Polacy może nie mieli sytuacji, ale początek na pewno należał do podopiecznych Fernanda Santosa. Strzelili nawet gola, ale potem okazało się, że Jakub Kiwior był na spalonym. To był chyba moment zwrotny w tym spotkaniu, bo od tego czasu do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. - Nieuznana bramka dla nas sprawiła, że niepotrzebnie się cofnęliśmy. To spowodowało, że Albańczycy mieli więcej miejsca, oddali piękny strzał, ale to są tylko takie wnioski na gorąco, bowiem wiele emocji przyćmiewa racjonalne myślenie i nie ma sensu teraz mówić o czymś konstruktywnym - stwierdził Bereszyński. Pierwsze słowa Cezarego Kulszy po katastrofie w Tiranie "Biało-Czerwoni" nie byli w stanie zmienić losów meczu, a nawet nie potrafili za bardzo zagrozić albańskiej bramce. Zamiast tego sami stracili drugiego gola. Albania - Polska 2-0. "Biało-Czeerwoni" znowu przedostatni w tabeli Przykre jest tylko, że w sumie nie było nikogo, kto by potrafił wziąć naszych piłkarzy w garść. - Do tego gola, którego strzeliliśmy, to spotkanie wyglądała tak, jak chcieliśmy. Widzieliśmy stan murawy, wiedzieliśmy co nas czeka z trybun, początkowo nie odstawialiśmy nogi, ale potem zaczęło się to przechylać na korzyść Albanii i wynik końcowy mówi wszystko - zakończył Bereszyński. Jesteśmy w piekle. To konie Fernando Santosa w Polsce To trzecia porażka Polaków w tych eliminacjach i każda odniesiona na wyjeździe. Tym samym liderem naszej grupy została Albania, która ma 10 punktów, wyprzedza Czechy i Mołdawię (obie po osiem) oraz "Biało-Czerwonych" (sześć). W kolejnych meczach eliminacji Euro 2024 podopieczni Santosa zagrają w październiku z Wyspami Owczymi (na wyjeździe) i z Mołdawią (u siebie).