Jedna data na dobre wryła się w pamięć Pawła Dawidowicza. To 17 listopada 2015 roku. Właśnie wtedy Adam Nawałka pozwolił zadebiutować 20-latkowi z Benfiki Lizbona w dorosłej reprezentacji Polski. Choć obrońca pojawił się na boisku tylko na chwilę, zmieniając w końcówce meczu Michała Pazdana, wspomnienia z tego spotkania wciąż są u niego żywe. - Doskonale pamiętam debiutancki mecz w kadrze. Graliśmy wtedy z Czechami. To było już prawie 10 lat temu... - wspomina na początku rozmowy z Interią piłkarz Hellasu Werona. Gdy słyszy, że od tamtego czasu rozegrał w kadrze dokładnie 10 spotkań, tylko się uśmiecha. - Cóż, za dużo nie pograłem. Statystyki są więc, że jeden mecz na rok - lekko żartuje, choć w jego oczach widać, że ma apetyt na więcej. A co ważniejsze - jest w nich świadomość, że na niespełna dwa tygodnie przed rozpoczęciem Euro 2024 jest blisko pierwszej jedenastki reprezentacji Polski. Wreszcie podstawowy zawodnik. Czekał na to dziesięć lat Gdy pytamy, z czego wzięła się tak mała liczba występów, 29-latek namyśla się długą chwilę. Przecież przez cały czas był w orbicie zainteresowań kolejnych selekcjonerów. - Może po prostu tak było mi pisane? - znów uśmiecha się filozoficznie. Ale za chwilę wraca do tematu z powagą. - Tak poważnie, brało się to z dwóch głównych czynników: albo popełniałem błędy w klubie, albo trenerzy w reprezentacji szukali innych rzeczy, niż miałem do zaoferowania - odpowiada. Zgłębiamy ten temat i pytamy, czy teraz Dawidowicz czuje się wreszcie podstawowym zawodnikiem naszej kadry. Takim, bez którego trener Michał Probierz nie wyobraża sobie ustalenia wyjściowego składu oraz pewniakiem do gry podczas Euro. Oba baraże zagrał przecież od pierwszej do ostatniej minuty. - Staram się zachowywać spokój. Mamy przed sobą jeszcze dużo treningów i dwa mecze treningowe. To trener ustala skład na koniec. Ja robię wszystko, by pokazać, że zasługuję na to miejsce - deklaruje stoper Hellasu. W meczach barażowych Dawidowicz tworzył blok defensywny razem z Jakubem Kiwiorem i Janem Bednarkiem. Wiele wskazuje na to, że będzie to podstawowa trójka obrońców podczas nadchodzącego turnieju w Niemczech. Duma z meczu w Cardiff Nasz rozmówca jest szczególnie zadowolony z występu przeciwko Walii. W Cardiff nie pozwoliliśmy rywalowi na wyklarowanie wielu sytuacji strzeleckich i choć nie zdobyliśmy bramki, bezbramkowy remis doprowadził do zwycięskiej serii "jedenastek". - Jeżeli gramy na zero z tyłu ważny mecz, to zawsze wygląda dobrze - komentuje Dawidowicz, chwaląc przy tym współpracę z Bednarkiem i Kiwiorem. - W meczu z Estonią niestety straciliśmy bramkę, ale już przy stanie 0-5, a wtedy koncentracja nie była już na tak wysokim poziomie. Niemniej chciałbym, żeby każdy mecz kończył się na zero z tyłu - dodaje. Jednocześnie Dawidowicz nie przywiązuje wagi do ustawienia, jakie stosuje polska kadra. Nie zgadza się też ze stwierdzeniem, że gra na trójkę z tyłu jest dla niego korzystna w walce o skład. - Nie sądzę, żeby częste zmiany systemu stanowiły problem. Jeśli piłkarz jest ograny, robi to całe życie, to nie ma większego problemu z przystosowaniem się do sytuacji - dodaje. "Po prostu trener". Tak zmienił się Michał Probierz W rozmowie z Dawidowiczem nie może też zabraknąć wątku trenera Michała Probierza. Choć ten w Ekstraklasie debiutował pod wodzą Bogusława Kaczmarka, to właśnie za kadencji Probierza rozegrał pierwszy pełen sezon w Lechii Gdańsk. To dzisiejszy selekcjoner mocno postawił wówczas na 18-latka, ustawiając go na pozycji defensywnego pomocnika. A ten wyróżniał się na tyle, że wzbudził zainteresowanie samej Benfiki, do której przeniósł się po sezonie. - Trenera Probierza pamiętam doskonale dzięki naszej współpracy w Lechii. Chcę mu się mocno odwdzięczyć za szansę, jaką od niego dostałem. Ale tak naprawdę nie wiem, czy mam łatwiej dzięki naszej wspólnej przeszłości - Dawidowicz znów się uśmiecha. - Tak naprawdę muszę robić to samo, co u każdego innego trenera: udowadniać, że zasługuję na miejsce w składzie - dodaje. Jak przez dziesięć lat, które minęły od czasów Lechii zmienił się Michał Probierz? Dawidowicz chwilę zwleka z udzieleniem odpowiedzi. - Jest teraz bardziej doświadczony, bardziej stonowany. Po prostu trener - mówi, jakby to krótkie określenie opisywało Probierza lepiej, niż tysiące słów. 29-latek nie jest zresztą jedynym piłkarzem, który w swojej przeszłości zetknął się już z trenerem Probierzem. Karol Świderski, po zdobyciu jednej z bramek w kadrze, rzucił się w ramiona trenera, który wprowadzał go do gry w Jagiellonii. - Fajnie się takie obrazki ogląda. Czuć więź między nami a trenerem - mówi Dawidowicz. Dawidowicz nie boi się rywali. "To fajna grupa" Na koniec poruszamy jeszcze temat rywali podczas Euro, określanych przez wielu mianem "grupy śmierci". Obrońca znów zaskakuje swoim podejściem. - Uważam, że nasza grupa jest bardzo fajna - mówi niespodziewanie. I wyjaśnia dlaczego tak uważa: Na który mecz w turnieju czeka najbardziej? - Zdecydowanie na pierwszy. On daje drużynie najwięcej. Może dać nam dużo pewności siebie. Trzeba po prostu dobrze wejść w turniej - kończy obrońca Hellasu. Pierwszy, wyczekiwany przez Dawidowicza mecz, rozegramy w Hamburgu 16 czerwca o godzinie 15.00. Naszym rywalem będzie Holandia. W kolejnych dniach zmierzymy się także z Austrią (21 czerwca w Berlinie) oraz Francją (25 czerwca, Dortmund). Z hotelu reprezentacji Polski Wojciech Górski, Interia