Reprezentacja Polski w futsalu w swojej grupie eliminacyjnej do mistrzostw świata znalazła się za plecami Ukrainy, która wywalczyła bezpośredni awans na turniej. "Biało-Czerwonym" jako jednej z czterech najlepszych zespołów z drugich miejsc została jednak gra w barażach. W swojej parze mierzą się z Chorwacją. Pierwszy mecz właśnie zakończył się w Koszalinie. Rewanż zaplanowano na wtorek (godz. 19:00) w Zagrzebiu. Piątkowe starcie rozpoczęło się świetnie dla naszych zawodników. Pierwsze ostrzeżenie rywalom wysłał w 2. minucie Michał Kubik, a już w 3. do siatki trafił Sebastian Szadurski, który uderzeniem z pierwszej piłki wykorzystał złe wybicie defensora przeciwników. W kolejnych fragmentach przyjezdni trochę się obudzili, a ich akcje nakręcali Cekol i Marinović. Selekcjoner Błażej Korczyński poprosił o czas. Niedługo później Szadurski mógł skompletować dublet, ale powstrzymał go bramkarz. W 14. minucie Perić trafił na 1:1 mocnym strzałem pod poprzeczkę. Polska wypuściła zwycięstwo z rąk. Chorwacja górą w Koszalinie W końcowej części pierwszej połowy Polacy ponownie przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie i już w 16. minucie ponownie wyszli na prowadzenie. Kubik mocno dośrodkował z rzutu rożnego, a piłka odbiła się od biodra Chorwata stojącego jako mur i wpadła do siatki ku zaskoczeniu golkipera. Przed przerwą obie ekipy miały jeszcze kolejne szanse. Goście trafili w słupek, a Jakub Raszkowski po energicznym zejściu na lewą nogę posłał piłkę kilka centymetrów od bramki. Nasi rodacy mogli być zadowoleni z pierwszej odsłony spotkania. Chorwaci przyjeżdżali do Koszalina jako faworyci, a tak dobra postawa Polaków z pewnością ich zaskoczyła. Druga część zaczęła się od ataków z obu stron na wysokiej intensywności. Perić próbował sił już w 22. minucie, a po chwili szczęścia szukał Szadurski. Zamiast szczęścia miał pecha, zabrakło mu kilku centymetrów - piłka minęła golkipera i leciała do pustej bramki, ale została wybita z samej linii. W obozie gości szalał Perić, ale nie przekładało się to na zdobycze bramkowe. Po drugiej stronie boiska Tomasz Kriezel popisał się ładnym lobem, ale nieznacznie chybił celu. 6 minut i 5 sekund przed końcem Chorwaci niestety wyrównali. Po raz kolejny grający z numerem "9" Perić pokazał klasę. Przyjął piłkę tyłem do bramki, obrócił się na prawą nogę i trafił na 2:2. 30 sekund później spełnił się koszmarny scenariusz - goście strzelili trzeciego gola. Matai na lewym skrzydle zszedł do zewnątrz i mocnym uderzeniem pokonał Bartłomieja Nawrata. 57. sekund przed końcową syreną zrobiło się 4:2, ale sędzia odgwizdał wcześniejszy faul w bocznej strefie - Perić faulował łokciem Kaniewskiego, który doznał rozcięcia policzka i opuścił boisko. W końcówce nic przełomowego już się nie wydarzyło. Polacy są wciąż w grze o tegoroczne mistrzostwa świata (14 września - 6 października), ale przed rewanżem w Zagrzebiu to Chorwaci są w delikatnie lepszej sytuacji.