Tak robi wielu doświadczonych trenerów, którzy w ten sposób podtrzymują emocje wśród podopiecznych, nie pozwalają im spocząć na laurach. Zamiast wstrząsu, Portugalczyk wydał instrukcję, żeby grać dalej tak, jak przed przerwą, co dawało nam w pierwszej połowie prowadzenie 2:0. Być może uśpił tym czujność piłkarzy. Wypowiedź tę warto zestawić z tym, co powiedział Jan Bednarek, że w drugiej połowie on i jego koledzy myślami byli już na wakacjach i byli przekonani, że dowiozą korzystny wynik, a może nawet go poprawią spacerując po boisku. Wniosek z tych dwóch wypowiedzi jest taki, że naszym piłkarzom zabrakło instynktu samozachowawczego. Popadli w samozadowolenie, poczuli się zbyt pewnie. Ta kosztowna lekcja dla Santosa jest taka, że ma do czynienia z piłkarzami niezwykle podatnymi na zmiany nastrojów. Gdy walczą z silniejszymi, to wiedzą, że muszą przewagę techniczną zniwelować wysiłkiem fizycznym. Wydawało się po pierwszej połowie spotkania w Kiszyniowie, że w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami potrafimy już wykorzystać własną przewagę, ale oczywiście popartą dyscypliną i zaangażowaniem. Wszystko odwrócono wniwecz w drugiej części spotkania i znowu trzeba budować od nowa. Tak ekstremalnej huśtawki nie widzieliśmy od dawna, choć były tego symptomy w poprzednich spotkaniach za kadencji Santosa: z Czechami, potem z Niemcami. Dariusz Dziekanowski: Fernando Santos i jego sztab powinni zaglądać do... mediów społecznościowych piłkarzy Ma już kompletnie dość, "obnaża" Lewandowskiego jako kapitana kadry. "Schował się za plecami innych" Jednym z zadań portugalskiego selekcjonera jest i dalej będzie przebieranie ziarna od plew, czyli znalezienie takich piłkarzy, co do których będzie miał pewność, że im się chce, mogą z siebie wykrzesać maksimum możliwości. Trzeba być konsekwentnym i przeprowadzać dalej proces przebudowy drużyny. Należałoby zwrócić uwagę przede wszystkim na aspekty mentalne. Kolejne mecze kadry dopiero we wrześniu, więc jest czas na przemyślenia. Ale nawet na wakacjach Fernando Santos i jego współpracownicy mogą poniekąd popracować - wystarczy że od czasu do czasu zajrzą na Instagram lub Facebook. Po co? Pamiętamy jak wyglądało pożegnanie kadry z mundialem w Katarze późną jesienią ubiegłego roku. Większość piłkarzy tamtej kadry po ostatnim meczu (przegrana w 1/8 finału z Francją) od razu ruszyła na wakacje. Liderom drużyny nie przyszło do głowy, że tradycja i dobre obyczaje nakazują, by poświęcić tych kilkanaście godzin i pojawić się na lotnisku w ojczyźnie i wyjść do kibiców. Należy się to fanom, którzy jeżdżą czy latają za tą kadrą w najdalsze zakątki świata. Zamiast tego kibice już na drugi dzień po odpadnięciu kadry mogli sobie obejrzeć fotografie naszych piłkarzy z plaż czy basenów Brazylii, Malediwów i innych atrakcyjnych miejsc. Zastanawiałem się, czy po tej kompromitacji w Mołdawii nasi kadrowicze wykażą się przyzwoitością chociaż poza boiskiem i powstrzymają się przed dzieleniem się w mediach społecznościowych obrazkami z wakacji. Ze zwykłego poczucia przyzwoitości, szacunku do rozczarowanych ich fatalną postawą kibiców. Dla sztabu szkoleniowego to też cenna obserwacja, która w pewnym stopniu pokazuje, czy piłkarzowi zależy, czy taki występ spływa po nim jak po kaczce. A taka postawa niestety przekłada się potem na to, co prezentują na boisku. Rybus przedstawił swoją sytuację rosyjskim mediom. Mówi wprost o krytyce z Polski. "Dla mnie..."