To był jeden z najciekawszych ruchów ostatniego okna transferowego w Polsce. Było pewne, że latem Kamil Glik zmieni klub, ale długo nie było wiadomo, czy wróci do Polski. W końcu zdecydował się na grę w Ekstraklasie, a wybór padł na Cracovię. Dziś już jednak wiadomo, że do powrotu do reprezentacji droga jest bardzo daleka i wyboista. Co prawda Glik szybko wskoczył do pierwszej "11" Cracovii, ale z nim w składzie defensywa spisywała się słabo. W czterech spotkaniach straciła aż dziesięć bramek, ale trener Jacek Zieliński podkreśla, że nie wynikało to z winy Glika. I zapowiada, że zawodnik pełnię umiejętności pokaże dopiero wiosną. Kolejne konsekwencje pijackiej afery w młodzieżówce. Klub reaguje Teraz jednak już wiadomo, że 35-letni defensor jesienią zbyt wiele nie da zespołowi, ponieważ leczy uraz. W poprzednim sezonie Glik miał dwie poważniejsze kontuzje, a teraz znów będzie musiał pauzować. - Kamil "rozjechał się" na treningu w czasie padającego deszczu na śliskiej murawie. Prawdopodobnie doszło do lekkiego naderwania mięśni przywodziciela i myślę, że przerwa potrwa około trzech tygodni - podkreśla trener Zieliński. Polski bramkarz wyczynia cuda. Jest najlepszy w Europie Bez Glika jego zespół musiał radzić sobie w ligowym meczu z Lechem Poznań (1:1) oraz w spotkaniu Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin (1:0). A dziś krakowian czeka kolejne starcie - o godz. 19 zmierzą się na wyjeździe z Górnikiem Zabrze.