Zimny prysznic, nocne koszmary, czy leci z nami pilot, pole karne Polaków z masła - takie skojarzenia nasuwały się po I połowie. Amerykanie sprawili nam w niej lanie, jakby pomylili sobie środę z Wielkanocnym Poniedziałkiem. Strzelili dwa gole po stałych fragmentach gry, a mogli ich strzelić ze cztery. "Jankesi" bili nas na głowę przygotowaniem fizycznym. Startowali do piłki, jakby siedzieli w najnowszym modelu ferrari, podczas gdy nas rzęzili starym polonezem. - Nie przez przypadek trenujący Niemców podczas ostatniego mundialu Jurgen Klinsmann recepturę przygotowania fizycznego drużyny przywiózł ze Stanów. Amerykanie są w tym po prostu najlepsi - podkreślał medalista z igrzysk w Barcelonie Grzegorz Mielcarski. Obrona zaspała po raz pierwszy już w 12. min, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Landona Donovana nikt z naszych obrońców nie wyskoczył do Carlosa Bocanegry, więc ten z 5 m głową skierował piłkę do siatki w krótki róg. Artur Boruc pewnie nie sięgnąłby piłki, ale wystartował do niej tak jakoś bez przekonania. Zdecydowania nie zabrakło za to Timowi Howardowi, który po pół godzinie w dobrym stylu obronił techniczny strzał Dariusza Dudki zza pola karnego, a chwilę wcześniej uderzenie Jacka Krzynówka po indywidualnej akcji. Te dwie sytuacje nie oznaczają, że mieliśmy przewagę. Nie udało nam się stworzyć żadnej nie sto, ale choćby 90-procentowej sytuacji. Amerykanie nie mieli zamiaru czekać, aż się Orły Leo obudzą. W 35. min zadali drugi powalający cios. Z rzutu rożnego podawał Donovan, a główką do siatki wbijał piłkę Oguchi Onyewu. Marcin Wasilewski próbujący kryć Onyewu przewrócił się, a Boruc nie wyszedł do dośrodkowanej w pole bramkowe piłki. Leo próbował uspokoić grę naszych. Z trybun trzymał za nich kciuki nawet prezes PZN-u Apoloniusz Tajner. Beenhakker w przerwie przemeblował zespół. Dudka został wysłany do ratowania defensywy. Zamienił się miejscami z Arkadiuszem Radomskim, któremu nie udał się powrót do kadry po kontuzji. I "Dudi" dwukrotnie uratował nas od jeszcze sromotniejszej porażki. Ale nawet on nie był w stanie zaradzić na piękny strzał z rzutu wolnego Eddie Lewis, po którym porażka stała się klęską. Paweł Brożek miał udowodnić, że nadaje się do składu na Euro. Nie dostawał jednak podań otwierających drogę do bramki, bo w naszej drugiej linii aż roiło się od strat. Z drugiej strony wprowadzony po przerwie Radosław Matusiak był aktywniejszy od "Brozia". Nie bał się walki fizycznej z silnymi Amerykanami, wracał pod własne pole karne, by pomóc w rozegraniu piłki. Dwa razy groźnie uderzył. "No strzelmy taką samą bramkę, jak oni! Bieganko!" - zachęcał Orłów z trybuny prasowej Jacek Gmoch, gdy Łukasz Garguła wykonywał rzut wolny z identycznego miejsca, co Donovan w 12. min. Garguła podał nieźle, ale Amerykanie twardo przykryli Polaków w "szesnastce" i nikt nie zdołał oddać strzału. Michał Białoński, Kraków Polska - USA 0:3 (0:2) Bramki: Carlos Bocanegra (12. głową), Oguchi Onyewu (35. głową), Eddie Lewis (73. wolny). Żółte kartki: Marcin Wasilewski (Polska), Josh Wolff (USA). Sędzia: Anders Hermansen (Dania). Widzów: 22 000. Polska: Artur Boruc - Marcin Wasilewski, Jacek Bąk, Arkadiusz Radomski (63. Michał Goliński), Grzegorz Bronowicki - Łukasz Piszczek (46. Wojciech Łobodziński), Dariusz Dudka, Mariusz Lewandowski, Jacek Krzynówek (46. Euzebiusz Smolarek) - Maciej Żurawski (46. Łukasz Garguła) - Paweł Brożek (46. Radosław Matusiak). USA: Tim Howard - Steve Cherundolo (72. Jonathan Spector), Carlos Bocanegra, Oguchi Onyewu (63. Jay Demerit), Heath Pearce (85. Benny Feilhaber) - Clint Dempsey, Michael Bradley, Ricardo Clark, Landon Donovan (64. Eddie Lewis) - Eddie Johnson, Brian Ching (64. Josh Wolff).