"Małpia łapka" to krótka powieść autorstwa Williama Wymarka Jacobsa, która ponad sto lat temu weszła do klasyki literatury grozy. W opowieści rodzina obdarowana talizmanem z Indii - zasuszoną małpią łapą - szybko przekonuje się, że wypowiadane życzenia mogą spełniać się w okrutnej formie. Na karierę Jakuba Błaszczykowskiego w reprezentacji Polski - piłkarza wybitnego w skali naszej historii futbolu - można spojrzeć właśnie w taki sposób. Okoliczności części wydarzeń sprawiają bowiem, że - jak mówił sam Kuba Błaszczykowski na pożegnalnej konferencji prasowej - przez tych kilkanaście lat nie brakowało trudnych momentów. Sporządźmy więc listę życzeń z przeszłości, które wyglądają, jakby złośliwie wymknęły się spod kontroli Kuby Błaszczykowskiego (jednocześnie, by zachować balans w tym hołdzie dla piłkarza, przypomnimy zasługi z gatunku tych niespodziewanych). Błaszczykowski i "chcę zobaczyć za młodu pierwszy raz swoje nazwisko w kadrze na turniej" Zanim Jakub Błaszczykowski wystąpił z reprezentacją Polski na Euro 2012, Euro 2016 oraz mundialu 2018, znalazł się też w kadrze Leo Beenhakkera na mistrzostwa Europy w 2008 roku. Niestety, 22-letni wówczas Kuba doświadczył boleśnie różnicy pomiędzy "dostać powołanie na turniej" a "być na turnieju". Zaledwie trzy dni przed startem Euro 2008 i otwierającym nasz udział meczem Polska - Niemcy, Jakub Błaszczykowski z powodu kontuzji został wycofany z kadry. Swoją "szesnastkę" - bo numery w kadrze były już przydzielone - oddał swojemu wielkiemu przyjacielowi (wtedy jeszcze nie obrońcy), sprowadzonemu na ostatnią chwilę z urlopu na plaży, Łukaszowi Piszczkowi. Na dodatek, kontuzja przeszkodziła Błaszczykowskiemu w wyjeździe na turniej też dwa lata wcześniej - choć wówczas sprawy nie były aż tak zaawansowane. Selekcjoner Paweł Janas, który dał Kubie zadebiutować w spotkaniu z Arabią Saudyjską, przyznał z czasem, że gdyby nie uraz, zabrałby go trzy miesiące później na mundial 2006 w Niemczech. Wtedy może inaczej by wyglądały mecze Polski z Ekwadorami i - znów - z Niemcami. Błaszczykowski i "chcę dostać aplauz po Euro w Polsce i sprawić, by było głośno o brakujących biletach na mecze Polski" Błaszczykowski w kadrze Franciszka Smudy szybko został postacią pierwszoplanową, choć nie od razu był kapitanem. Na niego awansował dopiero po tym, gdy Michał Żewłakow postanowił poczuć się swobodnie w locie powrotnym reprezentacji z Ameryki Północnej i paradować w stroju Chicago Bulls, co wkurzyło Smudę. Podczas historycznego dla nas, polsko-ukraińskiego Euro 2012, kadra Smudy i Błaszczykowskiego nie wyszła z najsłabszej grupy w historii mistrzostw Europy rozgrywanych w formacie 16-zespołowym. Po remisach z Grecją i Rosją, nadzieje na ćwierćfinał przekreśliła porażka z Czechami. O dziwo, gdy reprezentacja Polski tuż po odpadnięciu z Euro 2012 spotkała się z fanami w potężnej strefie kibica w Warszawie, ci nagrodzili ją gromkimi brawami. Sami kadrowicze przyznawali potem, że było to budujące, ale przede wszystkim zaskakujące. I że na taki aplauz raczej zwyczajnie nie zasłużyli. Sam Kuba Błaszczykowski tuż po porażce z Czechami skupił na sobie uwagę mediów i kibiców słowami o organizacyjnym chaosie w PZPN i brakujących biletach na mecze obiecanych dla orzdzin i przyjaciół kadrowiczów. Z czasem przyznał, że skarżenie się na to, "na gorąco", było wielkim błędem. W meczach towarzyskich przed Euro 2012, Błaszczykowski ciągnął kadrę za uszy, strzelał seryjnie gole. Trudno jednak nie mieć wrażenia, że z nim w roli kapitana, część reprezentantów grała na alibi, w tym oddawała mu piłkę nawet w sytuacjach niekoniecznie optymalnych. Kuba chciał brać jak największą odpowiedzialność na boisku, chwilami zapominając, że bycie liderem to też umiejętność odpowiedniego dzielenia się zadaniami (czy ten temat nie wrócił też w ostatnich miesiącach w Wiśle Kraków?). O ironio, gdy w meczu Polska - Rosja na Euro 2012 strzelał jednego ze swoich najpiękniejszych, a przy tym najważniejszych goli w karierze, komentujący to spotkanie w tv, legendarny Dariusz Szpakowski, pomylił go z Łukaszem Piszczkiem. Błaszczykowski i "chcę być szczególnym kapitanem reprezentacji Polski" Tylko Robert Lewandowski i Kazimierz Deyna byli kapitanami reprezentacji Polski w większej liczbie meczów niż Jakub Błaszczykowski. Kolejni na liście - Jacek Bąk, Tomasz Wałdoch i wspominany już Michał Żewłakow - polski zespół na mecz wyprowadzali mniej razy. Błaszczykowski w tym gronie jest kapitanem szczególnym, bo - decyzją selekcjonera (konkretnie Adama Nawałki) - tę opaskę stracił. Deyna, Bąk, Wałdoch i Żewłakow przestali być kapitanami, bo przestali być reprezentantami, w ogóle przestali w kadrze grać. Błaszczykowski w reprezentacji grał nadal, ale już nie jako kapitan. To bolesne doświadczenie straty opaski, z grudnia 2014 roku, opisuje Małgorzata Domagalik w książce "Kuba". Błaszczykowski degradację z kapitana reprezentacji Polski nazywa wprost: W książce Błaszczykowski wyraża też żal, że jako kapitan siedział cicho, gdy PZPN usunął polskie godło z koszulek reprezentacji. Głośno protestowali za to kibice, krzycząc "gdzie jest orzeł?". Błaszczykowski i "chcę stać do końca u boku selekcjonera" Po zawalonym Euro 2012, Franciszek Smuda przestał być selekcjonerem. Jakub Błaszczykowski uważał, że pozbawienie go tej funkcji było błędem. I po powrocie z polskiego turnieju do Borussii Dortmund, w rozmowie z niemieckimi mediami, znów wziął odpowiedzialność za porażkę na siebie, broniąc trenera. Z kolei groteskowe i w sumie upokarzające Jakuba Błaszczykowskiego było stanie u boku trenera Adama Nawałki, w sensie dosłownym, w jego ostatnim meczu w roli selekcjonera. Przypomnijmy: w końcówce meczu Polska - Japonia na mundialu 2018, nasi zawodnicy stosowali zdaniem selekcjonera tzw. niski pressing (w rzeczywistości po prostu nie przeszkadzali rywalom, bo 1-0 dla Polski urządzało obie ekipy, zapominające o sportowej walce do końca). Nawałka na ostatnie sekundy chciał jeszcze wpuścić Błaszczykowskiego, ale piłka - przy takiej "grze" Polski i Japonii - nie opuszczała boiska. Nie pomogło symulowanie kontuzji przez kolegę, sędzia gry nie przerwał, a Kuba na boisko nie wszedł. Błaszczykowski i "chcę doczekać, by wujek został selekcjonerem" Rola Jerzego Brzęczka w ukształtowaniu Jakuba Błaszczykowskiego jako człowieka i piłkarza jest fundamentalna i zasługująca na najwyższy szacunek. Życząc wujkowi jak najlepiej, Kuba zapewne przepowiadał mu też kiedyś objęcie reprezentacji Polski. Piłkarz nie mógł przypuszczać, że Brzęczek-selekcjoner w aż takim stopniu będzie się mierzył z ksywą "wuja" i różnymi, chwilami niezasłużonymi złośliwościami. Od tego toksycznego odbioru przez opinię publiczną nie udało się uciec rodzinie z Truskolasów aż do końca kadencji, skróconej przez prezesa Zbigniewa Bońka. Polska - Niemcy. W takim składzie zagra kadra Fernando Santosa? Co z Błaszczykowskim? Błaszczykowski i "chcę być najlepszą osobą do strzelania ostatniego karnego" Jerzy Brzęczek w mediach przekonywał kiedyś, że na Kubę Błaszczykowskiego spadła lawina krytyki (czy wręcz hejtu, zapewne tego słowa użył) po tym, gdy nie strzelił on rzutu karnego w ćwierćfinale Euro 2016 z Portugalią. Trudno się z tą opinią - tak bardzo w stylu produkcji "Niekochani" - zgodzić. Błaszczykowski na Euro 2016 zagrał znakomicie, utrwalając status żywej legendy reprezentacji Polski. Wiele osób, w tym piszący te słowa, publicznie dawało wyraz ulgi mówiący, że "jeśli już ktoś z Polaków karnego miał nie strzelić, to do Kuby pretensji będzie najmniej". Trudno mi sobie wyobrazić skalę negatywnych emocji w przypadku niemal każdego innego reprezentanta Polski mylącego się w jedenastkach. Robert Lewandowski, wiadomo, największa gwiazda to największe oczekiwania (czyli powrót starego nurtu komentarzy - "Dla Niemców karne strzela dobrze, a dla Polaków się nie wysila"). Arkadiusz Milik - kolejna wcielenie memów w stylu "Ostatnie życzenie przed egzekucją - niech strzela Milik". Grzegorz Krychowiak - mocno polaryzujący za sprawą zainteresowania modą. Sławomir Peszko - niekończące się podteksty zabawowo-alkoholowe. Oczywiście, bardzo możliwe, że różne niezrównoważone osoby w mediach społecznościowych wypisywały obraźliwe teksty do Kuby Błaszczykowskiego i jego rodziny po tamtym karnym, ale będę się upierał: suma negatywnych emocji w jego przypadku była wtedy dużo niższa niż byłaby w przypadku pozostałych kadrowiczów Nawałki. Żona Kuby Błaszczykowskiego unika rozgłosu i fleszy. Kim jest Agata Błaszczykowska? Błaszczykowski i dużo więcej niż się spodziewaliśmy. Hołd na pożegnanie W karierze Jakuba Błaszczykowskiego w reprezentacji Polski nie brakowało też jednak momentów, gdy sprawy nie toczyły się według przewidywanego scenariusza, a przy tym działo się lepiej niż można było przypuszczać. W sezonie 2015/2016 polski skrzydłowy wydawał się być cieniem samego siebie, w Fiorentinie do której był wypożyczony grywał mało, też dlatego, że borykał się z kontuzjami. Gdy już dostawał szanse, nie wyróżniał się szczególnie nawet na tle słabego w tamtym okresie Lecha Poznań. Gdy Adam Nawałka wzywał więc Jakuba Błaszczykowskiego na mecz Polska - Serbia w marcu 2016 r., część kibiców i dziennikarzy uznawała to za powołanie na wyrost. Albo wieszczyła powołanie służące selekcji negatywnej, na zasadzie: "zobaczcie, powołałem Kubę, ale niestety to już nie ta dynamika, co kiedyś". Ale to wciąż był dynamit! Miałem okazję obserwować z trybun, jak w Poznaniu przeciw Serbom skrzydłowy błyszczał i strzelił jedynego, bardzo ładnego gola. A potem Błaszczykowski przypominał dziennikarzom, że dla reprezentacji Polski zawsze wykrzesa z siebie maksimum. Ten występ zwiastował powołanie na Euro 2016, ale jeszcze nie wielką grę na mistrzostwach. Tymczasem we Francji Kuba doskonale wkomponował się w świetnie ustawiony przez Nawałkę polski zespół. Po latach jako kibice pamiętamy wspaniałe gole z Ukrainą i Szwajcarią, ale w parze z nimi szła też niezwykła harówka: Nasz odbiór Jakuba Błaszczykowskiego, w dniu jego pożegnania z reprezentacją Polski, też niech będzie nastawiony na to, co dobre, a może trochę zapomniane. Na to, że wspaniałe Euro 2016 zagrał po trudnym okresie w klubie. Na przypomnienie sobie chwili wybuchu radości po golu z Rosją na Euro 2012. Na udział w wybitnym meczu z Portugalią, wygranym 2-1 za Leo Beenhakkera. Na przykryty późniejszymi porażkami w eliminacjach mundialu 2010 bardzo dobry występ z Czechami, z golem i asystą. Czy na asystę z Armenią, w doliczonym czasie gry, gdy Robert Lewandowski zdobył gola na wagę zwycięstwa. W końcu - na nadzieję, że nawet z najtrudniejszych i najbardziej traumatycznych zdarzeń, można wyjść silniejszym. I szczerym, jak podczas konferencji przed pożegnalnym meczem Polska - Niemcy: Tak odchodzi wielki piłkarz reprezentacji Polski.