Vladimir Petković faktycznie długo był rozważany jako następca Czesława Michniewicza. Prezesowi Kuleszy podobała się jego charyzma i sposób, w jaki prowadził Szwajcarię, z której uczynił nowocześnie grający zespół, który przed nikim nie pęka. Dość przypomnieć, że półtora roku temu, podczas Euro 2020, prowadzeni przez niego "Helweci" wyrzucili za burtę ówczesnych mistrzów świata - Francję. Gdy w miniony czwartek TVP Sport poinformowało, że Kulesza postawił jednak na Paula Bento, co ostatecznie okazało się nie być prawdą, Petković nie tracił nadziei. Z szefem polskiej federacji był umówiony, że do soboty uzyska odpowiedź. Obie strony miały nawet porozumienie co do długości i wysokości kontraktu, a nawet jeśli chodzi o skład sztabu trenerskiego. Co więcej, wizytę Petkoviciowi złożył w Szwajcarii sekretarz generalny PZPN-u Łukasz Wachowski. Telefon doświadczonego trenera milczał jednak nie tylko w sobotę, ale też w niedzielę. Vladimir Petković poczuł się wykiwany jak rok wcześniej Adam Nawałka, który miał już nawet sprawdzony przez prawników kontrakt, gdy prezes Kulesza zdecydował się sięgnąć po Czesława Michniewicza. Dlatego nie przekonamy się, czy Petković poradziłby sobie w roli selekcjonera "Biało-Czerwonych". Przejrzeliśmy jednak jego wszystkie zalety i kilka wad, jakie również znaleźliśmy u Bośniaka ze szwajcarskim paszportem. Jego jasna strona to m.in. kilkuletnia praca za darmo w Caritasie, a ciemna, to kulisy odejścia z Lazio. Jeszcze gorsze niż rejterada Paula Sousy z Polski. Vladimir Petković ma trzy paszporty Vladimir Petković urodził się w Sarajewie, które 15 sierpnia 1963 r., gdy przyszedł na świat, należało do Jugosławii. Później stało się stolicą niepodległej Bośni i Hercegowiny. W wieku 24 lat Vladimir, Bośniak z krwi i kości, przeniósł się do Szwajcarii i narodził się tam na nowo, a także został trenerem. Dostał też obywatelstwo, jakby mu paszportów brakowało. Wszak oprócz tego bośniackiego ma też ten chorwacki. W Bośni zaczął kopać piłkę w małym klubie Ilidża, ale jako siedmiolatek dołączył do młodzieży FK Sarajewo, które reprezentował także w seniorach. Później przeniósł się do Rudaru Prijedor, by w 1985 r. na rok wyjechać do drugoligowego FK Koper, z którym spadł do niższej ligi. Był pomocnikiem znanym z dobrej techniki. Szeroki świat miał o nim usłyszeć dopiero później, gdy w 1987 r. przeprowadził się do Szwajcarii, by reprezentować drugoligowy Chur 97. "Helweci" stali się jego drugą ojczyzną. Rok później przebił się do elity - FC Sion, który zmierzał po trzecie miejsce w kraju. Vladimir nie zrobił tam jednak wielkiej kariery. Rozegrał zaledwie sześć meczów, więc wylądował w drugoligowym FC Martigny-Sports, z którego wrócił do Chur. Druga liga była mu pisana. W niej też, w Bellinzonie, w wieku 34 lat został grającym trenerem. Zresztą stolica kantonu Ticino stanowiła dla niego magnes - wracał do niej aż czterokrotnie, czy to w roli piłkarza, czy trenera. Jasna strona Vladimira Petkovicia Po raz pierwszy pokazał, że jest w stanie dokonywać trenerskich cudów, gdy w 2008 r. dotarł z Bellinzoną do finału Pucharu Szwajcarii, gdzie uległ dopiero krajowemu gigantowi - FC Basel. Nie umknęło to uwadze szefostwa Young Boys Berno, które dało szansę Petkoviciowi. Przestawił zespół na rewolucyjne wówczas ustawienie 1-3-4-3 i zdobył wicemistrzostwo kraju. Po dwóch kolejnych sezonach został zwolniony 7 maja 2011 r., po remisie 1-1 z Luzerną, bo w tabeli wyprzedził go nie tylko FC Zurich, ale też FC Basel. 2 czerwca 2012 r. objął Lazio Rzym. Niespełna rok później zdobył z nim Puchar Włoch, pokonując w finale derbowego rywala - Romę, po bramce Senada Lulicia. To był kolejny ważny szczebel na jego trenerskiej drabinie. Od 1 sierpnia 2014 r. do 27 lipca 2021 r. był selekcjonerem Szwajcarii, którą prowadził w 78 meczach, osiągając świetną średnią punktową - 1.79. Wprawdzie Polska pokonała go po rzutach karnych w 1/8 finału Euro 2016. Na kolejnych ME zebrał jednak cenny trenerski skalp, w drodze do ćwierćfinału eliminując Francję. Szacunek budzi też jego wyjazdowy remis 3-3 w Lidze Narodów z Niemcami, jaki osiągnął w październiku 2020 r. - Nie sądzę, by Petković miał sobie nie poradzić z Lewandowskim i innymi gwiazdami reprezentacji Polski. W Lazio znakomicie się dogadywał z gwiazdami takimi jak Hernanes, Biglia, Ledesma, Lionel Scaloni, Gonzalez z Urugwaju, a przede wszystkim Miroslav Klose, który był mistrzem świata i królem strzelców mundialu. Wielką zaletą Petkovicia było indywidualne podejście do każdego piłkarza. Nie zapominał także o tych rezerwowych. Ma niesamowitą charyzmę, dzięki czemu bez krzyku potrafi dokręcić śrubę, ale robi to tylko wtedy, gdy trzeba - wychwalał Petkovicia w rozmowie z "Super Expressem" Marius Stankevicius, który pracował z tym trenerem w Lazio. Jest człowiekiem, który nie unika poświęceń nie tylko w pracy, ale też w życiu codziennym. Przez ponad pięć lat udzielał się charytatywnie w Caritasie kantonu Ticino, niosąc pomoc biednym i potrzebującym. Ciemna strona Vladimira Petkovicia Pierwszą wywrotkę w trenerskiej karierze zaliczył w Turcji. Z prowadzenia Samsunsporu zrezygnował 23 stycznia 2012 r., po niespełna siedmiu miesiącach pracy, gdy drużyna znalazła się w strefie spadkowej. Większą wpadkę miał na przełomie roku 2013 i 2014. To było coś gorszego niż rejterada Paula Sousy z Polski na przełomie 2021 i 2022 r. Petković miał ważny kontrakt, a jednak pozwolił sobie na negocjacje ze Szwajcarią, która 23 grudnia 2013 r. ogłosiła, że oto Vladimir zostanie jej selekcjonerem po MŚ 2014 r., gdy dotychczasowy trener Ottmar Hitzfeld przejdzie na emeryturę. Dla Lazio to było uderzenie w policzek. Klub uznał, że Petković złamał zasady, bez zgody pozwolił sobie na negocjacje z "Helwetami". I dyscyplinarnie odsunął go od prowadzenia zespołu i awaryjnie do treningów ściągnął Eduardo Reję, którego 1 lipca 2012 r. zastąpił właśnie Petković. Powstała szopka, którą znamy choćby z Wisły Kraków, gdy ta Henryka Kasperczaka zastępowała Wernerem Liczką, a pan Henryk, czując się nadal w roli trenera, przychodził na prezentację Czecha. Petković również publikował oświadczenie za pośrednictwem swego prawnika, że "jest zaszczycony nadal być trenerem Lazio". Ogłaszał to 2 stycznia 2014 r., gdy kolejny trening prowadził już Reja. Od lutego ubiegłego roku Petković jest bez pracy, po tym jak odszedł z Girondins Bordeaux. 59-letni szkoleniowiec na pewno nie powiedział ostatniego słowa na rynku trenerskim. Dziś jednak może tylko z zazdrością spoglądać na to, jak dobrze płatną pracę, wedle niektórych doniesień nawet w wysokości trzech milionów euro rocznie, otrzymuje starszy o dziewięć lat Fernando Santos. Orędownikiem zatrudnienia Petkovicia był nie tylko ekspert Polsatu Sport i bliski znajomy prezesa Kuleszy Tomasz Hajto, ale spora część kibiców "Biało-Czerwonych".W ankiecie Sport Interia zwyciężył właśnie Bośniak ze szwajcarskim paszportem, który zyskał aż 20 procent głosów. Czytaj też: Koźmiński ciska gromy: Reprezentacja Polski ośmieszona, PZPN umył ręce! \