Sebastian Staszewski, Interia: - Przed sezonem zapowiedziałeś, że chciałbyś opuścić Lech Poznań z mistrzostwem Polski. I słowa dotrzymałeś. Z Bułgarskiej wyjedziesz więc spełniony? Jakub Kamiński: - Chciałem odejść z dubletem, ale niestety w finale Pucharu Polski przegraliśmy z Rakowem Częstochowa... Cieszę się jednak, że przynajmniej wygraliśmy wyścig o mistrzostwo i z Lecha mogę odejść z tytułem. A więc marzenie się spełniło. Udało się zrealizować cel, który mieliśmy przed sezonem. Jak zapamiętasz moment, w którym sędzia Paweł Raczkowski zakończył mecz Zagłębia Lubin z Rakowem? To wtedy formalnie zostaliście mistrzami. - To była radość nie do opisania. Ja przeżywałem to po raz pierwszy. To było niesamowite! Stałem jak wryty i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Dopiero później dotarło do mnie, że kolejkę przed końcem sezonu znów jesteśmy mistrzami. Mieliście moment zwątpienia? Bo na finiszu wydawało się, że wszystkie karty mają w rękach zawodnicy Rakowa. - Nie. Trener Maciej Skorża i doświadczeni zawodnicy od razu powiedzieli, że ich zdaniem Raków nie wygra wszystkich trzech meczów, bo to zbyt duża presja. I tak się stało. Raków nie wygrał dwóch spotkań z rzędu, gdzie przez całą rundę wiosenną coś takiego im się nie zdarzyło. Wątpliwości mogły się u niektórych pojawić, ale trener i starsi koledzy powtarzali: "Skupmy się na sobie, każdy kolejny mecz traktujmy jak finał". Tak zrobiliśmy. W tych ostatnich pojedynkach Raków nie wytrzymał ciśnienia. A my wytrzymaliśmy. Tak jak w Gliwicach, gdzie w drugiej połowie nie mogliśmy stworzyć żadnej dobrej sytuacji, a wygraliśmy 2-1. Tak się zdobywa mistrzostwo. Ostatnie mistrzostwo Lecha to sezon 2014/2015. Miałeś wtedy 13 lat i dopiero kilka miesięcy po tytule dołączyłeś do akademii Kolejorza. Jaki jest smak pisania własnej historii? - To trudne do opisania. Natomiast tamte chwile pamiętam bardzo dobrze. Klub zdobył tytuł w maju, a ja przyszedłem do Lecha w sierpniu. Te mistrzostwo zainspirowało mnie zresztą, żeby wybrać Kolejorza. Później zostałem zaproszony na Bułgarską na mecz z FC Basel, to było moje pierwsze spotkanie na Lechu. Powiedziałem sobie wtedy, że zagram w europejskich pucharach i, tak jak starsi, koledzy, zdobędę mistrzostwo. I marzenia trzynastoletniego Kuby zostały spełnione. Bo i zagrałem w Lidze Europy, i zdobyłem tytuł. Jesteś zadowolony ze swoich statystyk? W 31 ligowych meczach zdobyłeś 9 bramek i zanotowałeś 8 asyst. - Po części zrealizowałem swoje plany. Chciałem zdobyć tytuł i być liderem zespołu. To się udało. Zdaję sobie sprawę z tego, że runda jesienna była w moim wykonaniu znacznie lepsza niż wiosna. Ale wiosna zawsze jest trudniejsza. Wtedy pojawia się pierwsze zmęczenie. A ja mam w nogach około 40 meczów, licząc Lecha i reprezentację Polski. I w pewnym momencie poczułem te minuty w nogach. Spotkałem się z tym po raz pierwszy, to coś nowego, ale jestem z tego sezonu zadowolony. Mogę odejść z dumą. Do Wolfsburga pojadę z podniesioną głową. Nie będzie ci żal, że przed transferem do Niemiec nie będziesz mógł pomóc kolegom w walce o europejskie puchary? - Na razie to nie dopuszczam do swojej głowy tego, że po meczu z Zagłębiem Lubin zaczynam nową przygodę. Po siedmiu latach w klubie - czterech w akademii i trzech w pierwszej drużynie - odejdę z zespołu, który był dla mnie jak rodzina. Ale już niedługo trzeba będzie zacząć się pakować i szukać kolejnych wyzwań... Co działo się w ostatniej kolejce naszej Ekstraklasy - sprawdź w naszym programie wideo! Bo Wolfsburg i Bundesliga czekają. - Bardzo żałuję tego, że nie pomogę chłopakom w awansie do grupy do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Taki klub jak Lech co roku powinien grać w fazie grupowej i życzę Lechowi, żeby im się to udało. Ja swoją część roboty w Lechu wykonałem. Według naszych nieoficjalnych informacji we wtorek zostaniesz powołany do seniorskiej reprezentacji Polski. Rozmawiałeś już o tym z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem? - Swoją postawą chciałem zasłużyć na powołanie i wiem, że dziś zostanie ono ogłoszone. Cieszę się z tego niezmiernie i czekam na to z niecierpliwością. Moim kolejnym celem jest to, aby pukać do drzwi reprezentacji, grać w niej coraz więcej, wygrywać kolejne spotkania. Chcę zdobyć bramkę, chcę asystować. I liczę na to, że się to w najbliższym czasie spełni. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia