Polska pokonała Szwecję 2-0 w finale baraży i awansowała na mistrzostwa świata, które pod koniec roku odbędą się w Katarze. Polacy zostawili na boisku serce i sporo zdrowia. W tym gronie był Glik. Po meczu przyznał, że grał z naderwanym mięśniem i zastanawiał się nad zmianą. - Od pierwszej minuty grałem z kontuzją. Na pewno naderwałem mięsień dwugłowy. Na pewno będę miał dwa, trzy tygodnie przerwy - powiedział Glik w rozmowie z TVP. - Było mi ciężko zagrać piłkę, podać. Wahałem się, czy prosić o zmianę. Byłem gotowy na 50 procent - przyznał. Kamil Glik grał z kontuzją. Dotrwał do końca Glik grał bardzo dobrze i ponownie był prawdziwym przywódcą naszej defensywy. Wytrwał do końca. Podkreślił, że był to zbyt ważny mecz i nie mógł zejść z boiska. - Poza tym meczem nic mnie nie interesowało. Liczyło się tylko tu i teraz. To był nasz mecz dziesięciolecia - stwierdził. Glik przyznał też, że nie był to ładny mecz. Był jednak zachwycony efektem i czwartym awansem z rzędu na wielką imprezę. - Graliśmy tak, jak przyzwyczailiśmy. Nie graliśmy ładnie, ale to już nasza specjalność, zawsze te mecze wygrywamy minimalnie. Czwarty kolejny awans. Jestem dumny z siebie i swojej drużyny - zakończył.