A w piłkę zaczynał kopać w wieku czterech lat - na początku w Chrzcicielu, a potem w Gromie Tychy. Najpierw były przede wszystkim napastnikiem. - Był bardzo nieśmiały, lecz z treningu na trening odważniejszy - wspomina Krzysztof Berger, pierwszy trener Jakuba na stronie internetowej Gromu. U Kiwiora półki się uginają I dodaje: - Niebywały ciąg za piłką, bardzo energiczny, chętny do biegania. Od małego bardzo skuteczny. Strzelał wiele bramek w turniejach halowych. W domu to się chyba półki uginają od trofeów dla najlepszego zawodnika i króla strzelców. Razem ze mną przeszedł do nowo założonego klubu Grom. Z powodu braku zawodników ze swojego rocznika trenował wyłącznie ze starszymi piłkarzami i zdaje się, że wyszło mu to na dobre. Kolejnym klubem był GKS Tychy. Kiwior trenował tam w juniorach i był szykowany do debiutu w pierwszej drużynie, kiedy dostał zaproszenie na testy do Anderlechtu Bruksela. Do Belgii pojechał na dwa tygodnie i to wystarczyło, by został zawodnikiem tego klubu. Starały się o niego też drużyny polskie i Borussia Dortmund, ale postawił na Anderlecht. GKS miał za niego dostać zaledwie 13 tys. euro (wg Transfermarkt). Polski Roberto Carlos Wydawało się, że kariera stoi otworem, zwłaszcza że Kiwiora okrzyknięto w Belgii "polskim Roberto Carlosem". Z zespołem U-17 zdobył mistrzostwo kraju, a w finale o wygranej zdecydowała bramka Polaka. Potem zagrał też w młodzieżowej Lidze Mistrzów, ale do pierwszej drużyny się nie dostał. Nagle razem z menadżerami (zawodnika prowadzi polska-słowacka agencja) zrobili zaskakujący ruch i przeniósł się do ligi słowackiej do FK Zeleziarne z małej miejscowości Podbrezova (3 tysiące mieszkańców). - W Anderlechcie rozwijałem się dobrze, zagrałem nawet w sparingu pierwszej drużyny, ale nie czułem, by wszystko szło w tym kierunku, że na stałe trafię do seniorów. Wydaje mi się, że nie było szans na grę w pierwszym zespole. A mi bardzo zależało, by znaleźć klub, w którym będę występował w seniorach i najlepiej w najwyższej lidze - tłumaczył Kiwior w "Łączy Nas Piłka". Dwie godziny Kiwiora do domu Z FK Zeleziarne spadł ze słowackiej ekstraklasy i znów szukał klubu. Już wcześniej wpadł w oko działaczy MSK Żylina, który chętnie ściągali utalentowanych młodzieżowców. Wyłożyli za Polaka 250 tys. euro. Tam trafił pod skrzydła dobrze znanego w Polsce Pavola Stano, który z piłkarza stał się trenerem - obecnie prowadzi Wisłę Płock. I tam zaczął na poważnie dorosłe życie piłkarza. W Brukseli towarzyszył mu tata. Na Słowacji żył na własny rachunek, ale ze świadomością, że rodzinne Tychy są oddalone zaledwie o dwie godziny drogi. W Żylinie grał dwa sezony. Zdarzało się, że występował też w drugoligowych rezerwach klubu. Ostatni raz w drugiej drużynie zagrał wcale nie tak dawno temu, bo 15 maja 2021 roku. Zdecydowanie częściej występował w pierwszym zespole. Przez dwa sezony zaliczył ponad 60 występów, w tym zaledwie pięć jako zmiennik. - Dostałem czas, by się zaaklimatyzować. Zawsze byłem w kadrze meczowej, a więc byłem brany pod uwagę. Podobało mi się to, że trener dużo ze mną rozmawiał, mówił czy będę grał i wyjaśniał, dlaczego w tym spotkaniu akurat nie - podkreślał Kiwior. Debiut w Serie A po trzech miesiącach Kolejnym krokiem była włoska Serie A. Jeszcze 29 sierpnia 2021 roku Kiwior zagrał przeciwko Spartakowi Trnava, a dwa dni później, w ostatnim dniu okienka transferowego, podpisał kontrakt ze Spezią. Włosi postanowili wyłożyć za niego 2,2 mln euro. Polak na debiut czekał trzy miesiące, ale trener Thiago Motta widział w nim ogromny potencjał. Od pierwszego meczu - 1 grudnia 2021 roku - przeciwko Interowi Mediolan właściwie grał bez przerwy w podstawowym składzie - tylko dwa razy był rezerwowym, a raz pauzował za żółte kartki. W sumie w Spezii wystąpił 43 razy. Najpierw grał jak defensywny pomocnik, ale po zmianie trenera - Luca Gotti widział w nim zwykle lewego stopera w ustawieniu z trzema obrońcami. Kolejnym ważnym momentem był debiut w reprezentacji Polski. Kiwior regularnie grał w kadrach młodzieżowych już od U-16. W czerwcu ubiegłego roku dostał powołanie od Czesława Michniewicza na mecze Ligi narodów. Zadebiutował 11 czerwca przeciwko Holandii. Młody pewniak na mundial w Katarze "Ma wielki potencjał. Podczas rozgrzewki pomyślałem: Kim jest ten facet? Potem w trakcie meczu zobaczyłem, że jest nadzwyczajny" - tak o Kiwiorze mówił Lewandowski. Młody Polak nie tylko zaskoczył kapitana drużyny, ale przekonał też selekcjonera. Na tyle, że ten nie tylko wziął Kiwiora na mistrzostwa świata, ale zdecydował, że będzie podstawowym obrońcą. W Katarze zagrał we wszystkich spotkaniach od pierwszej minuty. Teraz rozpocznie podbój Premier League. Arsenal gra czwórką obrońców. Najpoważniejszym konkurentem dla Polaka będzie Brazylijczyk Gabriel Magalhaes. Choć Kiwior oczywiście może być wystawiany tez na lewej obronie i jako defensywny pomocnik. Tam też konkurencja w zespole Mikela Artety jest bardzo duża.