W Izraelu sytuacja jest daleka od idealnej. Ludzie nasłuchują doniesień o atakach bombowych, a reprezentacja Polski zastanawiała się, czy w ogóle lecieć na to spotkanie.Dlatego podczas meczu środki ostrożności miały być podwyższone, tymczasem w doliczonym czasie gry na murawie zjawił się kibic, który pobiegł prosto w stronę Roberta Lewandowskiego. Gwiazdor reprezentacji Polski zapewnia jednak, że sytuacją nie był przerażony. - Od początku wiedziałem, że to kibic, który wbiegł na boisko, by zrobić sobie zdjęcie czy może mnie dotknąć... Byłem spokojny. Widziałem, że to młody chłopak z uśmiechem na twarzy, więc żadnych obaw nie było - zapewnia "Lewy".W tej sytuacji największym poszkodowanym całego zajścia był Tomasz Kędziora, w którego wpadł jeden z ochroniarzy. - To był przypadek, bo ochroniarze bez specjalnych butów często w takich sytuacjach się ślizgają - opowiadał z uśmiechem Lewandowski.Do śmiechu nie było wówczas jednak sędziemu, który zareagował bardzo stanowczo.- Arbiter nie zobaczył tej sytuacji i w pewnym momencie myślał, by zakończyć mecz. Powiedzieliśmy jednak, że to nie ma sensu i żebyśmy dograli do końca - podkreśla Lewandowski.Polacy wygrali 2-1 po golach Grzegorz Krychowiaka i Krzysztofa Piątka. Dzięki zwycięstwu są już pewni pierwszego miejsca w grupie. Z Jerozolimy Piotr Jawor, Michał Białoński