Przed meczem selekcjoner Janne Andersson zapowiadał, że Zlatan Ibrahimović zagra w meczu z Polską choć nie od początku i rzeczywiście tak się stało. Zlatan Ibrahimović miał postraszyć i... nie postraszył Sławny 41-letni napastnik dopiero wrócił do siebie po kontuzji. W poprzednim meczu z Czechami nie mógł wystąpić z powodu zawieszenia. - Jest spora szansa, że Zlatan wejdzie na boisko. Jest bardzo groźny, zwłaszcza, gdy musimy gonić za wynikiem, ale bardzo dobrze sprawdza się też w defensywie, gdybyśmy musieli kończyć mecz pod presją - mówił Janne Andersson. Jak zapowiadał tak uczynił: dał zagrać Ibrahimoviciowi w końcówce, już przy stanie 0-2. Piłkarz zagrał prawie kwadrans, bo wszedł na boisko w 80. minucie a sędzia przedłużył spotkanie o cztery minuty. W Polsce ma dużą renomę - część polskich kibiców przywitała go gwizdami, ale wielu wręcz przeciwnie - zaczęła bić brawo. Gracz AC Milan nie odmienił jednak losów meczu. Koledzy z drużyny próbowali posyłać mu dalekie centry, ale nic z tego nie wynikało. Raz wyróżnił się brzydkim faulem. Gra w reprezentacji ciągle daje Szwedowi satysfakcję Po meczu był oczywiście rozczarowany, ale o dziwo, nie zamierza wcale rezygnować z gry w reprezentacji. Schodząc do szatni zaznaczył, że nie zrezygnuje tylko dlatego, że Szwedzi nie awansowali na mundial. Nadal chce w niej grać. Dotychczas Ibrahimović od 2001 roku wystąpił w reprezentacji Szwecji 122 razy i zdobył dla niej 62 bramki.