Po meczu z Argentyną Damian Szymański został zapytany, jak bardzo jest zadowolony. - W skali od jeden do dziesięć radość to dziesięć. Może dziewięć, bo przegraliśmy i gra nie była najlepsza. Ale liczy się awans. Fakty są takie, że to historyczny awans, pierwszy od 1986 roku - cieszył się po meczu nasz środkowy pomocnik. W drugiej połowie piłkarz AEK-u Ateny zmienił Krystiana Bielika. - Miałem zadanie defensywne. Miałem zastąpić Krystiana i skupić się, żeby "trzymać" środek. Trudno było cokolwiek zrobić, nawet jeśli odzyskaliśmy piłkę. Musimy to przeanalizować z trenerem, co teraz zrobić. Uczulał nas trener na wiele aspektów - przekazał po meczu Szymański. Czy plan na ten mecz był tak defensywny, jak wskazywał na to przebieg meczu? - Próbowaliśmy grać odważniej. Jak wszedłem, to mogę powiedzieć, że było bardzo ciężko utrzymać się przy piłce. Po Argentyńczykach w ogóle nie było widać zmęczenia. Cały czas mieli posiadanie piłki, my biegaliśmy. Fakt jest jednak taki, że wyszliśmy z grupy - zaznaczał. Damian Szymański chwali Wojciecha Szczęsnego Szymański mocno chwalił też Wojciecha Szczęsnego. Ten kolejny raz bronił jak w transie, dodatkowo broniąc rzut karny Leo Messiego. - Na pewno to turniej Wojtka. Dwa karne obronione w dwóch kolejnych meczach to historyczny wyczyn. Nie pamiętam kiedy tak było na mistrzostwach świata. Gratulacje dla niego, bo dzięki niemu jesteśmy w kolejnej rundzie - zaznaczył Szymański. I przeszedł już myślami do starcia z kolejnym rywalem. - Myślę, że Francja to podobny poziom jak Argentyna. Mają najlepszych piłkarzy na świecie. Ale mecz meczowi nie jest równy. Pamiętamy jak Polacy grali z Portugalią na Euro 2016 jak równy z równym. W piłce nigdy nic nie wiadomo. Pokazała to choćby Australia, pokonując Danię i wychodząc z grupy - stwierdził Szymański. Pomocnik został też zapytany o to, czy piłkarze na bieżąco byli informowani o sytuacji w meczu Meksyku z Arabią Saudyjską. - Wiedzieliśmy jaka jest sytuacja w meczu Meksyku. Wiedzieliśmy, żeby nie łapać głupich kartek, bo dwie kartki mogły nas wyeliminować, jakby się ten wynik utrzymał. Byliśmy na bieżąco informowani, zwłaszcza zawodnicy na ławce. Pod koniec meczu na boisku też. Skupiliśmy się na tym, żeby nie stracić bramki - opowiadał. Na koniec wziął w obronę trenera Czesława Michniewicza. - Trener jest szczęśliwy. Spadło trochę krytyki, na ten styl, jak graliśmy. Ale koniec końców, to dzięki też trenerowi jest ten awans - zaznaczył Szymański. Z Dohy Wojciech Górski, Interia