Interia: Oglądał pan mecz Polska - Czarnogóra? - Tak, wszystko ułożyło się po naszej myśli, choć mieliśmy chwilę załamania wynikającą z braku koncentracji. Najważniejsze, że po 12 latach jedziemy na mundial i bierzemy tam klasowych piłkarzy. Mamy swój styl i wszystko idzie w dobrym kierunku. Reprezentacja, w której pan grał, na mundiale w 2002 r. i 2006 r. awansowała z łatką "królowie kontry". Tymczasem dziś kadra trenera Adama Nawałki świetnie czuje się prowadząc grę. - Ale co tu dużo mówić? Dziś naszą najsłabszą formacją jest obrona, bo z przodu mamy Lewandowskiego, Milika, Grosickiego czy Błaszczykowskiego. Gdybyśmy wtedy mieli takie motory napędowe... Ale nie mieliśmy, więc musieliśmy się kamuflować z tyłu i próbować wyskakiwać z kontrą. Gdyby u nas był taki Lewandowski czy Milik, to moglibyśmy grać o wiele więcej... Bogactwa w defensywie rzeczywiście nie mamy. Wystarczy, że wypadnie ktoś z duetu Pazdan - Glik i problem gotowy. - Dlatego czekam na Marcina Kamińskiego. Wysoki, silny, gra w niemieckiej lidze. Liczę, że niedługo będzie ostoją defensywy. Jakby jeszcze szybko złapał wskazówki trenera Nawałki, to jest szansa na dobrego gracza. Chciałbym go zobaczyć w rywalizacji z Glikiem i Pazdanem. Przydałoby się, by ktoś wszedł między nich, by nie myśleli, że są duetem z betonu. Może Kamiński to będzie taki Bereszyński? - Bereszyński wskoczył za Jędrzejczyka i spisał się bardzo dobrze, grał jak stary wyjadacz i był odkryciem końcówki eliminacji. Szybki, zwrotny, silny, spisał się bez kompleksów. Taka konkurencja na każdej pozycji by się przydała. Wydaje się, że tej kadrze najbardziej brakuje właśnie zmienników. Przez rok uda się ich znaleźć? - No na drugiego Lewandowskiego to będziemy pewnie czekali ponad 30 lat (śmiech)... Kręgosłup zespołu mamy, gorzej właśnie z rezerwowymi. Nie ma ich siedmiu czy ośmiu, na razie może trzech-czterech by się znalazło. A na mistrzostwach świata zmiennicy są na wagę złota, bez nich będzie bardzo ciężko. Z czasem zaczną się problemy, będziemy gasnąć w 60. czy 70. minucie. Nie wiem, czy Piszczek, Błaszczykowski, Grosicki dadzą radę zasuwać na pełnych obrotach 90 minut. Sądzę, że mecze z Urugwajem i Meksykiem dużo trenerowi Nawałce powiedzą. Dobrze, że sparingi gramy z zespołami spoza Europy? - Super! To tak jakby zmierzyć się z drużynami z innej planety. W końcu jedziemy na mistrzostwa świata, więc spotkamy się z inną kulturą piłkarską. Zapowiadają się bardzo ciekawe sprawdziany. Co uzna pan za sukces Polaków na mistrzostwach świata? - Po tym co nasi pokazali, to katastrofą byłoby, gdyby nie wyszli z grupy. Wszystko będzie zależało od formy. Jak trafimy tak jak na Euro... Przecież we Francji mogliśmy grać nawet w finale! W Rosji ćwierćfinał jest w naszym zasięgu, a może coś więcej... Możemy naprawdę daleko zajść, ale przed nami jeszcze blisko rok, a w piłce to szmat czasu. Rozmawiał Piotr Jawor