INTERIA.PL: Gratulujemy świetnego występu i zwycięskiego remisu! Jacek Krzynówek: - Cieszymy się z tego remisu. Ten punkt dużo nam daje. Z drugiej jednak strony, nie zaczęliśmy tak, jak to sobie założyliśmy, jakby trener tego oczekiwał. Przede wszystkim nie potrafiliśmy przytrzymać piłki. Jest Pan bohaterem - strzelił Pan najważniejszego gola, biegał i grał za dwóch. - Ja uratowałem remis? Tak się akurat ułożyło. Cieszę się, że ta piłka znalazła drogę do bramki. Nawet nie wiem, czy piłka się odbiła tylko od słupka, czy jeszcze od pleców bramkarza. Jeśli jeszcze od pleców, no to Realowi się kiedyś strzelało takie gole (Jacek i jego ówczesny klub Bayer rozbili u siebie "Królewskich" 3:0 - przyp. red.)! Tak się wtedy ułożyło na boisku, że pobiegłem do przodu; mam mocny strzał i gdy tylko nadarza się okazja, to staram się go wykorzystywać. Szczerze mówiąc, to nie widziałem tej piłki po strzale. Nie dlatego, że zamknąłem oczy, tylko dwóch zawodników stało na drodze. Czy stracił Pan wiarę w sukces po stracie drugiego gola? - Nie. Problem był inny - przede wszystkim gra się nam nie układała. To nie było to, o co prosił trener. Portugalia miała w polu dużą przewagę w drugiej połowie. W pierwszej - poza strzałem Ronaldo w poprzeczkę, nie potrafiła sobie stworzyć groźnej sytuacji. A w drugiej połowie za dużo mieli placu i miejsca do rozgrywania akcji. Dlatego osiągnęli dużą przewagę. Zatem podkreślam - cieszmy się z remisu. Już od soboty przygotowujemy się do następnego meczu.Do Helsinek jedziemy po trzy punkty. Czy zespół nie odstawał od rywala szybkościowo? - Nie, gdyż dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu. Ciężko się gra przeciwko takim zawodnikom, bo wszyscy piłkarze Portugalii grają w bardzo dobrych klubach. I to widać było na boisku, szczególnie w drugiej połowie pokazali, że z piłką potrafią robić wszystko. Zatem tym bardziej się cieszymy, że w dwumeczu z tak silną Portugalią zdobyliśmy cztery punkty! Co się działo w przerwie meczu w szatni, że biało-czerwoni tak źle zaczęli drugą połowę? - Wiedzieliśmy, że Portugalia rzuci się do odrabiania strat. Wyrównali bardzo szybko, a później było parę chwil przestoju w ich atakach i znowu udało im się zdobyć dziwną bramkę po zamieszaniu. Nie umarła wówczas w Panu nadzieja na korzystny rezultat? - Wiadomo, my musimy grać do końca, a w tym meczu pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani do dwumeczu fizycznie. Remis można uratować nawet w 87. minucie i to się nam udało. To już pańska czwarta bramka w tych eliminacjach. O ile nas przybliżyła do awansu? - Jesteśmy już coraz bliżej tego EURO 2008. Można powiedzieć, że zostały nam do postawienia kropki nad "i" najmniejsze kroki, ale te właśnie zawsze się robi najtrudniej. Najważniejsze, że tworzyliśmy zespół. Z takim przeciwnikiem, jak Portugalia potrafiliśmy stworzyć sobie kilka sytuacji i fajnie, że część z nich potrafiliśmy wykorzystać. Jak się grało urodzonemu lewoskrzydłowemu na środku pomocy? - Ciężko się gra. Strasznie ciężko przestawić mi się. Nie jestem typowym rozgrywającym. W tym elemencie na pewno Ameryki nie odkryję. Próbuję jak mogę wywiązywać się z zadań, które powierza mi trener. Teraz Finlandia. Mam nadzieję, że zdobędziemy w środę trzy punkty, a dalej już z górki. Nie zaskakuje Pana, że Finlandia znowu nie przegrała i to z silną Serbią na jej terenie? - Wszyscy widzą, że nasza grupa jest wyrównana. Aż cztery zespoły walczą o awans i każdy mecz jest o wszystko. Do spotkania z Finlandią również podejdziemy z takim nastawieniem, jakby to było starcie ostatniej szansy. O remisie Finlandii z Serbią dowiedzieliśmy się po meczu od trenera Bobo. Fajnie się stało! Wszyscy grają dla nas. Oby tak dalej! Notował w Lizbonie Michał Białoński, INTERIA.Pl