Okazało się, że żona byłego selekcjonera, pani Małgorzata wyjechała na narty do Madonna di Campiglio, jak zwykła to robić. Wobec szalejącego, szczególnie na północy Włoch, wirusa po dwóch dniach musiała opuścić ten kraj. - Jej hotel zamknęli, pieniądze za opłacone dni pobytu oddali i wszystkich wyprosili. Pozostałe cztery dni żona spędziła w Austrii, w Kitzbuehel. Mieszka tam zresztą Franz Beckenbauer - opowiada Interii trener Smuda. Po powrocie żony sam musiał uciekać z krakowskiego domu. - Żona kazała mi jechać do naszego domu w góry, do Kościeliska, żebym nie złapał infekcji. A sama przechodzi dwutygodniową kwarantannę - relacjonuje trener. W związku z epidemią Franz Smuda stara się nie opuszczać domu, nawet we mszy świętej uczestniczył przed telewizorem. Udaje się tylko na zakupy, do pobliskiego Zakopanego. Cieszy go fakt, że Polacy sumiennie podeszli do zaleceń związanych z koronawirusem. - W poniedziałek byłem uzupełnić zapasy. Zakopane jest nie do poznania. Puściutkie! Na całych Krupówkach uświadczysz może dwóch-trzech ludzi. I o to chodzi - chwali. Były selekcjoner reprezentacji Polski z niepokojem obserwuje to, co się dzieje z COVID-19 w Niemczech, gdzie prowadził zespół Jahn Ratyzbona. U naszych zachodnich sąsiadów jest już ponad 7200 zakażonych, tylko wczoraj wykryto 1400 nowych przypadków. - Bawaria została odcięta od świata, z uwagi na tę chorobę - z niedowierzaniem kręci głową Smuda. Jednocześnie ma nadzieję, że remedium na COVID-19 wymyślą właśnie Niemcy, a dokładniej jeden z nich - Dietmar Hopp. Jeszcze niedawno był lżony i wyśmiewany przez kibiców m.in. Bayernu i Borussii Dortmund. - Właściciel TSG 1899 Hoffenheim jest na dobrej drodze, aby wyprodukować szczepionkę zabezpieczającą przed skutkami koronawirusa. Do czerwca powinno mu się udać to zrobić - uważa Franciszek Smuda. MiBi