Mówi się o tym, że dołączą do niego trzej, może nawet czterej jego rodacy - trener bramkarzy, trener przygotowania fizycznego i osoba odpowiedzialna, za skauting zawodników. Uzupełnić sztab mają też Polacy, którzy być może kiedyś zastąpią 68-letniego Portugalczyka. W tym gronie wymienia się z kolei Łukasza Piszczka i Tomasza Kaczmarka. Jak przyznał prezes PZPN Cezary Kulesza, obaj dostali propozycję pracy, teraz wszystkie strony mają się nad tym zastanowić. Dariusz Dzienakowski: Koncepcja organizacyjna u Benhakkera była podobna Kilkanaście lat temu byłem członkiem sztabu poprzedniego zagranicznego selekcjonera, Leo Beenhakkera. Struktura i koncepcja organizacyjna były wówczas podobne - Leo Beenhakker przywiózł ze sobą trenera bramkarzy, Fransa Hoeka (ostatnio był asystentem Luisa van Gaala w reprezentacji Holandii), na zgrupowaniu przed mistrzostwami i na turnieju w Austrii i Szwajcarii dołączył też Michael Lindeman, a cały czas był przy nim Jan de Zeeuw, pełniący funkcję kierownika drużyny. Natomiast grono polskich współpracowników przez cały okres było dość szerokie, że wspomnę tylko o Adamie Nawałce, Bogusławie Kaczmarku, czy Janie Urbanie. Przewaga była więc po stronie polskiej. W trudnym momencie doszło jednak do sytuacji, w której holenderski selekcjoner nieco bardziej ,zamknął się w swoim wąskim gronie rodaków. Wspominam to dziś dlatego, żeby zasygnalizować pewne niebezpieczeństwa, jakie nieść może próba pogodzenia i racjonalnego podziału ról pomiędzy portugalskich i polskich współpracowników. Dziwię się trochę, że nikt nie wpadł na pomysł, by zaproponować rozwiązanie, które mogłoby być pewnego rodzaju spoiwem. Mówiło się o Andrzeju Juskowiaku czy Grzegorzu Mielcarskim, którzy byli zawodnikami portugalskich klubów, znają język selekcjonera i specyfikę myśli trenerskiej z tamtej części Półwyspu Iberyjskiego. Ale według mnie jeszcze lepszym rozwiązaniem byłoby dołączenie do sztabu Gonçalo Feio. Obecny trener Motoru Lublin byłby bardzo dobrym przewodnikiem po polskiej piłce, bo zna ją świetnie. Pracował przecież - na różnych szczeblach - i w ekipie obecnego lidera Ekstraklasy - Rakowa (jako asystent), wcześniej w Wiśle Kraków, a także w Legii Warszawa. Można powiedzieć, że osiadł w naszym kraju na stałe, a też marzy mu się kariera trenerska. Za wcześnie na oceny, bo to wczesny etap, ale Motor Lublin pod jego wodzą zdecydowanie poprawił wyniki i pozycję w tabeli. Co prawda tylko w II lidze, ale od czegoś trzeba zacząć, gdy przechodzi się z roli asystenta do pracy jako pierwszy trener. Oczywiście nie mam na myśli tego, że niepotrzebni są inni polscy asystenci. Feio raczej mógłby być opcją, która pomogłaby lekko zredukować sztab portugalski. Rozumiem, że 68-letni trener, który przenosi się do nowego kraju, dość odmiennego kulturowo od kraju ojczystego, potrzebuje wsparcia rodaków, ale też trzeba być nieco ostrożnym, by ta wyglądająca obiecująco perspektywa portugalsko-polskiej mieszanki miała odpowiednie proporcje. Można też zadać pytanie dlaczego zatrudnienie portugalskiej części sztabu zajęło szefowi PZPN mniej czasu, niż skompletowanie i zakontraktowanie polskich współpracowników. Wygląda jakby propozycje dla Łukasza Piszczka i Tomasza Kaczmarka zostały skierowane dopiero przed chwilą. Tak przynajmniej wynika ze słów Cezarego Kuleszy, który mówi, że mają czas na zastanowienie i przedyskutowanie sprawy z rodzinami. Być może prezes PZPN, w obawie o medialny przeciek, nawet im nie chciał zdradzić kto ma być nowym selekcjonerem... Portugalczyk powiedział z kolei, że za dwa tygodnie przedstawi swój punkt widzenia na temat kandydatów. Nie wiem, która wersja jest prawdziwa, ale uważam, że przez tyle czasu oczekiwań na nowego selekcjonera można było dopiąć szczegóły nieco wcześniej.