Sebastian Staszewski, Interia: - Efektownie odpowiedziałeś krytykom, którzy nie szczędzili ci cierpkich słów po debiucie w reprezentacji Polski w meczu z San Marino. Bramka w spotkaniu Ligi Narodów z Walią sprawiła, że na chwilę zostałeś piłkarskim bohaterem.Jakub Kamiński: - Bez przesady. Twardo stąpam po ziemi. Nie ukrywam, że ten gol dał mi dużo radości, tak samo jak udział przy drugiej bramce. Dałem dobrą zmianę, rozruszałem drużynę. Takie zadania dostałem od selekcjonera Czesława Michniewicza i cieszę się, że potrafiłem im sprostać. Wydaje mi się też, że te pół godziny wykorzystałem maksymalnie. Ale nie zachwycam się przesadnie tym jednym golem. Nie chcę, żeby polscy kibice pamiętali mnie tylko z niego... Furorę zrobiła nie tylko twoja bramka, ale także cieszynka po niej. Była przygotowana? - Po prostu od kilku lat w ten sposób świętuję ważne bramki. To umiejętność, którą wyniosłem z sali gimnastycznej, kiedy trenowałem akrobatykę. Czuję się w tym bardzo pewnie, wiem, że nie zrobię sobie krzywdy. Dlatego od czasu do czasu świętuję w ten sposób. Mam zresztą nadzieję, że po kolejnych bramkach w kadrze znów będę miał okazję pokazać wam tą cieszynkę.A może czas na salto? - Salto też potrafię, chociaż musiałbym wrócić na salę i potrenować je z tatą. Ale spokojnie, nie zwariujmy. Przecież najbrzydsza bramka jest ważniejsza niż najbardziej efektowna cieszynka. Prawdopodobnie wystąpisz w podstawowym składzie w meczu z Belgią w Brukseli. Czujesz presję?- Czekam na kolejne szanse, które mogę dostać. I chcę z nich wycisnąć z nich maksa. Czuję się gotowy, aby wyjść w podstawowej jedenastce. Dopiero wchodzę do kadry, nie mam jeszcze rozegranych 30 meczów, ale wiem, że jestem już w stanie dać drużynie dużą jakość. I to będę chciał pokazać na boisku w Brukseli. Co pomyślałeś kiedy Michniewicz zdecydował, że nie pojedziesz na mecz reprezentacji młodzieżowej do lat 21 z Niemcami? Bez ciebie koledzy przegrali 1-2 i nie awansowali na młodzieżowe mistrzostwa Europy... - Sprawa była otwarta do samego końca. Selekcjoner zdecydował, że Kuba Kiwior i Seba Walukiewicz pomogą chłopakom, a ja z Nicolą Zalewskim zostaniemy z seniorami. Taka była jego decyzja i nie ma co z nią dyskutować. Chociaż nie ukrywam, że chciałem pomóc, bo przecież razem walczyliśmy o ten awans. Mecz z Niemcami oczywiście oglądałem i czuję zawód, że przegraliśmy... Szkoda, ale teraz skupiam się tylko na Belgii. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia