W piątek losowanie grup mistrzostw świata w Katarze. Polska trafiła do trzeciego koszyka. Paweł Czado: W 1982 roku, kiedy pańska reprezentacja zdobywała na mundialu trzecie miejsce mieliście w grupie Włochy, Peru i Kamerun. Teraz - co zaskakujące - z tej stawki może zabraknąć w Katarze jedynie tych najsilniejszych: Włochów. Polska i Kamerun już się zakwalifikowały, Peru ciągle ma na to szanse. Kogo pan chciałby uniknąć w grupie? Antoni Piechniczek: - Czekam na losowanie z zainteresowaniem. Wiem kogo chciałbym uniknąć. Z pierwszego koszyka nie chciałbym żeby Polska trafiła na Brazylię, Argentynę i Anglię. Z drugiego - na Niemców i Chorwację. A z czwartego - na Kameruńczyków. Dobrze pamiętam jak męczyliśmy się z nimi podczas hiszpańskiego mundialu [padł wynik 0-0, przyp. aut.] i pamiętam ich doskonałe warunki fizyczne: pod tym względem są niezmiennie dobrze przygotowani. Był pan na meczu Polski ze Szwecją w Chorzowie. Co się panu podobało, a może coś się nie podobało? - Generalnie podobało mi się wszystko. Podobał mi się ten tłum ludzi dopingujących reprezentację, prezentujących biało-czerwone barwy. Wyglądało to pięknie. Stadion Śląski robi wielkie wrażenie zarówno od zewnątrz jak i w środku. Architektura nawiązuje do obiektu sprzed lat, ale widać, że nowoczesność tu zajrzała, dotknęła ten stadion. Podobały mi się emocje związane z konkretną stawką tego meczu. Wygrywamy - jedziemy, przegrywamy - nie jedziemy; rzadko zdarzają się mecze eliminacyjne tego typu, choć na Śląskim takie mecze miały już miejsce... Mecz też mi się podobał, trzeba też oddać wielkość Szwedom, parę razy nam zagrozili i obiektywnie przyznając byli bliżsi zdobycia pierwszej bramki. Wszystko skończyło się dobrze dzięki postawie Wojciecha Szczęsnego i można powiedzieć, że bramkarz miał duży udział w wygranym meczu. Na przestrzeni ostatnich paru lat mieliśmy pretensje: "co to za bramkarz co sam meczu nie wygra". A Szczęsny rzeczywiście tym razem był bardzo dobrze dysponowany. To najbardziej prawdopodobna grupa dla Polski. Są wyliczenia Polacy zagrali konsekwentnie, z wiarą, że mogą wygrać i podjęli ostrą walkę, nie bali się Szwedów. Gra była ostra, myślę, że rzut karny był podyktowany obiektywnie. Kibice bardzo przeżywali ten mecz. - Podobało mi się, że zostali na trybunach długo po zakończeniu meczu i fetowali wygraną. Widać było jak to zwycięstwo jest dla nich ważne. Nie wracali do domu tylko cieszyli się z piłkarzami, którzy wykonali wokół boiska honorową rundę. Reprezentacja nas nie zawiodła, generalnie ten mecz był wielkim przeżyciem dla zarówno dla tych, którzy byli na boisku jak i tych dopingujących z trybun. Będziemy o nim długo pamiętać. Trzon reprezentacji jest. Jest w kadrze wielu doświadczonych piłkarzy, którzy dzięki temu mogą tej drużynie wiele dać. Uważam, że głównymi autorami tego sukcesu są właśnie starsi piłkarze, ci którzy przeżyli wielu selekcjonerów. Alex Ferguson kiedyś powiedział: "młodzi piłkarze są gotowi przeskakiwać przez płot na którym jest drut kolczasty. Starsi szukają w tym płocie furtki". Starsi w meczu ze Szwecją szukali więc furtki czyli sposobu. Warto kierować się rozsądkiem, doświadczeniem, inteligencją. Reprezentacja z takimi zawodnikami w składzie jest koniecznością, każda inna reprezentacja takich piłkarzy też ma. Moim zdaniem ważne jest, że reprezentację prowadzi polski trener, który doskonale zna polską ligę. Dzięki niemu droga do reprezentacji niekoniecznie musi prowadzić przez klub zachodni, ale także polski, bo przecież ma rozeznanie. Michniewicz niedawno pracował przecież z młodymi piłkarzami w reprezentacji młodzieżowej. rozmawiał: Paweł Czado