Obecny bramkarz "Kolejorza" Filip Bednarek aż 12 lat spędził w Holandii - w 2008 roku akademię Amiki Wronki zamienił na akademię Twente Enschede. Dzięki temu od podszewki poznał holenderski futbol. W Holandii grał aż do tego roku, występował także w FC Utrecht, De Graafschap i SC Heerenveen. W piątek będzie mógł obejrzeć starcie Holandia - Polska w Amsterdamie, a także zapewne występ swojego młodszego brata Jana, dziś podstawowego gracza FC Southampton. Interia.pl: Prawie pół życie spędził pan w Holandii. Czy to oznacza, że sympatie podczas piątkowego meczu w Amsterdamie będą podzielone? Filip Bednarek: - To, że ktoś pół życia mieszka za granicą, nie znaczy, że przestał być Polakiem. Jak by nie było, zawsze będę za Polską i za bratem. Bo w piątek liczy się nie tylko Polska, ale też Janek. Tym bardziej będę podwójnie kibicował naszej drużynie. Jak holenderscy piłkarze podchodzą do tych meczów w Lidze Narodów? - Myślę, że będą chcieli się w nich pokazać z dobrej strony, bo nie wiedzą, kto będzie trenerem kadry. Na razie jest trener, który zastępuje Ronalda Koemana i z tego co widziałem w mediach holenderskich, to bardzo się cieszą na wspólny pobyt po długiej rozłące. W pewnym sensie walczą teraz o kolejne powołania. Tymczasowy trener, czyli Dwight Lodeweges, pewnie niewiele zmieni w taktyce, którą grali w ostatnim czasie? - Raczej tak, bo gdyby nagle zaczął coś zmieniać, to trudno byłoby zrozumieć, jak mógł zostać asystentem Koemana. Zagrają pewnie tak, jak dotąd zawsze grali, czyli w ustawieniu 4-3-3. Możliwe, że z jednym albo z dwoma defensywnymi pomocnikami, bo taki styl ma Holandia. W tych lata spędzonych w Holandii zetknął się pan z trenerem Lodewegesem? W Zwolle pracował z nim chyba Mickey van der Hart... - Nie, ja nie miałem z nim styczności. Holenderscy szkoleniowcy są przywiązani do ustawienia 4-3-3, rozumieją piłkę mocno taktycznie i ten trener pewnie nie jest inny. Gdyby był złym szkoleniowcem, to taki fachowiec jak Ronald Koeman nigdy nie wziąłby go do swojego sztabu. Prezentuje wysoki poziom i prowadzenie drużyny narodowej w piątek nie będzie dla niego problemem. Kto więcej traci: Polska na braku Lewandowskiego czy Holandia na absencji de Ligta, Blinda i de Vrija? - W stu procentach Polska. Holandia ma na tyle szeroką kadrę, że zawsze jednego dobrego zawodnika mogą zastąpić następni. My mamy trzech klasowych napastników, ale Robert mimo wszystko przerasta Krzysztofa Piątka i Arka Milika. Jeśli u Holendrów de Vrija zastąpimy Joelem Veltmanem, który rozegrał setki spotkań w Ajaksie, to pewnie też pokaże się z dobrej strony. A być może obok Virgila van Dijka na środku obrony zagra Nathan Ake, który właśnie przeszedł do Manchesteru City? Holendrzy mają wielkie bogactwo w sensie szerokości kadry, prezentują się tu lepiej niż Polska.