Po nieudanych dla naszej reprezentacji eliminacjach mistrzostw świata 1970 (Polska zajęła w nich drugie miejsce, ustępując Bułgarii) i niezłych, lecz pozbawionych błysku późniejszych meczach władze PZPN podjęły decyzję o rozstaniu z dotychczasowym trenerem, Ryszardem Koncewiczem. Stery kadry powierzono pracującemu dotychczas z reprezentacją U-23 Kazimierzowi Górskiemu. Nowy selekcjoner przejmował zespół. który rozpoczął już walkę w eliminacjach mistrzostw Europy, a w perspektywie miał m.in. bój o udział w igrzyskach olimpijskich w Monachium oraz odbywającym się dwa lata po nich (1974) mundialu w RFN. W nieco ponad dwa lata Górski zdołał odbudować kadrę i tchnąć w nią nowego ducha. Znacząco odmłodził zespół, którego kluczowymi ogniwami stali się Kazimierz Deyna i Grzegorz Lato. W 1972 roku jego zespół wywalczył złoty medal igrzysk, a marsz po złoty medal wyglądał niezwykle imponująco. Jego Orły pokonywały kolejno: Kolumbię (5:1), Ghanę (4:0) i NRD (2:1). Maszyna wyhamowała na moment, remisując z Danią (1:1), lecz triumfy nad ZSRR (2:1) i Maroko (5:0) otworzyły drogę do finału. W nim, dzięki dwóm bramkom Kazimierza Deyny pokonaliśmy Węgry 2:1 i mogliśmy się cieszyć z największego sukcesu w ówczesnej historii naszej piłki. Jeszcze bardziej efektowny był jednak występ Polaków w odbywających się dwa lata później mistrzostwach świata. Już same okoliczności wywalczenia awansu na tę imprezę i odprawienie w eliminacjach z kwitkiem Anglików (po pamiętnym, dramatycznym meczu na Wembley) pokazywały, że z naszą kadrą trzeba będzie się liczyć. Mundial był jednak w jej wykonaniu absolutnym popisem. Pokonanie w fazie grupowej Argentyny (3:2) i Włoch (2:1) oraz "rozdzielające" te dwa sukcesy rozbicie Haiti (7:0) sprawiły, ze o występach Orłów mówił cały świat. Dwa kolejne zwycięstwa - już w drugiej fazie turnieju, nad Szwecją (1:0) i Jugosławią (2:1) sprawiły, że awans do finału był już tylko o krok. Niestety, pamiętny "mecz na wodzie" przeciwko RFN, przegrany 0:1 odebrał szanse na walkę o złoto. W boju o trzecie miejsce drużyna pokonała jednak Brazylię (1:0) i cieszyć się mogła ze srebrnych medali, które wówczas przyznawano za trzecie miejsce. Zdobycie krążka i kolejny w ciągu zaledwie dwóch lat gigantyczny sukces sprawiły, że poprzeczka oczekiwań względem kadry powędrowała zdecydowanie wyżej. Powszechnie liczono, że drużyna wywalczy - po raz pierwszy w historii - awans na mistrzostwa Europy. Zabrakło niewiele - Polacy zajęli w grupie drugie miejsce, ustępując jedynie Holandii, która wywalczyła taką samą liczbę punktów (8). Rezultat ten uznano za rozczarowanie, podobnie jak wywalczenie w 1976 roku "tylko" srebrnego medalu igrzysk olimpijskich po porażce w finale z NRD (1:3). To właśnie po tym turnieju Górski podał się do dymisji. Zastąpił go Jacek Gmoch. Pod wodzą Górskiego reprezentacja Polski rozegrała łącznie 68 spotkań, z których wygrała 37, 12 zremisowała a 19 przegrała. Po zakończeniu pracy z kadrą wyjechał on do Grecji, gdzie prowadził między innymi Panathinaikos i Olympiakos. Po zakończeniu pracy trenerskiej wrócił do Polski, zasiadał we władzach PZPN, a od 1995 roku był honorowym prezesem związku.