. Zaczęło się od Bydgoszczy, kiedy przegraliśmy z Finlandią 1:3. To jednak już wydaje się bardzo odległe. Dziś czuję się tak mocny jak wówczas, gdy wygrywałem plebiscyty na najlepszego polskiego piłkarza. Szkoda, że nie było tak na mundialu, może wypadlibyśmy w Niemczech dużo lepiej" - zakończył Krzynówek.