<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-wlochy-serie-a,cid,659,sort,I" target="_blank">Serie A. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj!</a>Reprezentacja Polski w pięknym stylu wywalczyła awans na Euro 2016, a jednym z niekwestionowanych bohaterów eliminacji tych rozgrywek został Kamil Glik. Bez znakomitych interwencji środkowego obrońcy Torino "Biało-czerwoni" z pewnością mieliby ogromne problemy, żeby zapewnić sobie awans na finałowy turniej, który odbędzie się w lecie przyszłego roku we Francji. Glik to twardziel, który nigdy nie odpuszcza i zawsze walczy do końca. To znakomity zawodnik, ale też wojownik, którego nieustępliwość i serce do walki dla kadry są bezcenne. Nie jest zawodnikiem tak błyskotliwym jak choćby Robert Lewandowski, ale jego pozycja w reprezentacji jest równie mocna jak gwiazdora Bayernu Monachium. - Dla naszej kadry to zawodnik absolutnie kluczowy. To piłkarz wysokiej klasy, który w dodatku imponuje równą formą. Trener Nawałka rozpoczyna kompletowanie składu właśnie od Glika - mówi w rozmowie z Interią Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN-u do spraw zagranicznych i człowiek, który naszą reprezentację zna od podszewki. Niewielu wierzyło w to, że Glik da sobie radę w Italii Postępy, jakie Glik zrobił w ostatnich latach, są wręcz nieprawdopodobne. Jeszcze w eliminacjach mundialu 2014 popełniał proste błędy, a do kibicowskiego slangu po meczu z Ukrainą w Warszawie (kiedy zawodnik miał problem z opanowaniem piłki wrzuconej z autu) weszło określenie "Gliki-taka". Na piłkarza spadła wówczas lawina krytyki, z którą niewielu byłoby sobie w stanie poradzić. Dzisiaj z piłkarza Torino nikt już się nie wyśmiewa. Glik wystąpił w dziewięciu meczach eliminacji do Euro 2016 - wszystkie rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty. Opuścił tylko spotkanie z Gruzją (4-0) w Warszawie, ponieważ musiał pauzować za otrzymane wcześniej żółte kartki. Niepodzielnie rządził defensywą reprezentacji Polski, wielokrotnie swoimi ofiarnymi interwencjami ratował drużynę przed utratą bramki. Jednym z najbardziej pamiętnych momentów eliminacji była sytuacja ze spotkania ze Szkocją (2-2) na Stadionie Narodowym. Glik w pojedynku z jednym z rywali doznał rozcięcia łuku brwiowego, ale mimo zakrwawionej twarzy ani myślał schodzić z boiska. Kilka razy w trakcie meczu zmieniał koszulkę, bo na jego stroju pojawiały się plamy krwi. Kamil nie poddaje się łatwo. W Ekstraklasie wielkiej kariery nie zrobił - w barwach Piasta Gliwice prezentował się solidnie, ale niewielu wróżyło mu wielką karierę. W lecie 2010 roku trafił jednak do ligi włoskiej i wkrótce wyrobił sobie w Italii znakomitą markę. Dzisiaj jest kapitanem Torino, bożyszczem kibiców tego klubu i jednym z najlepszych środkowych obrońców w Serie A. Twardy w obronie, skuteczny w ataku Nie dość, że Glik bez zarzutu wykonuje swoje obowiązki w defensywie, to jeszcze potrafi strzelać gole. W ubiegłym sezonie zdobył dla Torino aż siedem bramek w meczach ligowych, co - jak na środkowego obrońcę - jest wynikiem rewelacyjnym. - Kamil potrafi odnaleźć się w polu karnym przeciwnika i świetnie gra w powietrzu. Większość bramek zdobywał po strzałach głową z odległości około dziesięciu metrów - opowiada Marek Koźmiński. - Glik to jednak przede wszystkim bardzo solidny defensor. Doskonale czuje się jako kryjący obrońca. Bardzo dobrze gra głową, jest świetnie przygotowany fizyczne. Gdyby cofnąć się o półtorej epoki do tyłu, to Kamil byłby klasycznym forstoperem światowego formatu - dodaje były reprezentant Polski. Jeśli chce się rozwinąć, musi zmienić klub Doskonałe przygotowanie atletyczne, dobra gra w odbiorze i świetna w powietrzu. Takiego zestawu cech nie powstydziłby się żaden środkowy obrońca. A które aspekty swojej gry Glik powinien jeszcze poprawić? - Kamil powinien popracować nad rozegraniem piłki od tyłu. Nie ma do tego predyspozycji. Szczególnie widać to, kiedy gra na pozycji pół-lewego środkowego obrońcy. Często wówczas zagrywa piłkę na lewo, co teoretycznie jest mniej korzystne dla partnerów z drużyny. Zaznaczam jednak, że to jest szukanie dziury w całym. Glik to już dzisiaj obrońca klasy europejskiej - mówi Koźmiński. - Myślę, że Kamil może się jeszcze rozwinąć, ale żeby to zrobić, musi zmienić klub. W Torino raczej nie zrobi już kroku naprzód. Klub nie ma większych szans na mistrzostwo Włoch ani na grę w Lidze Mistrzów. Uważam, że ten zawodnik może wskoczyć na wyższą półkę pod warunkiem, że zmieni otoczenie - dodaje 45-krotny reprezentant Polski. Giganci z Anglii i Niemiec chcą go mieć u siebie Glik jest związany kontraktem z Torino do końca czerwca 2017 roku, ale już od dłuższego czasu w prasowych spekulacjach jest łączony z transferem do któregoś z największych klubów Europy. W lecie niemieckie media donosiły, że poważnie zainteresowany sprowadzeniem Glika był VfL Wolfsburg. Wcześniej zawodnikiem interesowała się także Borussia Dortmund. Reprezentant Polski był obserwowany również przez wysłanników Manchesteru United, Tottenhamu i Manchesteru City, a ostatnio piłkarzowi ogromne pieniądze oferowało Galatasaray Stambuł. Od takich nazw może zakręcić się w głowie, ale Glik to nie jest facet, który łatwo traci kontakt z ziemią. - Na razie jestem skupiony tylko na tym, by dobrze grać w Torino. Nie zaprzątam sobie głowy plotkami na temat ewentualnego transferu - mówił kilka tygodni temu. Wydaje się jednak, że już za kilka miesięcy Torino dostanie w końcu za reprezentanta Polski ofertę nie do odrzucenia. Pytanie tylko, gdzie sam piłkarz będzie chciał kontynuować karierę. - Uważam, że najlepiej odnalazłby się w angielskiej Premier League lub w Bundeslidze. Ostatnio sporo mówiło się o propozycji z Galatasaray, ale ja bardzo chciałbym, żeby trafił do mocniejszej ligi niż turecka. Anglia lub Niemcy to byłyby bardzo ciekawe kierunki - przekonuje Marek Koźmiński. Na Euro 2016 nie przestraszy się nikogo Kamil Glik jest dziś wyceniany na 11 milionów euro, chociaż kibice Torino i reprezentacji Polski nie oddaliby go pewnie za żadną cenę. Takiego wojownika w zespole chciałby mieć także chyba każdy trener. Warto pamiętać, że chociaż to Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik najczęściej są na ustach kibiców, to pewnym punktem reprezentacji jest także twardy jak skała defensor Torino. Po meczu ze Szkocją na Hampden Park, kiedy Polacy cudem zdołali zremisować 2-2 po bramce w ostatnich sekundach, Glik mówił: "Pokazaliśmy dziś walkę do końca. Jestem dumny z tej drużyny od początku eliminacji. To moja, nasza reprezentacja. Cieszę się z tego, że jestem jej częścią". A nam pozostaje się cieszyć, że w sercu defensywy mamy piłkarza, który na Euro 2016 nie przestraszy się nikogo. Autor: Bartosz Barnaś