Marek Koźmiński będzie ekspertem programu "Gramy Dalej!", jaki zrealizujemy dla Was na żywo tuż po meczu ze Szwecją. Michał Białoński: Jak pan ocenia zamieszanie, jakie powstało po wyborze Czesława Michniewicza na selekcjonera, w związku z jego znajomością z "Fryzjerem"? Marek Koźmiński, były reprezentant Polski, były wiceprezes PZPN-u: Z prawno-formalnego punktu widzenia Czesław Michniewicz jest czysty jak łza. Moralnie jego znajomość z "Fryzjerem" każdy ocenia inaczej. To sprawa subiektywna. Smród na konferencji prasowej podczas prezentacji selekcjonera i straszenie sądami dziennikarzy były niepotrzebne. Można było tego uniknąć. Wziąć ten temat na klatę. Teraz ważny będzie wynik walki o awans na MŚ. Jeżeli awansujemy, to będzie OK, ale w przeciwnym razie będziemy mieli problem. Czytaj też: Czesław Michniewicz dla Interii: Nie wpadam w panikę Uważa pan, że mamy mocną reprezentację? - Z jednej strony jesteśmy wciąż mocni ofensywnie, a z Milikiem byliśmy ultramocni, a w tyłach jest jak jest. A bez Glika w ogóle nas nie ma. Kamil jest cementem, spoiwem, który łączy naszą defensywę. Ma też tendencje do trzymania tyłka w polu karnym. Nie dziwię się, że trener szuka nowych rozwiązań, jak próbowanie Bartosza Salamona. Ten piłkarz w Lechu dobrze sobie radził, również z wprowadzeniem piłki do gry. Już jutro zaraz po meczu Polaków nasz program na żywo Interia Sport Gramy Dalej! - Sprawdź szczegóły! Koźmiński: Brak Milika to gigantyczna strata Ale Salamon wypadł ze składu na Szwecję. To duża strata? - Nie przesadzajmy, że duża. Oczywiście, szkoda go, bo na tle Szkocji wyglądał bardzo dobrze. Aczkolwiek na Szwecję już go nie ma. Pożar płonie też w ataku. Milika i Świderskiego już nie ma. Piątek jest po szyciu nogi. Również może nie zagrać. - "Pjona" w meczu ze Szkotami wyróżniał się, potrafi strzelać gole. Natomiast brak Milika to gigantyczna strata. Z prostej przyczyny - nie mamy podobnego piłkarza. Ze względu na jego umiejętności, styl gry, jakość podań i strzałów. Na Euro Szwedzi stworzyli cztery sytuacje, z których strzelili trzy bramki. Uda się ich zatrzymać na Stadionie Śląskim? - Szwedzi mają bardzo rozbiegany atak. Wystawienie Glika z Bednarkiem i kimś trzecim, równie mało zwrotnym na ruchliwych, biegających napastników nie byłoby bezpiecznym rozwiązaniem. Czytaj także: Kaczmarek: Mamy lepszych piłkarzy, ale tylko jeden nabój w magazynku Mamy jeszcze Bartosza Bereszyńskiego. - W Sampdorii "Bereś" nie gra ustawieniem z trójką stoperów. Kto na lewym wahadle? Paulo Sousa stawiał na Tymoteusza Puchacza. Maciej Rybus jest nieobecny z powodu koronawirusa. - Puchacz jest nie najlepszą opcją. Jeśli mamy bronić piątką, a nie czwórką, to Reca jest nie do ruszenia. On zresztą poradziłby sobie również w ustawieniu czterech obrońców. "Beresia" bym nie męczył na lewej flance. Lepiej zamknąć tę stronę dla przeciwnika. Problem w tym, że przeciw Szkocji Reca zawiódł. - Wiadomo, że zagrał bardzo słabe spotkanie. Pod każdym względem. Nie prezentował wysokiej jakości, defensywnie było bardzo słabo. Nie chcę go bronić, ale jeśli nie on, to kto? Według mnie on powinien wyjść na boisko we wtorek. Mam nadzieję, że w barażu Reca będzie inaczej nastawiony wolicjonalnie. Piłka to gra błędów, ale on przeszedł obok meczu. Arek musi biegać! Bez tego nie ma prawa grać. Na przyszłość trzeba szukać zawodnika na tę pozycję. To nie pierwszy mecz, w którym gra lewego obrońcy pozostawia bardzo dużo do życzenia. Pamiętajmy, że Puchacz u Sousy też absolutnie nie spełniał oczekiwań. Mamy problem z brakiem klasowych piłkarzy na niektórych pozycjach. Rasowych skrzydłowych brakowało nam już za kadencji Jerzego Brzęczka, tymczasem wypadł Kamil Jóźwiak, który był królem wśród bocznych pomocników. Ale "Beresia" bym wstawiał do "jedenastki" i to w każdych okolicznościach. Gra regularnie, nie zawodzi w Sampdorii, tyle że taktyką z czwórką obrońców. Grzegorz Krychowiak od listopada zagrał tylko jeden mecz ligowy i 60 minut przeciw Szkocji, ale ma doświadczenie i cechy lidera. - "Krychę" ocenić można tylko przez pryzmat jego trudności z regularną grą i treningiem, po tym jak Rosja wywołała wojnę na Ukrainie. Niestety, nie było podstaw, by oczekiwać lepszej postawy Grzegorza. W Glasgow zagrał przeciętnie, ale ja nie spodziewałem się więcej. Nie stać go po prostu na więcej w tym momencie. Był wolniejszy, przegrywał starcia, ale też zagrał fantastyczne podanie na głowę Salamona. To była piękna akcja. Ogólnie, rozgrzeszam "Krychę". Kto, jeśli nie on? Ma inne predyspozycje, jest bardziej energiczny, szybszy. To typ piłkarza, który może nie grać przez dwa-trzy miesiące, ale z racji niskiej wagi ciała, on nawet z wątroby "pociągnie", wytrzyma 70 minut walki. To byłaby normalna zmiana: za Krychowiaka wpuszczam "Górala". Dla mnie to jedyna alternatywa dla Grzegorza. Nie postawiłby pan na Krychowiaka? - Jeśli na mecz o wszystko wyjdzie "Krycha", będzie to dla mnie potężne zaskoczenie. Ten typ zawodnika musi być w cyklu meczowym. Podkreślam - dla mnie w tej chwili lepszą opcją jest Góralski. Grzegorz potrzebuje pięciu, a nawet siedmiu meczów z rzędu, by wejść na standardy, z jakich słynie. Brak ogrania to nie jego wina. Co innego wskoczyć na 20 minut, a co innego gryźć trawę przez 90 minut. "Góral" to zupełnie inna fizyczność, motoryka inny piłkarz. Oczywiście, też ryzyko czerwonej kartki. Ale on mi się podoba. Żyła, choć chucherko. Pozostaje kwestia uszczelnienia defensywy. Za Sousy bramkę strzeliło nam nawet San Marino. Czesław Michniewicz ma tego świadomość. Poprawa gry obronnej jest w ogóle wykonalna na trzech treningach, nie licząc tych okołomeczowych? Robert Lewandowski twierdzi, że czasem wystarczy zmienić dwa-trzy szczegóły, by obrona całego zespołu była bardziej skuteczna. - Rozumiem dążenie do poprawy defensywy. Pamiętajmy jednak, że istnieje ryzyko, iż mając jednak Kamila Glika, który lubi ustawić się tyłkiem we własnym polu karnym, nasza drużyna się rozciągnie. A dla każdej drużyny to jest ryzyko. Właśnie z tego wynikała filozofia Sousy, ale też "Lewego", w myśl której drużyna miała grać wysoko: pupa do góry, by wyżej odbierać piłkę. Tak robią czołowe drużyny na świecie. Nie ma się co jednak obrażać na Kamila Glika. On tak gra od dawna: dobrze się czuje przy własnym polu karnym, a nie 40-50 metrów od własnej bramki, jak wymagał tego Sousa. Tak wysokie ustawienie było dramatem nie tylko dla Glika, ale stanowiło kłopot także dla Bednarka. Obrona była ustawiona wysoko, wystarczyła "głupia" piłka za plecy i już mieliśmy kłopoty. Tak traciliśmy bramki. Proszę sobie przypomnieć, że za czasów Adama Nawałki drużyna, mając tego samego Glika, choć w innej dyspozycji, i Michała Pazdana w wybitnej formie, grała na 25. metrze. Ale nigdy na 40., czy 50. metrze. Sousa próbował stosować wysoki pressing, uznał że mamy tak dobrych ofensywnych zawodników, że należy próbować przesunąć środek ciężkości do góry, na połowę rywala. Czasem się udawało. Ale z mocniejszymi rywalami dostawaliśmy w tyłek. Koźmiński: Z założenia Czesław Michniewicz jest defensywistą Poza Hiszpanią na Euro. - Wówczas nie graliśmy tak wysoko, bardziej na 30. metrze, bo baliśmy się wyjść wyżej z Hiszpanią. Z innymi graliśmy bardziej otwarcie. Tak jak ze Słowacją? - Dokładnie. To był mecz nie błędów, ale wielbłądów. Natomiast zgadzam się, że trener Michniewicz z założenia jest defensywistą. Jak na wielbiciela włoskiej piłki przystało. - Ale ona też się pozmieniała. Jeśli grasz wysoko i ofensywnie, to musisz mieć wykonawców do tego. Szybkich obrońców, którzy poradzą sobie z prostą piłką rzuconą przez rywala za plecy defensywy. Jeżeli natomiast masz wolnych obrońców, to zaczyna się pożar, gdy wysoko ustawieni muszą się ścigać z szybkim rywalem, który na dystansie 10 metrów może im odskoczyć o dwa metry. Wówczas jest po obronie. Szczęsny gra wysoko, nie boi się wyjść. To plus. Ileś tych piłek prostopadłych przetnie. Nie trzyma się kurczowo bramki. Sęk w tym, że defensywę też przetrzebiły urazy. - Pomimo kontuzji Salamona i Dawidowicza, trener ma wciąż do wyboru parę nazwisk i brakuje mi rozmowy o Bereszyńskim. Mając do czynienia z szybkimi Szwedami, nie można zbudować defensywy w oparciu o trójkę wolnych piłkarzy. Wówczas narażam się na niebezpieczeństwo. Pamiętajmy, że teoria musi być poparta znajomością piłkarzy. Ich aktualną formą. Drobne problemy zawsze są. Inaczej się prezentują ci, którzy zaczynają regularnie, a inaczej ci, którzy w tym roku kalendarzowym mają już w nogach 10 meczów. Czytaj też: Krzysztof Piątek walczy z czasem Koźmiński: Sousa źle ustawił Casha Matty Cash w meczu z Węgrami nie wypadł dobrze. - Ale ze Szkocją nie zawiódł. Przeciw Węgrom był źle ustawiony, za wysoko. Miał pełnić rolę skrzydłowego, a on jest prawym, ale obrońcą. Nie zaklinajmy rzeczywistości! Sousa go źle ustawił, a później go zdjął. Matty jest wybiegany, waleczny, gra bardziej ofensywnie, ma więcej jakości. Ciężko go posadzić na ławce. Musi mieć miejsce do gry. Wahadło, które pracuje wzdłuż całej linii bocznej, bo nie czarujmy się: raczej nie zamkniemy rywala na jego polu karnym. Na pewno dzięki Cashowi mamy mocno obsadzoną prawą defensywę. Żołnierzem Czesława Michniewicza jest Krystian Bielik, który wrócił do kadry. - Bielik dla mnie nie prezentuje jeszcze formy na pierwszy skład. Jest ciężki, on musi jeszcze pograć. Miał za długą przerwę z powodu kontuzji. Koźmiński: Moja recepta na Szwecję Na początku pracy z kadrą trener Michniewicz zapewniał, że zagramy 1-3-4-3, bądź 1-3-4-2. Teraz, gdy powstała plaga kontuzji, nie wyklucza klasycznego ustawienia 1-4-4-2 czy nawet 1-4-5-1. Co by pan radził? - Wystawić do przodu trzech piłkarzy ultraofensywnych, mniej obarczonych defensywnymi kwestiami. Takiego duetu jak Lewandowski-Zieliński Szwedzi nie mają. Mam nadzieję, że będzie mógł grać Piątek. Cała reszta powinna na nich zasuwać. W meczu barażowym czeka nas dużo walki. Indywidualności muszą rozstrzygnąć mecz. Będzie decydować dyspozycja dnia. Atutów również nam nie brakuje? - Ofensywa. Podania do "Lewego", Zielińskiego. Cash również wesprze ofensywę, podobnie jak Reca - jego mocniejszą stroną jest ofensywa niż bronienie. Nie zapominajmy, że Kuba Moder potrafi przymierzyć z dystansu. Mówi pan, że istotny jest rytm meczowy w tym roku. Sporo grał nie tylko Robert Lewandowski, ale też Piotr Zieliński. - "Zielek" miał dół fizyczny. Zaczął rok bardzo dobrze i później złapał go kryzys. W drugim meczu z Barceloną był tylko zapisany na boisku - jak to się mówi w gwarze piłkarskiej. Zwykły kryzys fizyczny, miał słabsze dwa tygodnie, po czym odpoczął. Ale miesiąc temu "Zielek" był najlepszy w całym Neapolu. Żeby wejść do MŚ, musisz użyć geniuszu Lewandowskiego i Zielińskiego. Do tego bramkarz musi wybronić kilka sytuacji rywala. Stać nas na awans! Rozmawiał Michał Białoński, Interia