Dla Kamila Jóźwiaka wtorek był wyjątkowym dniem - zagrał w końcówce meczu ze Słowenią i był to jego debiut w dorosłej reprezentacji Polski. 21-latek nie ukrywał po spotkaniu, że spełnił jedno ze swoich piłkarskich marzeń. Cztery dni wcześniej grał jeszcze w Sofii w spotkaniu drużyn młodzieżowych - "Biało-Czerwoni" ulegli Bułgarii aż 0-3. - Dla mnie to nie był łatwy czas, bo mieliśmy większe oczekiwania odnośnie spotkania z Bułgarią, byliśmy liderem grupy, chcieliśmy wygrać. Dostaliśmy bramkę po prostym błędzie, a wiedzieliśmy, że Bułgarzy się cofną i zmuszą nas do ataku pozycyjnego. Do tego momentu mieli tylko jedną sytuację, ale daliśmy im strzelić bramkę. I zrobiło się jeszcze trudniej - mówił Jóźwiak, który jest jednym z liderów reprezentacji U-21 prowadzonej przez Czesława Michniewicza. Prosto z Sofii Jóźwiak udał się do Jerozolimy, gdzie dołączył do pierwszej reprezentacji. - To był trochę głupi moment, bo zaraz po porażce wyjechałem. Starałem się jednak od tego wszystkiego odciąć. Miałem możliwość tylko raz trenować z pierwszą kadrą, ale wiedziałem, że ten trening może być dla mnie szansą i muszę się dobrze zaprezentować. Wydaje mi się, że to się właśnie udało, bo po treningu dostałem od trenera sygnał, że jest szansa na grę - przyznaje piłkarz. Wejście Jóźwiaka na boisko było o tyle dziwne, że dwie z trzech zmian trener Jerzy Brzęczek wykorzystał jeszcze w pierwszej połowie. - W głowie to gdzieś siedziało, że kontuzja i zmiana Kamila Glika nie były zakładane. Wiadomo, że zmiana dla Łukasza była zarezerwowana. Na ławce pozostało wielu świetnych zawodników, tym bardziej trudno mi było uwierzyć, że akurat ja dostanę szansę. Gdy poszedłem w drugiej połowie na rozgrzewkę, to szanse się trochę zwiększyły, ale później przy wyniku 2-2 Krzysztof Piątek się rozgrzewał. Strzeliliśmy jednak na 3-2 i trener wtedy mnie zawołał. Była huśtawka nastrojów, ale koniec końców super to się skończyło - opowiadał lechita. Jóźwiak przyznał, że od dłuższego czasu wiedział, że jest na szerokiej liście kandydatów do gry w reprezentacji Polski. - Już chyba od roku dostawałem sygnały, że jestem obserwowany. Wszystko zależało ode mnie i mojej formy w reprezentacji U-21 i w Lechu. Często przyjeżdżali asystenci selekcjonera, wyciągaliśmy wtedy wnioski i przemyślenia. Chyba po przegranym meczu z Zagłębiem Lubin trener Mazurkiewicz powiedział, że zadzwoni do mnie selekcjoner. Niekoniecznie muszę dostać powołanie, ale porozmawia o mojej najbliższej przyszłości w reprezentacji U-21 i pierwszej kadrze. Z trenerem rozmawiałem dopiero w dniu powołań, trzy godziny przed ich ogłoszeniem. Wtedy mi zakomunikował, że polecę do Sofii, a później dołączę do pierwszej reprezentacji - opowiada skrzydłowy Lecha. Jóźwiak nie chce mówić o finałowym turnieju Euro 2020 czy o grupie marzeń w tym turnieju. - Już po debiucie pytano mnie o to i ciężko mi było coś odpowiedzieć. Nie zastanawiałem się nad wyjazdem, nie widziałem nawet, kto awansował. Na razie skupiam się na dobrej pracy w klubie, bo przez dobrą grę tutaj mogę zasłużyć na kolejne powołanie. Wszystko zależy ode mnie. W marcu jest kolejne zgrupowanie i tyle. Mamy też robotę do wykonania z reprezentacją młodzieżową, tam też muszę dobrze wyglądać, bo sprawa awansu wciąż jest otwarta - zapewnia piłkarz. Możliwe jednak, że tej marcowej przerwy Jóźwiak nie doczeka już jako zawodnik Lecha. "Kolejorz" jako pierwszego chciał sprzedać Roberta Gumnego, ale obrońca nie prezentuje się w tym sezonie tak dobrze jak w poprzednim. Na kupno Jóźwiaka mogą być za to chętni. - Ja się nad tym nie zastanawiam. Mamy jeszcze mecze w tej rundzie i one są najważniejsze, bo pozycja nas nie zadowala. Jak już runda się skończy, to przyjdzie czas na takie rozmowy i przemyślenia. Wiele zależeć będzie od klubu, jego planu na mnie. Usiądziemy i rozważymy możliwości - kończy Jóźwiak, który w piątek powinien wystąpić w meczu z Piastem Gliwice. Początek - o godz. 20.30. Andrzej Grupa