- Co do Jerozolimy to mogę powiedzieć, że to najbezpieczniejsze miejsce. Jest tam sporo miejsc kultu muzułmanów, więc nikt nie będzie jej atakował i strzelał w jej kierunku. W najgorszym scenariuszu spotkanie mogłoby zostać przeniesione na północ, do Hajfy, gdzie jest całkiem bezpiecznie - informuje Maor Rachmany, dziennikarz izraelskiego portalu One. W przeszłości zdarzało się, że Izraelczycy, z powodu konfliktu z Palestyńczykami, rozgrywali swoje mecze poza granicami kraju. W grę wchodziła Malta, Cypr. - Nie tylko w tych dwóch krajach, ale też w Holandii czy na Ukrainie. Dotyczyło to jednak głównie naszych drużyn klubowych, nie reprezentacji - mówi Rachmany. Póki co spotkanie na 31-tysięcznym Teddy Stadium nie wywołuje w Izraelu wielkiego zainteresowania. Wszystko z powodu nie najlepszych wyników tamtejszej reprezentacji, która choć bardzo dobrze zaczęła eliminacje, od remisu ze Słowenią i pokonania Austrii u siebie, to od wysoko przegranego meczu w Warszawie z "Biało-Czerwonymi" w czerwcu 0-4, spuściła z tonu i ma już tylko iluzoryczne szanse na awans. - Kibice są rozczarowani postawą zespołu w eliminacyjnej kampanii. Nie gramy o awans, więc siłą rzeczy przekłada się to na zainteresowanie spotkaniem, które nie jest duże. Fani nie wykupują masowo biletów. Jeśliby nie przyjechał i nie zagrał Lewandowski, to myślę, że stadion byłby wypełniony w połowie. Przyjeżdża, więc będzie nieco więcej kibiców - mówi Maor Rachmany. Mecz Izrael - Polska w sobotę o godzinie 20.45. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy G eliminacji Euro 2020 Michał Zichlarz