Strategia i szczęście Michniewicza Czesław Michniewicz w środowisku piłkarskim słynie jako specjalista od zadań specjalnych. Baraż o udział w MŚ z pewnością do nich należy. Jako trener reprezentacji młodzieżowej wywiązywał się z trudnych wyzwań na medal. Odrobienie strat w Portugalii, po porażce w Zabrzu, a na młodzieżowych ME pokonanie Belgii i gospodarzy - Włochów były wynikami ponad stan jego kadry. Później podołał podobnie ekstremalnie trudnym zadaniom w roli szkoleniowca Legii, eliminując w dwumeczu Slavię Praga, pokonując w Moskwie Spartaka, czy przy Łazienkowskiej Leicester City. Ta ostatnia sensacja miała miejsce zaledwie pół roku temu. Teraz potrzebujemy nie sensacji, tylko sporej niespodzianki, bo za taką uznamy wyeliminowanie faworyzowanych Szwedów. Sądząc po liczbie kontuzji można wyrokować, że koło fortuny się od Michniewicza odwróciło, ale obserwując go od początku zgrupowania i podczas całego pobytu w Szkocji dostrzegłem, że ani na chwilę nie opadły mu ręce! - Jesteśmy od rozwiązywania problemów. Narzekanie w niczym nam nie pomoże - powiedział mi w Glasgow. Kadra przez pryzmat Lewandowskiego? To błąd! Będę to powtarzał jak mantrę. Sprowadzenie dyskusji o reprezentacji Polski przed ważnymi meczami do haseł: "Lewandowski zrobi przewagę", "PZPN wiezie się na plecach ‘Lewego’", "Podajmy do Roberta, on coś wymyśli", "Nie będzie źle, najlepszy piłkarz świata jest z nami" to strzał w stopę. Czesław Michniewicz najlepiej wie, że we wtorkowy wieczór na Stadion Śląski musi wyjść bitny zespół, którego Robert jest ważną, ale częścią. Czytaj też: Krychowiak nie pęka przed Szwedami. Wie, w czym tkwi klucz do zwycięstwa! Robert da z siebie wszystko, bez względu na to, jak bardzo go boli kolano - o to możemy być spokojni. My musimy się koncentrować na zespole! Chorwaci wywalczyli wicemistrzostwo świata, bo mieli zespół, z dobrze nim dowodzącym Luką Modriciem. Każde mistrzowskie trofeum na MŚ czy ME Niemców było również siłą zespołu. Sięgnijmy jednak do historii najnowszej: Roberto Mancini z Italią wygrał Euro 2020 zespołem, na który pracowali liderzy. My też musimy mieć świadomy celu i taktyki zespół. Kontuzje, czyli co cię nie zabije, to ... Sztab Michniewicza stracił definitywnie: Karola Świderskiego, Bartosza Salamona, Macieja Rybusa, Arkadiusza Milika, a być może także Krzysztofa Piątka. Kamil Jóźwiak i Paweł Dawidowicz nie zostali umieszczeni na liście powołanych, również przez kontuzje. Do tego kartki wykluczyły Mateusza Klicha. Trzech, jeśli nie czterech spośród nich miałoby miejsce w wyjściowym składzie na Szwecję. W sporcie obowiązuje powiedzenie - co cię nie zabije, to cię wzmocni. I oby ono wzięło górę we wtorkowy wieczór. Podobała mi się odprawa przed II połową meczu z Peru na MŚ 1982, jaką wygłosił do reprezentantów Polski Antoni Piechniczek. Po pierwszej remisowaliśmy bezbramkowo, co eliminowało nas z fazy pucharowej mundialu. Piechniczek przypomniał swą odezwę do drużyny na kanale "Prawda Futbolu": Czytaj także: Piechniczek: To mecz ostatniej szansy dla nich! Co ma wspólnego odprawa sprzed 40 lat do meczu ze Szwedami? Paralela jest istotna. Dla Czesława Michniewicza również to może być ostatni mecz w roli selekcjonera. Taki ma kontrakt. Ale nie tylko selekcjoner może się pożegnać z reprezentacją, ale też kilku jej liderów, którzy mają ponad 60 meczów w kadrze, jak Kamil Glika, Grzegorz Krychowiak, czy Kamil Grosicki. Panowie, zagrajcie tak, by "last dance" przyszło wam zatańczony dopiero w listopadzie i grudniu, w Katarze. Czy gra ze Szkocją była potrzebna? Po meczu ze Szkocją wywiązała się dyskusja, czy ten sprawdzian był nam potrzebny. Jak to u nas bywa, przed spotkaniem nikt nie skrytykował pomysłu jego rozegrania, ale mądry Polak po szkodzie: po trzech kontuzjach Milika, Piątka i Salamona pojawiły się narzekania na ideę zakontraktowania tego spotkania. PZPN podał jedną rękę Czesławowi Michniewiczowi, organizując ten mecz w ciężkich czasach. Oczywiście, lepiej by było, gdyby podał mu obie ręce i to spotkanie przeprowadził na Stadionie Śląskim. Ktoś powie, że Szkoci nie chcieli przyjechać do Polski? Szczególnie oni znają hasło "money talks". Płacąc im za przyjazd PZPN i tak by nie był stratny, nawet gdyby sprzedał tylko 30 tys. biletów. A Michniewicz i jego ludzie zaoszczędziliby 10 godzin, jakie poświęcili na podróż w obie strony. Szkoci mecz o stawkę grają dopiero w czerwcu, więc dla nich strata sił i czasu na podróż nie byłaby tak znacząca. Czytaj także: Michniewicz skreślił sześciu przed meczem ze Szwecją! Wybiliśmy Szwedom z rąk argument Najważniejsze jednak, że grając ze Szkocją wybiliśmy z rąk Szwedów argument o tym, iż awans Polski bez walki do finału barażu był nie fair. My też graliśmy mecz wyjazdowy, tyle że zamiast do Moskwy polecieliśmy do Glasgow. Wprawdzie oszczędziliśmy Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego, ale straciliśmy Milika, Salamona i być może Piątka. Adam Nawałka, z którym długą rozmowę przed zgrupowaniem przeprowadził selekcjoner Michniewicz ma rację. Dziś rozegramy mecz czterdziestolecia dla polskiej piłki. Na Stadionie Śląskim, przy dopingu, jaki tam jest standardem, nie zwykliśmy zawodzić w decydujących chwilach. Selekcjonerze, prowadź do Kataru! Michał Białoński, Interia