Skrzydłowy Wisły zaczął w poniedziałek z kadrowiczami przygotowania do meczu z Kazachtsanem w ramach eliminacji do EURO 2008. Jakiego "Kosę" dostała kadra? Na pewno dojrzalszego i spokojniejszego, lepszego piłkarsko. Dawniej mówiłby: "Selekcjoner popełnia błąd, że mnie nie powołuje", albo "Na mojej pozycji grają słabsi ode mnie". Teraz niechętnie się wypowiada o dokonaniach kadry i uzasadnia: - Całe eliminacje byłem poza nią. Mówi też z pokorą: "W reprezentacji mogę grać na każdej pozycji. Występy w niej to sprawa priorytetowa! INTERIA.PL: Spodziewaliście się, że już teraz z Wisłą obejmiecie fotel lidera? KAMIL KOSOWSKI, pomocnik Wisły i reprezentacji Polski: Zawsze liczę na swój zespół. Udowodniliśmy, że wciąż potrafimy grać skutecznie i widowiskowo. Na potknięcia przeciwników nie liczę, bo one są wkalkulowane. Zdawałem sobie z tego sprawę, że Legia straci w końcu punkty. My też nie mamy ich kompletu, ale nasze straty są o dwa punkty mniejsze, niż te warszawian. Dla Ciebie ważne wydarzenie miało miejsce już w piątek. Leo Beenhakker powołał Cię na dwumecz z Kazachami i Węgrami. Tego się chyba nie mogłeś spodziewać po zapowiedziach Beenhakkera, że selekcja została zakończona? - Szczerze mówiąc, po pierwszych powołaniach, gdy zabrakło mnie w szerokiej kadrze, nie liczyłem na powołanie do reprezentacji. Przecież trener Beenhakker stworzył dobry kolektyw, który świetnie się prezentuje. Dlatego nie miałem złudzeń, a tu spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Bardzo się z tego cieszę i liczę na to, że wykorzystam szansę. To nie tak, że ja jadę na kadrę i na pewno w niej zostanę. To jest szansa, którą trzeba wykorzystać! Nie ukrywam, że kadry mi brakowało. Po kilkunastu miesiącach spotkam się z chłopakami. Przed wami Kazachstan, z którym gramy już w sobotę w Warszawie. - Niby łatwy rywal, a trzeba wygrać. Ten mecz porównać można do spotkania Wisły z Jagiellonią. Jeśli nie strzelisz szybko pierwszego gola, to masz ciężko. Innej opcji nie ma, jak wygrać ten mecz! Tylko to przybliży Polskę do awansu.Ja się zresztą na ten temat za bardzo nie mogę wypowiadać, bo całe eliminacje byłem poza kadrą. Ale jeżeli trener Beenhakker uzna, że mogę pomóc, to z chęcią to zrobię. W reprezentacji mogę grać na każdej pozycji. Występy w niej to sprawa priorytetowa! Jak w krótkim czasie reprezentacja może uzyskać wysoką formę, skoro większość jej kluczowych piłkarzy w swych klubach grzeje ławę, jak Radosław Matusiak w Heerenveen, a Maciej Żurawski momentami nawet nie łapie się do kadry meczowej w Celticu? - Sam przeżyłem na swojej skórze grzanie ławy w klubie. Byłem jednak powoływany do kadry i nie przeszkadzało mi to (siedzenie w klubie na ławce) w dobrych występach w kadrze i w awansie do mistrzostw świata! Reprezentacja to jest co innego, niż klub. Gra w niej pomagała mi w trudnych momentach. Mam nadzieję, a nawet wiem doskonale, że tak samo będzie z Maćkiem i Radkiem. Czy teraz, gdy zostałeś powołany do kadry możesz ocenić, że powrót do Polski był dobrym wyborem? - Nie mnie oceniać, ale z powołania bardzo się cieszę. Powziąłem sobie takie postanowienie, że jak w ciągu roku nie trafię do reprezentacji to... To nie wiem, co bym robił w czerwcu. A teraz wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze, żeby wskoczyć na dobre tory! Z jednej strony rozmyślałeś o końcu kariery, a teraz możesz pójść w przeciwnym kierunku i dzięki kadrze trafić do zachodniego klubu, w którym się będzie na Ciebie stawiało? - Kadra to najlepsze, co może być, żeby wypromować zawodników. Widać to po naszych piłkarzach. Nie chciałbym powiedzieć, że chciałem skończyć karierę. Natomiast umowa z Wisłą kończy mi się w czerwcu i będę wolnym piłkarzem. Na pewno kadra w tym wszystkim nie zaszkodzi. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL