Większość meczów "Biało-Czerwonych" z trzykrotnymi wicemistrzami świata, to gra o coś. Tak też będzie dzisiaj wieczorem w Rotterdamie w trzeciej serii gier Ligi Narodów Dywizji A. Na teranie rywala graliśmy dotąd 8 razy, a bilans to cztery wygrane gospodarzy i cztery remisy. Zaszkodziła depresja? Nawet w naszym najlepszym okresie w połowie lat 70. przegraliśmy tam 0-3. Było to w eliminacjach Mistrzostw Europy 1976. Najpierw u siebie pokonaliśmy wicemistrza świata na Stadionie Śląskim w Chorzowie 4-1 po niezwykle efektownej i porywającej grze. Wydawało się, że mistrzostwa Starego Kontynentu mam na wyciągnięcie ręki. Niestety, miesiąc po wygranej w Chorzowie przyszedł mecz w Amsterdamie, gdzie Johan Cruyff i spółka odegrali się na trzeciej drużynie świata wygrywając gładko trzema bramkami... Do dziś tamto nieszczęsne spotkanie, które ostatecznie w dużej mierze przekreśliło nasze szanse na awans do ME wzbudza kontrowersje. Wielu zachodziło w głowę jak to możliwe, że drużyna, która tak świetnie zaprezentowała się kilka tygodni wcześniej, zaraz potem zaliczyła taki zjazd w dół? Jedni podejrzewali gospodarze o niecne czyny, inni dopatrywali się wpływu holenderskiej depresji na formę naszych graczy w przegranym 0-3 spotkaniu. Jak było naprawdę, to chyba nigdy się nie dowiemy. Szczekanie na dziennikarzy! Kilka lat później o meczu na terenie rywala znowu było głośno. Przed Mistrzostwami Europy 1980 Holandia i Polska ponownie rywalizowały w jednej grupie. W Chorzowie w maju 1979 roku ponownie ograliśmy ówczesnych wicemistrzów świata 2-0. Kilka miesięcy później w Amsterdamie w rewanżu było 1-1. Gola przedniej urody strzelił wtedy nasz lewy obrońca Wojciech Rudy. Te punkty z "Oranje" nie wystarczyły nam do awansu, bo jak w 1975 roku tak i cztery lata później to Holendrzy wygrali grupę i jechali na Euro. Po meczu w październiku 1979 roku najciekawsze odbyło się jednak w samolocie. W drodze powrotnej do kraju, jak to wtedy bywało, dziennikarze wracali samolotem razem z piłkarzami. W pewnym momencie ci drudzy zaczęli... szczekać na żurnalistów! Z całej sprawy zrobiła się wielka afera. Poszła skarga do prokuratury, ale ostatecznie skończyło się na naganach dla kilku graczy, w tym Zbigniewa Bońka i Grzegorza Laty. Rok później była słynna "Afera na Okęciu" z udziałem naszych reprezentantów, ale to już inna historia... Michniewicz zrobił odprawę po klęsce Najbardziej polski klub w Holandii odrzucił ofertę szejków