Za nami pięć meczów pod wodzą Fernando Santosa. To blisko dziewięć miesięcy pracy - czyli wystarczająco czasu, by próbować, chociaż powoli, odpowiedzieć na pytanie, jaki pomysł na naszą kadrę ma portugalski selekcjoner. W pierwszym meczu z Czechami straciliśmy dwa gole w 9 minut i cały plan na spotkanie można było wyrzucić do kosza. Wygraną z Albanią (1-0) przepchnęliśmy kolanem, by towarzysko powtórzyć szczęśliwe zwycięstwo z Niemcami. Po czym nadeszła klęska w Kiszyniowie. Jaki plan ma Fernando Santos? Po tych meczach - nie tylko pewnie ja - zacząłem się zastanawiać. Za Adama Nawałki kadra miała grać pragmatycznie, skutecznie i bezpośrednio. Za Jerzego Brzęczka od patrzenia na boisko bolały zęby, ale skutecznym priorytetem była szczelna defensywa. Za Paulo Sousy planem była hybryda, uwolnienie potencjału ofensywnego, choć poluzowała się gra w defensywie. Czesław Michniewicz to gra reaktywna, pełne dostosowanie się pod przeciwnika. Ale jak gramy za Fernando Santosa? Czy to gra pragmatyczna? Czy to dostosowanie się pod przeciwnika? Ale jak, za przeproszeniem, dostosować się taktyką pod silne strony Mołdawii i Wysp Owczych? Na takie mecze wychodzi się i dominuje przeciwnika, dzięki przepaści w jakości piłkarskiej. No chyba - że takiej przepaści w starciach z półamatorami jednak nie ma. Przed meczem z Wyspami Owczymi zastanawiałem się, jaki plan na sforsowanie obrony rywala wybierze Fernando Santos. Czy będziemy grać skrzydłami? Czy będziemy próbować przedrzeć się środkiem, dzięki grze kombinacyjnej na małej przestrzeni? Czy będziemy oglądać podania w kierunku duetu Milik - Lewandowski, by obaj siali postrach w defensywie Farerów? Nie oglądaliśmy żadnej z tych rzeczy. O grze na małej przestrzeni - nie było nawet mowy. Gra skrzydłami też nie funkcjonowała - wrzutki z boku pola karnego oglądaliśmy w ekstremalnych przypadkach. W desperacji piłkarze rzucali wysokie piłki za plecy obrońców, ale gdy defensywa rywala ustawiona jest tak nisko, ciężko zaskoczyć rywala w taki sposób. W końcu pomogła nam ręka Farera, który nieszczęśliwie odbił piłkę we własnym polu karnym. Była 73. minuta i pachniało już sensacyjnym, kompromitującym remisem. "Żyją z wyrokiem śmierci". Kraj sprzeczności czeka na Polaków Jakie my w ogóle mamy mocne strony? Po meczu zastanawiałem się więc intensywnie, jakie atuty naszej kadry widzi Fernando Santos. Przecież to od wyodrębnienia i ustalenia potencjalnych mocnych i słabych stron można dopiero rozpocząć budowanie planu na prowadzenie reprezentacji. Chciałem więc wyciągnąć rękę do Santosa i zamiast o negatywach, pomówić o pozytywach. Nad czym pracuje, by było naszą mocną stroną? Czym mamy straszyć kolejnych rywali? Jakie są w końcu te nasze atuty? Niestety, okazuje się, że selekcjoner nie widzi żadnych. A przynajmniej nie potrafi ich wymienić. Zamiast tej odpowiedzi na to - proste wydawałoby się pytanie - wolał obrócić kota ogonem. - A przeciwnicy nie mają znaczenia? Oni nie grają? Zawsze przeciwko nam jest jedenastu zawodników, którzy mają swoje cele - wypalił, wyraźnie zdenerwowany. - Wydaje mi się, że jesteśmy bardzo niecierpliwi. Czasami wydaje mi się, że wielu osobom wydaje się, że piłka nożna polega na tym, że trzeba jak najszybciej dobiec do bramki, zdobyć bramkę, strzelić gola i jak najszybciej wszystkie sprawy zamknąć. Ale tak nie jest - kontynuował. Cóż, selekcjonerze - myślę, że kibice absolutnie rozumieją, że można wygrać mecz, strzelając bramki dopiero w końcówce. I że gdyby fani na PGE Narodowym widzieli dobrą grę reprezentacji i pomysł na to, jak pokonać Farerów, to schodzących na przerwę zawodników naprawdę nie żegnałyby gwizdy. Kibice buczeli, bo gra piłkarzy przypominała totalny marazm. Dobra odpowiedź. Tylko nie na to pytanie Santos nie wymienił co prawda atutów, ale powiedział za to o kilku rzeczach, które mu się nie podobały. - Mówiłem już o tym po meczu z Wyspami Owczymi. Że były rzeczy, które się nie zgadzały. Musimy częściej grać po ziemi. Musimy częściej operować piłką. Nie możemy grać takich długich piłek za plecy rywala, kiedy to nie jest potrzebne - powiedział selekcjoner. I trudno spuentować to inaczej, niż komentarzem jednego z moich redakcyjnych kolegów: Możliwe, że Santos udzielił dobrej odpowiedzi. Tylko nie na pytanie, które zostało mu zadane. Jakie atuty ma więc polska reprezentacja? Być może dowiemy się jutro. Bo na razie wygląda na to, że nie zna ich nawet Fernando Santos. Z Tirany Wojciech Górski, Interia