Jan Bednarek w pechowy sposób interweniował w końcówce meczu Polski z Portugalią, ustalając wynik na 1:3. Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Samobójczy gol Bednarka w oparach kontrowersji Reprezentacja Portugalii w pierwszej połowie zupełnie zdominowała Polaków. Do siatki trafili Bernardo Silva oraz Cristiano Ronaldo, ale bramek mogło być zdecydowanie więcej. Na skrzydle raz za razem szalał Rafael Leao, a sam wspomniany CR7 zdołał jeszcze raz obić bramkę Łukasza Skorupskiego. Po przerwie przyjezdni zdjęli nogę z gazu, co do pewnego stopnia wykorzystali biało-czerwoni. Przy sporej dozie szczęścia, ale Piotrowi Zielińskiemu udało się złapać kontakt w 78. minucie. Szczęście nie potrwało jednak długo. W 88. minucie Nuno Mendes posłał ciętą, płaską wrzutkę w pole karne, a tę niefortunnie przeciął Jan Bednarek. Po interwencji środkowego obrońcy piłka trafiła do siatki Skorupskiego. Bramka padła jednak w kontrowersyjnych okolicznościach. We wczesnym etapie akcji Michael Ameyaw znajdował się w polu karnym Portugalczyków. Odwrócił się i w tym momencie zaatakował go Nelson Semedo. To właśnie defensor Wolverhampton Wanderers wyprowadził następnie kontrę, która zakończyła się feralnie dla Bednarka. Powtórki wyraźnie pokazały, że między piłkarzami był kontakt, a reprezentanci Polski ruszyli do arbitra po wyjaśnienia. Holenderski sędzia był jednak nieprzejednany. Nie tylko uznał trafienie, to jeszcze pokazał Krzysztofowi Piątkowi żółtą kartkę. Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla podopiecznych Roberto Martineza. Niełatwa sytuacja Polaków na półmetku Ligi Narodów Trafienie do grupy Ligi Narodów z Portugalią, Chorwacją i Szkocją nie stawiało Polaków w gronie faworytów do awansu do play-offów. Na półmetku rozgrywek sytuacja biało-czerwonych odpowiada wcześniejszym przewidywaniom. Na trzy pierwsze spotkania tylko jedno zakończyło się po naszej myśli - gdy udało się nam wywieźć komplet punktów ze szkockiego Hampden Park (3:2). Później przyszła jednak brutalna weryfikacja przeciwko Chorwatom (0:1) i Portugalczykom (1:3). Michał Probierz nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie sobotniej porażki. Już we wtorek na stadion PGE Narodowy przyjadą nasi niedawni pogromcy - Chorwaci.