Maciej Jermakow: Czuć w drużynie dodatkowe napięcie przed meczem "o życie"? Mateusz Klich: - Pewnie im bliżej meczu, tym bardziej napięcie będzie narastało. Ale nie ma co jakoś specjalnie się napinać, bo to może tylko przeszkodzić. W pierwszym meczu, w Podgoricy, Czarnogórcy mocno się napinali, atmosfera była dosyć gorąca i to nie tylko przez temperaturę powietrza. Wiecie, że to może być mecz prowokacji, mecz nie do końca czystych zagrań? - Czarnogóra jest taka jak reprezentacje innych krajów bałkańskich, wiadomo, jak grają. Trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić i się przeciwstawić, walczyć. Trzeba zagrać dobry mecz i tyle. Co będzie najważniejsze w tym czysto piłkarskim aspekcie? - Wydaje mi się, że musimy szybko strzelić bramkę, a jeśli to się uda, to nie możemy się cofnąć i czekać, aż Czarnogóra strzeli gola nam - trzeba ciągle iść do przodu i strzelić drugą bramkę. Według mnie, nie ma co się bać, trzeba zaryzykować i ich zaatakować. W kadrze pojawiło się wielu nowych zawodników. Macie poczucie, że jest trochę inaczej niż wcześniej, czy macie jakieś dodatkowe zajęcia, żeby się lepiej poznać? Ten aspekt ducha drużyny będzie bardzo ważny w meczu z Czarnogórą. - Spędziliśmy ze sobą tyle czasu, że nie trzeba było robić żadnych dziwnych, specjalnych zajęć. Kto się ma poznać, to się na pewno pozna. W czasie zgrupowania spaliście w hotelu Sielanka w Warce - zupełnie innym niż hotel w centrum Warszawy. Ta zmiana wyszła wam na dobre? - Takie wyciszenie od mediów, od miasta na pewno się przydało. Zresztą wszystko się jeszcze okaże, bo jeżeli wygramy z Czarnogórą, to wszyscy powiedzą, że było super, a jeżeli coś, nie daj Boże, nie wyjdzie, to wszyscy powiedzą, że jednak mogliśmy spać w mieście.