- Oczywiście, że skład zestawił pan Bakero - poinformował Ryszard Kuźma stację Orange Sport przed transmisją spotkania Ruch - Lech. Formalnie to Kuźma prowadził mistrza Polski walce z "Niebieskimi". Tylko formalnie. Jest przepis, że trener nie może prowadzić dwóch drużyn w jednej rundzie. Chyba, że w specjalnym trybie zgodzi się na to Wydział Szkolenia PZPN. Już kilka dni temu zgodził się na Jurija Szatałowa w Cracovii, więc teraz "klepnie" Jose Mari Bakero. Czyli jest przepis, ale jest też furtka. To po co ten przepis? Żeby było śmieszniej... * * * Kuźma wprowadzony do protokołu meczowego, a Bakero i tak stał przy bocznej linii. Momentami podskakiwał... * * * Franciszek Smuda przyjechał na Cichą do Chorzowa, aby zobaczyć Lecha. Wcześniej selekcjonera zabrakło na kolejnych sześciu pucharowych meczach "Kolejorza" - dwumeczu z Dnipro Dniepropietrowsk, Juventusem, Salzburgiem oraz obu konfrontacjach z Manchesterem City. * * * Właściciel Widzewa Łódź, Sylwester Cacek udzielił wywiadu "Przeglądowi Sportowemu". Magiel na całego! Powiązał nazwisko trenera lidera Ekstraklasy, Jagiellonii Michała Probierza z korupcją. - Podjąłem kroki prawne - deklaruje ambitny szkoleniowiec, któremu Cacek zarzucił również, że jest mitomanem. * * * Ciekawe, jak Cacek - który na pewno nie jest mitomanem, broń Boże megalomanem, a chyba i nie melomanem - czuł się w piątek: podczas pierwszego posiedzenia nowej Rady Nadzorczej Ekstraklasy. Deklarował, że namiesza w Ekstraklasie, tymczasem szefem RN został przedstawiciel Lecha, mecenas Jacek Masiota. G-3 (czyli Lech, Legia i Wisła) najpierw porozumiała się z Ruchem, a następnie chęć oddania głosu na Masiotę zadeklarowała Jagiellonia, a nawet przedstawiciel PZPN! Jak to możliwe, zapytałem jednego z członków RN? - Nikt nie ufa Cackowi - odparł. I na potwierdzenie machnął wywiadem dla "PS". * * * W tymże wywiadzie Cacek dalej straszy PZPN 15 milionów złotych odszkodowania - za niesłuszną jego zdaniem degradację. Już słyszę gromki śmiech prezesa PZPN, Grzegorza Laty. * * * Niedawno minęły dwa lata, od momentu wyboru Laty na stanowisko prezesa związku i rok od momentu nominacji Smudy na posadę selekcjonera "Biało-czerwonych". Jedyne, co ich łączy, to dobra płaca. Bo na razie jeden się wzmocnił, a drugi osłabił. Na Latę można ponarzekać, ale doskonale rozumie rzymską zasadę "divide et impera". A Smuda mówi, że styczniowe zgrupowanie w Azji, czy ostatni wypad do USA i Kanady były potrzebne. Argumentów przeciwnych nie przyjmuje... Czyżby przypadł mu do gustu Boeing 747-400 linii "Air France"? * * * Jedna buteleczka wina nie może decydować o reprezentacyjnej karierze - powiedział w "PS" Paweł Janas a propos afery na linii Smuda - Boruc. * * * Cha, cha, cha... Słyszę gromki śmiech Laty... Dyskutuj z Romanem Kołtoniem na jego blogu!