Kamil Grabara w ostatnich tygodniach udowadnia, że polska szkoła bramkarzy ma się dobrze. 24-latek jest czołowym punktem formacji defensywnej FC Kopenhagi, niejednokrotnie ratując swoją drużynę w ciężkich momentach. Były golkiper Liverpoolu podkreśla, że zna swoją wartość, a co najważniejsze nie zamierza spoczywać na laurach, tylko jeszcze bardziej udoskonalać swoją grę. Okazuje się jednak, że dobra dyspozycja, zarówno w na ligowych boiskach, jak i w Lidze Mistrzów nie wystarczą, by młody zawodnik mógł liczyć na przychylne spojrzenie aktualnego opiekuna kadry, Michała Probierza. 51-letni szkoleniowiec znacznie bardziej ceni m.in. Łukasza Skorupskiego, czy też grającego w Serie B, Bartłomieja Drągowskiego. Taki stan rzeczy mocno irytuje nie tylko ekspertów, ale i zwykłych kibiców, którzy regularnie śledzą poczynania Grabary. W oczach wielu jest on naturalnym następcą Wojciecha Szczęsnego, który w przyszłości będzie rywalizował o miano pierwszego golkipera reprezentacji z równie utalentowanym Marcinem Bułką, który w ostatnim czasie robi prawdziwą furorę na boiskach Ligue 1. Z Kuleszą, ale bez Probierza. Selekcjoner pominięty, ależ decyzja UEFA Jak można było się spodziewać, żelazna hierarchia jest jednym z głównych aspektów pracy Probierza, za które zbiera on potężne cięgi od opinii publicznej. O ile łatwo zgodzić się z faktem, że Wojciech Szczęsny jest niekwestionowanym numerem 1, o tyle wysokie pozycje Drągowskiego oraz Skorupskiego mogą wywoływać spore kontrowersje. Były selekcjoner kadry młodzieżowej stawia na młodość i świeżość, jednak w przypadku obsady bramki trzyma się utartych schematów, które być może nie mają już prawa bytu. Kamil Grabara się nie hamował. Padły wymowne słowa o grze w kadrze Kamil Grabara w niedawnym wywiadzie dla kanału "FootTruck" postanowił się odnieść do sytuacji, podkreślając, że nie interesuje go bycie czwartym golkiperem kadry. Podkreślił również, że nikt ze sztabu Michała Probierza się z nim nie kontaktował. Zawodnik w mocnych słowach odniósł się również do aktualnej hierarchii pomiędzy słupkami. Podkreślił, że bazuje ona w głównej mierze na aktualnej formie czysto sportowej, a w jego słowach można było wyczuć sporą dozę ironii. W rozmowie z Łukaszem Wiśniowskim dodał również, że aktualnie jego kariera jest na takim etapie, że nie zamierza być trzecim bramkarzem reprezentacji, aczkolwiek rozumie, że Wojciech Szczęsny jest aktualnie nie do przeskoczenia. -"To oczywistość" - zaznaczył. Jacek Bąk nie wytrzymał. Chce się zrzec polskiego obywatelstwa. "Zostałem skrzywdzony" Dodał również, że w swoim aktualnym klubie gra bardzo dużo, a terminarz jest mocno napięty. Podkreślił, że jako piłkarz nie zamierza jeździć na zgrupowania, by siedzieć na ławce rezerwowych w każdym spotkaniu. Choć były zawodnik m.in. Ruchu Chorzów, czy też Liverpoolu jest na ten moment jednym z najlepszych golkiperów w Europie, nie ma większych szans, by wygryźć ze składu Wojciecha Szczęsnego. Zawodnik FC Kopenhagi zadebiutował z orzełkiem na piersi jeszcze za kadencji Czesława Michniewicza w wygranym 2:1 meczu Ligi Narodów z Walią. Warto podkreślić, że podopieczni Probierza 21 marca zmierzą się z Estonią w półfinale ścieżki A baraży - i jeśli im się powiedzie, to 26 marca zagrają z kimś z pary Walia - Finlandia.