Mimo, że Polacy do przerwy prowadzili 2-0 po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego, "zdołali" ulec bardzo nisko notowanej Mołdawii 2-3, przez co ich sytuacja w eliminacjach mistrzostw starego kontynentu stała się bardzo problematyczna. To czarny dzień dla polskiej piłki nożnej, dlatego już chyba wszyscy eksperci i kibice zdążyli się wypowiedzieć po szokującej klęsce. Oczywiście jak zwykle w takich momentach w język nie gryzł się legendarny bramkarz reprezentacji z lat 70. XX wieku, Jan Tomaszewski, który ciskał gromy na łamach Superexpressu: Maia Sandu, prezydent Mołdawii chwali swoich piłkarzy "To, co zrobił Kędziora, nie zagrałby tak nawet junior. To była druga asysta. Ostatnia sprawa. Kamiński miał sytuację na 3:1. To podanie było fatalne. Czemu on nie strzelał? Trzeba rozliczyć piłkarzy za to." Wśród gromów, które padają na reprezentantów Polski umyka szacunek i uznanie dla zawodników Mołdawii, przed meczem skazywanym na pożarcie. Mołdawianie swoją dzielną postawą zasłużyli na wygraną, do której poniósł ich bardzo głośny stadion Zimbru w Kiszyniowie, jakże inny od momentami cichego niczym biblioteka Stadionu Narodowego w Warszawie. To historyczny sukces post-sowieckiej republiki - Mołdawia z kolei nigdy nie wygrała z przeciwnikiem - tak wysoko notowanym. Postawę swoich piłkarzy doceniła Prezydent Mołdawii, Maria Sandu, mówiąc: Wszystkie tabele grupowe kwalifikacji do mistrzostw Europy można obejrzeć TUTAJ. W jednym z materiałów z Kiszyniowa, stolicy Mołdawii, wysłannik Interii opisywał sytuację ekonomiczną w tym kraju. Średnia pensja w Mołdawii? To pewnie około 7-8 tysięcy lejów. To kwota wahająca się więc od około 1600 a 1800 złotych. Choć trudno w to uwierzyć, jeszcze do niedawna minimalna pensja w tym kraju wynosiła zaledwie... 230 zł (1 tys. lejów mołdawskich). Tyle mołdawskie prawo gwarantowało pracownikom sektora publicznego. W ostatnich latach "minimalną krajową" podniesiono do odpowiednika ok. 630 zł, a więc 2775 lejów mołdawskich. Jednak minimalna emerytura w przeliczeniu na naszą walutę wciąż wynosi zaledwie... 280 zł (1200 lejów). Maciej Słomiński, INTERIA