Dariusz Wołowski, Interia: Co pan czuł w 49. minucie gry, gdy Daniele Orsato wskazał na rzut karny? Jerzy Dudek (były bramkarz reprezentacji Polski): -Że jest realna szansa na punkt zwrotny w tym historycznym spotkaniu. Wiadomo kto w drużynie narodowej wykonuje jedenastki i z jaką robi to skutecznością. Karny to nie jest gol, chyba, że do piłki ustawionej 11 metrów od bramki podchodzi Robert Lewandowski. Gdybyśmy jego nie mieli, byłyby nerwy, niepewność, tymczasem Bozia dała nam napastnika tej klasy, który potrafi uderzyć perfekcyjnie pod największą nawet presją. Ile razy to widzieliśmy, jak Robert zwalnia nogę, a bramkarz nie wytrzymuje i kładzie się w lewy róg zostawiając prawy, gdzie toczy się piłka. Wciąż to robi, wciąż nabiera na to bramkarzy, co jest świadectwem perfekcji wykonania. Karnego wywalczył Grzegorz Krychowiak, który pojawił się na boisku po przerwie. - Pochwalmy Czesława Michniewicza za to, że potrafił reagować i nie bał się tego zrobić natychmiast. Jackowi Góralskiegu "zagotowała" się głowa, popełnił bezsensowny faul w środku boiska. Selekcjoner nie czekał. Sięgnął w przerwie po Krychowiaka, który zagrał jak za najlepszych lat w Sevilli. Żeby takiego kogoś jak Krychowiak wysłać na ławkę, trzeba mieć z nim dobre relacje i umieć mu wytłumaczyć swoją decyzją. Michniewicz potrafi rozmawiać z zawodnikami. Krychowiak wyszedł na boisko naładowany energią, a nie nadąsany. Piotr Zieliński to kolejny z bohaterów meczu ze Szwedami, który za często zawodził w poprzednich spotkaniach. - Nie wiem, czy to był jego wielki występ, ale przy golu zachował się jak Lewandowski. Zabrał piłkę ostatniemu obrońcy i pokazał instynkt killera, którego tak często mu wszyscy odmawialiśmy. Szwedzi stracili nadzieję, że sprawę awansu na mundial w Katarze można jeszcze odwrócić. Do karnego były symptomy wskazujące na zwycięstwo Polski nad Szwecją? - Kluczowe były dwie interwencje Wojtka Szczęsnego. One utrzymały drużynę Michniewicza w grze. Wojtek stanął na wysokości zadania w chwili, gdy Polska najbardziej tego potrzebowała. W takim spotkaniu jak to ze Szwecją musi zagrać wiele czynników. Zagrało. Paulo Sousa chciał się pozbyć z kadry Kamila Glika, tymczasem u Michniewicza gra on nawet z kontuzją. - Sousa szybko się zorientował, że Glik jest liderem naszej defensywy. Daje przykład, kieruje kolegami, ma wpływ na Jana Bednarka, inni idą za jego przykładem. Klasę piłkarza opisuje coś więcej niż jego umiejętności. Waleczność, poświęcenie, charyzma Kamila sprawia, że drużyna narodowa wciąż nie może się bez niego obyć. Są piłkarze, którzy grają dla drużyny i tacy, którzy definiują jej charakter. Glik to ten drugi przypadek. Tak się składa, że zawodnicy, o których mówimy, najbardziej rozczarowali kibiców podczas mundialu w Rosji. - Pamiętam jak po mundialu w Korei i Japonii w 2002 roku marzyłem o okazji do rewanżu. Do dziś trudno mi ją odżałować. Lewandowski, Glik i inni na nią zapracowali. Katar to była dla nich zapewne ostatnia szansa na występ w finałach mistrzostw świata. Porażki bolą, ale uczą. Liderzy kadry wiedzą co zrobili źle cztery lata temu. Pojadą do Kataru skromniejsi, a jednak bardziej zdeterminowani i może to okaże się kluczem do sukcesu. Co Michniewicz powinien zmienić w tej drużynie? - Żeby grała aktywnie, wysokim pressingiem. Żeby każdy mecz przypominał drugą połowę spotkania ze Szwedami, a nie pierwszą. Musi szukać nowych piłkarzy, zwiększać rywalizację w kadrze. Sebastian Szymański dostał szansę i ją wykorzystał, tak jak Krystian Bielik, czy Jakub Moder. Drużyna nie może się obejść bez zawodników doświadczonych i charyzmatycznych, ale musi mieć też piłkarzy młodych, gniewnych i głodnych. Podoba mi się, że Michniewicz nie odciął się od Sousy grubą kreską, ale korzysta z tego co Portugalczyk zrobił dobrze lub źle. Matty Cash to piłkarz, który dużo ma do zaoferowania drużynie narodowej. Bartosz Bereszyński nie jest może spektakularny w grze, ale gwarantuje solidność - nawet na pozycji lewego obrońcy, której nie lubi. Michniewiczowi wciąż wypomina się trudną przeszłość. 711 rozmów z "Fryzjerem". - Ja bym to już zostawił w spokoju. To dobry trener, który zna realia polskiej piłki, jest pasjonatem, kocha to co robi i ma dobry kontakt z piłkarzami. Mecz ze Szwecją był dla niego życiowym egzaminem, który zdał. I duża w tym zasługa jego własnych decyzji. To trener z charyzmą, co daje podstawy, by marzyć o dobrych wynikach w Katarze. Może przeżyjemy coś w stylu Euro 2016, zamiast tego co widzieliśmy na mundialu w Rosji i na Euro 2020. Ale nie chciał pan być w sztabie Michniewicza. - Zrezygnowałem z propozycji, bo chciałem być lojalny wobec Adama Nawałki. Nawałka pierwszy zaproponował mi współpracę. Był już dogadany z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą, wszystko wskazywało na to, że wróci do reprezentacji. Kulesza postawił jednak na Michniewicza, który też chciał mnie widzieć w swoim sztabie. Odpisałem mu, że życzę powodzenia, będzie trzymał kciuki za drużynę. I dziś cieszę się ze wszystkimi. Wyjazd do Kataru to wielka sprawa od strony finansowej, sportowej, każdej. Przez co najmniej kilka miesięcy tysiące kibiców będą inaczej patrzyły na cały polski futbol. Rozmawiał Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ: Szwedzkie media po porażce z Polską. "Studnia bezdennego żalu" Łzy Michniewicza. Tak do tego doszło Paulo Sousa wbił szpilkę Polakom