Trudno było o gorszy klimat przed inauguracją mistrzostw świata do lat 17, który zapanował w reprezentacji Polski. Czterech piłkarzy przyłapano na piciu alkoholu i zostali wyrzuceni z kadry. Skandal odbił się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale na świecie. Piłkarze zostali też ukarani przez swoje kluby. Przede wszystkim jednak Oskar Tomczyk, Filip Rózga, Jan Łabędzki i Filip Wolski osłabili reprezentację przed być może najważniejszym w ich przygodzie z piłką turnieju. Tak się złożyło, że ta czwórka to gracze ofensywni - trzech pomocników i napastnik. Z dziewięciu piłkarzy drugiej linii trenerowi Marcinowi Włodarskiemu został w tej formacji sześciu. Do tego Wolski, Łabędzki i Rózga mają za sobą debiuty w seniorach, a dwóch ostatnich nawet w ekstraklasie. Reprezentacja Polski do lat 17 rozpoczynała więc młodzieżowy mundial w cieniu skandalu. Pierwszym rywalem w grupie, w której są jeszcze Argentyna i Senegal, była Japonia. To zespół, który na mistrzostwa świata awansował po tym, jak wygrał mistrzostwa Azji do lat 17. Polacy dostali się na turniej dzięki temu, że dotarli do półfinału mistrzostw Europy. Początek był obiecujący dla Polaków. Najpierw lewą stroną zaatakował Krzysztof Kolanko, potem, prawą Daniel Mikołajewski, a pierwszy strzał oddał Marcel Reguła, ale za słaby po zaskoczyć Wataru Goto, najlepszego bramkarza mistrzostw Azji. Polska - Japonia. Wyrównana połowa, słupek rywali Japończycy szybko zaczęli grać lepiej. Najpierw Alan Inoue naciskał Michała Matysa i niewiele zabrakło, by polski bramkarz stracił piłkę. Po chwili po dalekim wybiciu Goto napastnik Japonii był sam przed Matysem, ale trafił w słupek. Polacy zaczęli popełniać błędy - po stracie Jakuba Krzyżanowskiego było groźnie w polu karnym, ale obrońcy zdążyli z interwencją. Biało-czerwoni nie pozostawali dłużni. Po świetnym podaniu w bardzo dobrej sytuacji był Borys, ale uderzył nad bramką. Teraz to wśród Japończyków zaczęły mnożyć się błędy, straty i niecelne podania. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi Polaków i ponownie przed szansą stanął Inoue, ale strzelił obok bramki. Akcja przeniosła się szybko pod drugie pole karne. Tyle że Krzyżanowski zamiast strzelać, podał i skończyło się na rzucie rożnym. Także drugą połowę Polacy dobrze rozpoczęli. Strzelali Mikołajewski i Borys, ale wciąż nie było bramek. Zaatakowali też rywale i też było groźnie, ale Tokuda został zablokowany. Japończycy wyprowadzili kilka kontrataków i był gorąco w polu karnym biało-czerwonych. Na szczęście dla nich w defensywie wciąż sobie radzili. Strzelali Inoue czy Tokuda. Polska - Japonia. Mecz przerwany Nad stadionem rozpętała się ulewa, co sprawiało spore kłopoty obu drużynom. W 65. minucie Japończycy mieli świetną okazję. Dwa strzały z pola karnego Inoue znakomicie obronił jednak Matys. Cztery minuty później z powodu ulewy sędzia przerwał spotkanie i drużyny zeszły do szatni. Po 20 minutach wróciły i mecz został dokończony. Wciąż lepsi byli rywale. Polacy wyglądali jakby brakowało im już sił w azjatyckim klimacie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzał Rento Takaoki odbił Matys. Jednak chwilę później był bezradny, bo rezerwowy rywali uderzył bardzo mocno, a do tego dokładnie w okienko i było 0:1. Polacy starali się odrobić straty, kilka razy byli pod polem karnym, wykonywali stałe fragmnety, ale gola nie byli w stanie zdobyć. W doliczonym czasie okazję miał Mikołajewski, ale świetnie jego uderzenie odbił Goto. Podobnie jak strzał Skoczylasa w ostatniej minucie.