Wśród powołanych nie ma młodego Bartłomieja Pawłowskiego z Malagi, jest za to weteran Mariusz Lewandowski z Sewastopola. Brakuje wracającego do formy strzeleckiej Pawła Brożka, jest natomiast powoli przebijający się do składu niemieckiego Augsburga Arkadiusz Milik. Selekcjoner powołaniami zagranicznych piłkarzy wzbudził sporo kontrowersji, stawiając na Sławomira Peszkę, czy Marcina Wasilewskiego. Fornalik jednak ze spokojem przyjął krytykę, zapewniając, że Peszko nabrał ogłady, a Wasilewski tak naprawdę zawsze był w reprezentacji, z krótką przerwą na szukanie klubu. Nadzieje rodzi wysoka forma Roberta Lewandowskiego i Artura Boruca. To od nich w dużej mierze mogą zależeć wyniki potyczek "Biało-czerwonych" na Ukrainie i w Anglii. W Sampdorii Genua zaczął grać od pierwszych minut Paweł Wszołek, dobrze do nowego klubu (FC Brugge - red.) wprowadził się Waldemar Sobota, a Adrian Mierzejewski z Trabzonsporu błysnął w Lidze Europejskiej, zdobywając bramkę i zaliczając asystę w meczu z Lazio. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda znakomicie. Boruc broni, "Mierzej" podaje, Sobota czaruje, "Lewy" strzela... Problem w tym, że już nieraz bywało tak, że piłkarze błyszczeli w klubach, a w kadrze stanowili zbieraninę nierozumiejących się przypadkowych nazwisk. Nie jedziemy na Ukrainę ani do Anglii w roli faworytów i nie zmienią tego niezłe występy Polaków w klubach. Jeśli ostatecznie przegramy eliminacje, będzie to porażka, którą zadaliśmy sobie sami i to dużo wcześniej, tracąc punkty w Mołdawii, czy u siebie z Ukrainą i Czarnogórą. Czy mamy prawo w ogóle marzyć o korzystnych wynikach w meczach z dobrze grającą ostatnio Ukrainą oraz Anglią, którą w historii pokonaliśmy raz, a zwycięskim remisem na Wembley chwalimy się już dokładnie 40 lat? Problem w tym, że teraz nie uratuje nas nawet remis w Londynie. Już raz jechaliśmy na Wembley po zwycięstwo. Skończyło się jak zawsze, choć gol Marka Citki świętowany był w Polsce co najmniej jak remis z naszym odwiecznym rywalem. Trener walczącej o awans z naszej grupy reprezentacji Czarnogóry Branko Brnović widzi dla Polaków szansę w meczu z Ukrainą. Choć to może bardziej "chciejstwo" z jego strony, bo korzystny wynik dla Polski będzie korzystny także dla jego zespołu. - Będę zadowolony z remisu w Anglii, ponieważ jestem przekonany, że Ukraińcy nie pokonają Polaków. W eliminacyjnej grupie H, w potyczkach między zespołami z czołówki, nikt do tej pory nie wygrał na swoim terenie. Mam nadzieję, że ten trend zostanie zachowany - twierdzi Brnović. I my mamy taką nadzieję, choć będzie to zadanie bardzo trudne. Ukraińcy rzutem na taśmę odzyskali ważny atut - kibiców. Jeszcze kilka dni temu wydawało się pewne, że mecz w Charkowie odbędzie się bez publiczności. FIFA zawiesiła jednak karę dla Ukrainy za rasistowskie wybryki, tym samy dwunasty zawodnik gospodarzy zostanie dopuszczony do rywalizacji. Kończy się ligowa kolejka w Polsce i Europie. Od poniedziałku przed oczami polskich piłkarzy stał będzie jeden cel: pokonać Ukrainę i Anglię. Mecze "Biało-czerwonych" o mundial być może będą też spotkaniami o głowę selekcjonera, który zwalniany jest już co najmniej od czerwca. Spokój (pozorny?) w tym temacie wciąż zachowuje prezes PZPN-u. - Jako prezes muszę trenera wspierać do ostatniego dnia, kiedy będziemy mieli szansę - powiedział Zbigniew Boniek podczas spotkania ze studentami. - Rannych liczy się po wojnie. Za dwa tygodnie będzie po temacie. Możemy pojechać do Rio albo nie. Wtedy się wyciąga wnioski - stwierdził prezes piłkarskiej centrali. Być może po temacie będzie już za kilka dni, jeśli nie wygramy w Charkowie. Cała Polska liczy jednak, że losy awansu rozstrzygną się w następny wtorek przed północą, a może dopiero za miesiąc po barażach. Niech niemożliwe chociaż raz stanie się możliwe. Po klęskach siatkarzy, siatkarek, koszykarzy czas na sukces. Autor: Waldemar Stelmach Dyskutuj na forum o najważniejszych meczach kadry Fornalika!