Lata 60. Każdy kto choć raz był za granicą przeżył tę sytuację. - Hi, where do you come from? - Poland. - Oh, yes I have been to Amsterdam, very beautiful city! - Okay... Dobrze, że Holendrzy zmienili w końcu oficjalną nazwę swego kraju na "The Netherlands". Teraz uda się uniknąć niezręcznych sytuacji. Holandią nazywane są jedynie dwie z dwunastu niderlandzkich prowincji, chociaż widzieliśmy też "Nową Holandię" na trasie krajowej numer 7 koło Elbląga. Tyle kwestii formalno-lingwistycznych. Mimo podobnie brzmiących nazw holenderskie i polskie piłkarstwo podążało odległą od siebie trajektorią. Pierwszy raz reprezentacje narodowe towarzysko sparowały w święto pracy 1968 roku na stadionie Legii, wcześniej jakoś nie było okazji. Paradoksalnie to piłkarze z teoretycznie socjalistycznej Polski mieli bardziej pękate sakiewki do kolegów z kapitalistycznej Holandii. Zawodnicy niderlandzcy mogli być zawodowcami od roku 1954, ale gdy 11 lat później Johan Cruyff podpisywał zawodowy kontrakt z Ajaksem Amsterdam, był dopiero drugim profesjonalnym piłkarzem w tym klubie. Po złożeniu parafki Cruyff oznajmił swojej matce, że właśnie wczoraj ostatni raz sprzątała szatnie amsterdamskiego klubu. Tymczasem, żaden z polskich reprezentantów z pewnością nie skalał się "normalną" pracą, asy socjalistycznego sportu były zatrudniane na etatach kopalnianych, hutniczych, wojskowych czy milicyjnych. W Warszawie nie padły wtedy bramki, a obie reprezentacje dopiero zbierały się do wysokich lotów. Po naszej stronie grali m.in. Hubert Kostka, Jacek Gmoch, Stanisław Oślizło, Włodzimierz Lubański, 21-letni Kazimierz Deyna, a asystentem lwowskiego selekcjonera Ryszarda Koncewicza, był jego krajan Kazimierz Górski. Ostatni z dwóch występów w kadrze zaliczył obrońca Krystian Michallik, ojciec Janusza późniejszego reprezentanta USA, obecnie znanego eksperta telewizji ESPN. Po przeciwnej stronie pod wodzą syna Niemca i Holenderki trenera Georga Kesslera wystąpili rówieśnik Deyny, Cruyff, Wim Jansen, Jan van Beveren, Wim Suurbier i Rinus Israel. Do lat 70. XX wieku Polska i Holandia zaliczyły jedynie przedwojenne, przegrane epizody na mistrzostwach świata, ich czas miał dopiero nadejść. W kwalifikacjach do meksykańskiego mundialu w 1970 roku obie kadry musiały uznać wyższość Bułgarów. W bezpośrednich podzieliły się punktami: 1-0 dla "Pomarańczowych" w Rotterdamie (bramka Roggeveena w doliczonym czasie gry) i 2-1 dla Biało-Czerwonych w Chorzowie (Jarosik i Lubański - Wery). Ostatni z wymienionych, Henk Wery w 83. minucie zmarnował rzut karny, strzelając obok słupka bramki Huberta Kostki. Ten mecz zapisał się w annałach z jeszcze jednego powodu - reprezentant Polski został ukarany pierwszą w historii żółtą kartką - ten zaszczyt spotkał Bolesława Szadkowskiego z ŁKS.