Maciej Słomiński, Interia: Z szacunku dla pana rodzinnego miasta przyjechałem na spotkanie na rowerze. Na początek pytanie architektoniczne - czy miał pan już szansę zobaczyć Gdańsk i czy centrum przypomina panu rodzinny Amsterdam? Joeri De Kamps, pomocnik Lechii Gdańsk: - Przez pierwsze dwa tygodnie w Gdańsku mieszkałem w hotelu. Nie lubię siedzieć w miejscu, dlatego sporo spacerowaliśmy i faktycznie mojej partnerce i mnie Gdańsk przypomina rodzinny Amsterdam, widać tu rękę niderlandzkich architektów. Bardzo nam się tu podoba, chociaż mogłoby być trochę cieplej. Wychował się pan w słynnej Akademii Ajaksu Amsterdam. Proszę opowiedzieć o amsterdamskim rozdziale kariery. - Zacząłem trenować w Ajaksie w 2000 r., gdy miałem osiem lat. Po każdym sezonie zawodnik wraz z rodzicami jest zapraszany przez sztab trenerski. Omawiane są jego postępy, podejmowana jest decyzja czy trafia do kolejnej drużyny, do wyższego rocznika. To wiąże się ze zmianą szatni, tak by być coraz bliżej amsterdamskiej Areny. Mnie to się udało, trafiłem do drużyny U-19 gdzie moim trenerem był Frank de Boer, który wkrótce objął drużynę seniorów Ajaksu, wtedy zacząłem trenować z pierwszą drużyną. Niestety, wówczas odniosłem kontuzję, która wykluczyła mnie z gry na 9 miesięcy i nie zdołałem zadebiutować w Ajaksie w Eredivisie, grałem tylko w Jong Ajax w Eerste Divisie - drugim poziomie ligowym. Potem byłem wypożyczony do Heerenveen i sprzedany do NAC Breda. Dziś wieczorem na Stadionie Narodowym w meczu Ligi Narodów Polska podejmie Holandię. Jaki padnie wynik i czy wystąpi któryś z pana kolegów z boiska? - Znam Davy’ego Klaasena, który ma sporą szansę zagrać. Być może szansę debiutu otrzyma mój bliski znajomy, bramkarz Andries Noppert, który na razie jest trzecim golkiperem "Oranje". Wynik? Myślę, że 3-1 dla Holandii, chociaż w naszym kraju jesteśmy wychowani tak, że od rezultatu bardziej liczy się piękno gry. Może jesteśmy trochę zepsuci? Marudzimy, gdy Holandia wygrywa 1-0, ale mecz jest brzydki. Mam nadzieję, że zobaczymy dobre zawody w Warszawie. Mówi się, że polska liga, do której pan niedawno trafił jest bardzo fizyczna. Jak na nią zapatruje się człowiek z Akademii Ajaksu, gdzie piękna gra jest w cenie? - Nie ma dziś dobrej gry w piłkę bez przygotowania fizycznego. Jestem już doświadczonym zawodnikiem, wiem że poza bieganiem, ważne jest dobre ustawienie. W Polsce jest nawet takie powiedzenie: "lepiej mądrze stać niż głupio biegać". Do tej pory wystąpił pan w trzech meczach Ekstraklasy - w pierwszym pół godziny, potem po 60 minut. Kiedy będzie pan miał siłę, by zagrać pełne 90 minut? - Mam nadzieję, że po przerwie reprezentacyjnej będę miał moc na cały mecz. Przygotowywałem się do sezonu ze Slovanem, tyle że nie grałem w wielu meczach kontrolnych. Jestem jednak dobrej myśli, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Wracając na scenę globalną - najważniejszą imprezą roku są mistrzostwa świata w Katarze. Holandia ma trzy srebrne medale mundiali, czy myśli pan że ma szansę na upragnione złoto w tym roku? - Bardzo bym chciał, ale nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. Mieliśmy bardzo dobrą drużynę w 2010 r., od tej pory nie sięgnęliśmy tego poziomu. Oczywiście Holandia ma bardzo dobrych zawodników, ale kilka drużyn jest silniejszych od nas. Mówiliśmy o holenderskim rozdziale kariery. Z ojczyzny odszedł pan do Slovana Bratysława. Nietypowy kierunek. - Bardzo dobrze wspominam ten czas. Byłem kapitanem Slovana, cztery razy zdobyliśmy mistrzostwo kraju, do tego cztery puchary. W 2019 r. graliśmy w fazie grupowej Ligi Europy. Świetny czas, świetne wspomnienia, przyjaźnie na całe życie. Żal było wyjeżdżać z Bratysławy, ale czasem taka jest właśnie piłka - bez sentymentów. Słyszałem o możliwości pańskiej gry dla Lechii Gdańsk tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu. Ostatecznie dotarł pan nad Morze Bałtyckie dopiero pod koniec okna transferowego. Dlaczego tyle to trwało i czy żałuje pan, że nie mógł zagrać z Lechią w pucharach? - Oczywiście, że żałuję, europejskie puchary są solą piłki nożnej. Miałem jeszcze roczny kontrakt ze Slovanem, chciałem odejść, ale w sporcie jak i w życiu nie zawsze realne jest to co chcemy. Mówił pan o tytułach mistrzowskich i pucharach w Bratysławie, tymczasem przyjechał pan do Gdańska, a tu drużyna Lechii jest na ostatnim miejscu w Ekstraklasie. Mówi się, że o utrzymanie w lidze gra się trudniej niż o trofea. - Mam doświadczenie w walce o ligowy byt. W połowie poprzedniego sezonu zostałem wypożyczony do Sparty Rotterdam, która miała tylko 13 punktów na koncie. Utrzymaliśmy się komfortowo na 13. miejscu. Podpisał pan z Lechią Gdańsk dwuletni kontrakt. Co stanie się jeśli drużyna, odpukać, spadnie z ligi? - W ogóle o tym nie myślę. Musimy wygrać 2-3 mecze wówczas drużyna złapie pewność siebie i pójdziemy w górę tabeli. Podobno jedną z pierwszych rzecz, o które pan zapytał po wylądowaniu w Gdańsku to jaka w Ekstraklasie jest tolerancja sędziów. Czy łatwo dają żółte kartki? - No tak, powiedziano mi żebym się nie martwił, bo można grać ostro, tymczasem mam już dwie. To za dużo. Lubię grać twardo, na granicy faulu, w myśl zasady, że piłka nożna to męska gra. Rozmawiał Maciej Słomiński, Interia Polska - Holandia w Lidze Narodów. Kiedy mecz? Polska zmierzy się z Holandią w meczu Ligi Narodów w czwartek 22 września o godz. 20.45 na Stadionie Narodowym w Warszawie. Transmisja w Polsat Sport Premium 1. Relacja na sport.interia.pl.