Choć Fernando Santos pojawił się w spekulacjach dotyczących objęcia schedy po Czesławie Michniewiczu odrobinę później, niż inni kandydaci, to właśnie na tego doświadczonego szkoleniowca postawił prezes PZPN Cezary Kulesza. Portugalczyk otrzymał gigantyczną jak na nasze warunki pensję wynoszącą 2,5 mln euro rocznie - ale też dostał bardzo precyzyjne wymagania. Oprócz osiągania konkretnych celów sportowych Santos został również zobowiązany do zamieszkania w kraju nad Wisłą, a związkowi zależało również, aby pojawiał się na meczach ekstraklasy, w przeciwieństwie do jednego ze swych poprzedników, Paulo Sousy, który był krytykowany za bardzo mały kontakt z polskim futbolem. "Przyzwyczajajcie się do mojego widoku na stadionach" - stwierdził 68-latek na oficjalnej konferencji podczas której zaprezentowano go jako nowego selekcjonera. Na razie wygląda na to, że nie były to słowa jakkolwiek rzucane przez szkoleniowca na wiatr. Fernando Santos na meczu PKO BP Ekstraklasy. Pierwszym i na pewno nie ostatnim Fernando Santos, zgodnie zresztą z zapowiedziami Kuleszy, zjawił się w piątkowy wieczór na Polsat Plus Arena Gdańsk by stać się świadkiem spotkania między miejscową Lechią a łódzkim Widzewem. Trener natychmiastowo został uchwycony przez fotoreporterów: Co dalej? Niebawem były mistrz Europy ma obejrzeć również spotkanie Wisły Płock z Lechem Poznań i Legii Warszawa z Cracovią. Na tym na pewno się nie skończy - przed świeżo upieczonym selekcjonerem "Biało-Czerwonych" będzie przy tym naprawdę gorący okres... Pierwszy test dla Santosa już w marcu! Starcie Czechy - Polska otworzy ważny cykl Pierwszym poważnym sprawdzianem dla Fernando Santosa będzie starcie Polski z Czechami w Pradze 24 marca - czyli pojedynek inaugurujący zmagania naszych "Orłów" w eliminacjach do mistrzostw Europy 2024, które odbędą się po sąsiedzku, bo w Niemczech. Nasi piłkarze w ramach grupy E będą rywalizować w kwalifikacjach również z Mołdawią, Albanią oraz Wyspami Owczymi. Każdy inny rezultat końcowy, niż pierwsze miejsce w tabeli, oznaczać będzie klęskę - bo rywale ci, przynajmniej na papierze, zdają się być zdecydowanie słabsi od Polaków. Piłka nożna jednak zawsze potrafiła uczyć pokory i tego, by nie lekceważyć absolutnie nikogo...