Kiedy przed nieco ponad rokiem odbyło się losowanie grup eliminacyjnych do Euro 2024, powszechnie w Polsce mówiło się o niebywałym szczęściu naszej kadry. Czechy, Albania, Mołdawia i Wyspy Owcze jawiły się jako rywale, z którymi "Orły" bez problemu sobie poradzą i szybko wywalczą awans, a przy okazji przetestują różne warianty przed imprezą docelową. Zaskakujące ustalenia ws. Lewandowskiego tuż przed meczem. To może być przełom Rzeczywistość okazała się jednak znacznie bardziej skomplikowana. W czasie eliminacji Polacy zmienili selekcjonera, ale i to nie pomogło - dodatni bilans "Biało-Czerwoni" mają tylko... z Wyspami Owczymi. W ośmiu kolejkach zaliczyli trzy zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki. Piątkowe starcie z Czechami było meczem ostatniej szansy. Podopieczni Michała Probierza musieli wygrać, aby zachować jeszcze szanse na awans. Nie zdołali jednak tego zrobić, ostatecznie remisując 1:1. Teraz, aby zagrać na Euro, będą musieli przebijać się przez baraże. Polacy nie znają jeszcze swojego rywala w półfinale - poznają go, gdy zakończą się mecze we wszystkich grupach eliminacyjnych. Losowanie drabinki barażowej zaplanowano z kolei na 23 listopada (czwartek). Polska - Łotwa: Reprezentacja nie jest już magnesem na kibiców We wtorek Polacy zamknęli natomiast fatalny rok meczem towarzyskim z Łotwą. Kiedy starcie było kontraktowane, w federacji wyobrażono sobie, że będzie rozgrywane w zupełnie innych nastrojach. Tymczasem niespodziewanie urosło do rangi próby generalnej przed barażami. Protest łotewskich kibiców. Tego jeszcze nie było Kompromitujące wyniki kadry, ogólny zły klimat wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej, a do tego zimowa aura sprawiły, że na PGE Narodowym sporo było wolnych krzesełek. Jeszcze w poniedziałek, na dzień przed meczem, niesprzedanych pozostawało około 17 tysięcy biletów. Kibiców nie skusiła więc specjalna promocja, na którą zdecydował się PZPN. Przypomnijmy, że bilety I, II i III kategorii kosztowały odpowiednio 50, 70 i 90 złotych, podczas gdy jeszcze w trakcie eliminacji Euro za te same wejściówki trzeba było zapłacić kolejno 120, 180 i 240 złotych. Trybuny, zwłaszcza po stronie ławek rezerwowych, wyglądały wręcz przerażająco. Najlepiej obrazuje to wideo nagrane przez dziennikarza Interii Wojciecha Górskiego. Z PGE Narodowego Jakub Żelepień, Interia