Santos to przede wszystkim ogromne doświadczenie w kwestii pracy z zespołami narodowymi, bo od 2010 nieprzerwanie pełni rolę selekcjonera. Jego drużyny od zawsze cechowała w pierwszej kolejności ogromna dyscyplina w obronie, co miało być fundamentem do osiągania sukcesów. Trzeba przyznać, że nieco się to gryzie z przekazem płynącym od przedstawicieli PZPN na czele z Cezarym Kuleszą o tym, że należy uwolnić ofensywny potencjał naszej reprezentacji. Głównym zarzutem Santosa w czasie jego pracy w reprezentacji Portugalii było bowiem właśnie to, że mimo posiadania na przestrzeni lat wielu wybitnie uzdolnionych ofensywnych graczy, takich jak Nani, Ricardo Quaresma, Bruno Fernandes, Bernardo Silva, Joao Felix czy oczywiście Cristiano Ronaldo, to Portugalczycy grają zachowawczo i raczej oddają pole rywalom. Pragmatyzm i wspólny język z gwiazdami Santosowi należne jest jednak oddanie, że o ile styl mógł wielu osobom nie odpowiadać, tak w większości miejsc w których pracował, mówiąc wprost, dowoził wynik. W klubowej piłce najpierw zdobył wszystko, co było do zdobycia na krajowym podwórku z FC Porto, a gdy przeniósł się do Grecji, to co prawda trofeów seryjnie nie wygrywał, ale swoją pracą wyrobił sobie tam taką markę, że w 2010 roku objął grecką kadrę. Z nią wyszedł z grupy na dwóch kolejnych wielkich imprezach, a w 2014 roku był o krok od awansu do najlepszej ósemki świata. Tym krokiem okazał się niewykorzystany rzut karny Theofanisa Gekasa, który sprawił, że ostatecznie po serii jedenastek to ćwierćfinału awansowała Kostaryka, co tym samym zakończyło pracę Santosa w tym kraju. Od tamtego momentu Greków nie oglądaliśmy na żadnym z dużych turniejów, a niespełna pół roku po mundialu w Brazylii przegrała na własnym stadionie z Wyspami Owczymi. To też jest pewien wyznacznik jego pracy. O jego czasie w reprezentacji Portugalii spokojnie można byłoby napisać całą osobną książkę, by tylko zmieścić wszystkie wątki, które miały miejsce przez 8 lat jego pracy z jedną z najbardziej specyficznych kadr na świecie. Bo jeśli kapitanem twojej reprezentacji jest Cristiano Ronaldo, to momentalnie twoja praca jednocześnie obraca się wokół dwóch skrajności. Z jednej strony masz okazję pracować z jednostką absolutnie wybitną, topową w całej historii dyscypliny, ale z drugiej strony twoim zdaniem jest też poradzenie sobie z całym bagażem mentalnym, jaki ta jednostka za sobą niesie. O ile Santosowi nie udało się zrobić z Portugalii zespołu grającego porywający futbol, to udało mu się coś być może znacznie trudniejszego - znalezienie wspólnego języka z Cristiano Ronaldo, co w kontekście naszej reprezentacji powinno być bardzo ważne, mając na uwadze, to jak wyglądała relacja chociażby Roberta Lewandowskiego z poprzednimi selekcjonerami. Santos potrafił znaleźć z Ronaldo wspólny język, rozumiał jego potrzeby i akceptował przywódczy styl bycia. Racjonalnie szachował siłami swojej gwiazdy, wiedząc, kiedy nie ma potrzeby ryzykowania jego zdrowiem, a kiedy trzeba pozwolić mu robić swoje. Tak jak w finale Euro 2016, kiedy zmuszony do zejścia z boiska Ronaldo wcielił się w rolę drugiego selekcjonera, a Santos zamiast odesłać go z powrotem na ławkę rezerwowych, to postanowił zrobić coś zupełnie przeciwnego - oddać mu miejsce na scenie i tym samym uwagę całego świata, czyli dokładnie to, co lubi najbardziej. Po kilku latach okazało się, że potrafi także to ego mocno zadrapać, ale do tego jeszcze dojdziemy. Portugalską kadrę przejmował w ciężkim dla niej momencie. CR7 i spółka najpierw odpadli już na etapie grupy z mundialu w Brazylii, a następnie zaczęli eliminacje Euro 2016 od domowej porażki 0:1 z Albanią. To było na początku września, pod jego koniec trenerem został Santos i Portugalia wygrała wszystkie mecze do końca eliminacji, spokojnie zapewniając sobie awans. On jednak nie ustrzegł się również swojej wstydliwej wpadki, bo w jednym ze sparingów na początku 2015 roku Portugalia przegrała z... Republiką Zielonego Przylądka. Tym sposobem dochodzimy do Euro we Francji, gdzie mało kto przewidywał, że Portugalczyków stać na jakiś duży wynik. W czasie przygotowań do turnieju przegrali bowiem dwukrotnie z Francją, porażki przyszły także z Anglią, a nawet Rosją czy Bułgarią. Zresztą sam turniej finałowy stał pod znakiem urywania się ze stryczka, bo mało brakowało, a droga Portugalczyków zamiast wzniesieniem trofeum na Stade de France zakończyłaby się kolejnym odpadnięciem w fazie grupowej. Santosa i jego piłkarzy uratowała jednak zmiana formatu turnieju, która zadebiutowała właśnie w 2016 roku. 24 drużyny zamiast dotychczasowych 16 sprawiały, że możliwe było wyjście nawet z 3. miejsca w grupie. Z tego skorzystali właśnie Portugalczycy, którzy w grupie z Austrią, Islandią i Węgrami zanotowali trzy remisy i tylko dzięki niezłemu bilansowi znaleźli się w 1/8 finału. Czytaj także: Santos zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski! Specjalista w psuciu polskich humorów Podobnie było w fazie pucharowej, gdzie spore problemy Portugalii sprawiła zarówno Chorwacja, jak i przede wszystkim Polska. W starciu z "Biało-Czerwonymi" los oddał jednak Santosowi to, co zabrał mu dwa lata wcześniej. Miejsce Gekasa zajął Jakub Błaszczykowski, którego strzał odbił Rui Patricio i to Portugalia znalazła się w najlepszej czwórce. Potem przyszła stosunkowo łatwa, w porównaniu z poprzednimi meczami, wygrana z oddychającymi rękawami Walijczykami, a następnie wygrana w najważniejszym meczu w całej zawodowej karierze Santosa, czyli oczywiście finał Euro 2016. To zresztą też mecz za który można mieć do niego największy szacunek, bo wygrał go pomimo, że wszystko dookoła aż krzyczało, że nie ma szans tego zrobić. Mecz z gospodarzem turnieju na stadionie w 90% wypełnionym jego kibicami, do tego kontuzja najważniejszego zawodnika drużyny już na początku meczu. Wtedy jednak pan Fernando wyczarował z kapelusza Edera, który jedną ze swoich pięciu bramek w reprezentacji strzelił akurat w wielkim finale. To był szczyt jego trenerskiej drogi i jego pracy z portugalską kadrą, do którego potem udało się nawiązać jeszcze w małym stopniu w premierowej edycji Ligi Narodów, której faza finałowa była rozgrywana właśnie w Portugalii i Santosowi udało się zgarnąć trofeum przed własną publiką. Jednak wokół wyników na dużych imprezach nieustannie krąży słowo "niedosyt". MŚ 2018: 1/8 finału, Euro 2020: 1/8 finału, MŚ 2022: 1/4 finału. Potencjał Portugalii na każdym z tych turniejów sięgał zdecydowanie dalej, a nie można w nieskończoność próbować tego samego, licząc, że tym razem efekt będzie inny. Dalsza współpraca Santosa i reprezentacji nie miała już większego sensu, bo jedna i druga strona ewidentnie potrzebowała zmiany. Mundial w Katarze był jednak dla niego ważny pod kątem pokazania swojego autorytetu. Mimo wspomnianej wcześniej estymy, z jaką traktował Ronaldo, to nie bał się w pewnym momencie pomóc drużynie, nawet kosztem zranienia ego swojego gwiazdora. Mowa oczywiście o posadzeniu Ronaldo na ławce rezerwowych w meczu ze Szwajcarią, co okazało się zbawienne w skutkach, bo wprowadzony w jego miejsce Goncalo Ramos ustrzelił hat-tricka i wprowadził swój zespół do ćwierćfinału. Wspomniane wyeliminowanie Polski nie było pierwszym ani ostatnim razem, kiedy Santos psuł humory polskim kibicom. Cztery lata wcześniej jego Grecja zepsuła nam otwarcie Euro 2012, a dwa lata później kibice niepocieszeni opuszczali Stadion Śląski, kiedy Portugalia wygrywała z "Biało-Czerwonymi" 3:2 na drodze do ostatecznego triumfu w całych rozgrywkach. Miał on też okazję współpracować z kilkoma polskimi piłkarzami w czasie swojej pracy klubowej. W PAOK-u spotkał się z Mirosławem Sznaucnerem, w FC Porto z Grzegorzem Mielcarskim, a w krótkim epizodzie w Panathinaikosie z Krzysztofem Warzychą i Emmanuelem Olisadebe. Sznaucner w wywiadach wspominał, że bardzo ceni sobie czas pracy z Santosem i właśnie z tego okresu wyciągnął bardzo dużo rzeczy, które procentują mu obecnie, gdy sam zaczyna pracę szkoleniowca. Po latach psucia polskich humorów wszystko wskazuje na to, że nowym zadaniem Santosa będzie ich poprawa. A jest co poprawiać. Kariera trenerska Fernando Santosa 1988-1994 - Estoril1994 - 1998 - CF Estrela1998-2001 - FC Porto2001-2002 - AEK Ateny2002 - Panathinaikos2003-2004 Sporting CP2004-2006 AEK Ateny2006-2007 Benfica2007-2010 PAOK Saloniki2010-2014 Grecja2014-2022 Portugalia Sukcesy Fernando Santosa FC Porto: mistrzostwo kraju, 2x Puchar Portugalii, 2x Superpuchar PortugaliiAEK Ateny: Puchar Grecjireprezentacja Portugalii: mistrzostwo Europy 2016, trzecie miejsce Pucharu Konfederacji 2017, Liga Narodów 2018/2019wyróżnienia indywidualne: 4x trener roku w Grecji, trener dekady(2000-2010) w Grecji, 2x najlepszy trener sportowy w Grecji, 2x najlepszy trener reprezentacyjny na świecie wg IFHHS(2016 i 2019)