- Realna ocena musi być taka, że straciliśmy dwa cenne punkty. To nas znacznie oddaliło nas od awansu do mistrzostw świata. Takie mecze trzeba wygrywać, bez względu na okoliczności i styl - powiedział były reprezentant Polski oraz szkoleniowiec m.in. klubów francuskich, Wisły Kraków, Górnika Zabrze czy kilku reprezentacji afrykańskich. Jak przyznał, pierwsza połowa w wykonaniu "Biało-czerwonych" mogła napawać optymizmem. - Oglądaliśmy drużynę, jaką częściej chcielibyśmy widzieć. Gra była szybka, widać było piłkarskiego zęba. No i było co najmniej kilka dobrych okazji do zdobycia bramek. Wydawało się, że to co dotychczas przysparzało piłkarzom trudności, a więc inicjowanie i wykańczanie akcji, należy już do przeszłości. Podobała mi się gra skrzydłami, a także wrzutki na tył przeciwnika. Szkoda, że piłka nie wpadła do siatki po strzałach Polańskiego, Rybusa i Lewandowskiego. Padła tylko jedna bramka, a moim zdaniem druga załatwiłaby sprawę - zaznaczył. Według niego, po przerwie polscy piłkarze zaprezentowali się słabiej i w ich grze było sporo mankamentów. - Rzuciła mi się w oczy zbytnia zachowawczość. Widać było, że rywali nie stać już na więcej, że są zadowoleni z remisu, a nas interesowały wczoraj tylko trzy punkty. Mołdawia jest zespołem średniej klasy, którego ofensywa nie przedstawiała zagrożenia. Gospodarze wykonali zaledwie kilka akcji, a jedna z nich zakończyła się zdobyciem bramki. Nie wiem, dlaczego Polacy nie zaatakowali z większą determinacją, agresywniej... - zastanawiał się 66-letni Kasperczak. Zwrócił uwagę, że wygrana w Kiszyniowie stanowiłaby iskierkę nadziei przed jesiennymi meczami. - A tak sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby sędzia w pierwszej połowie podyktował karnego dla gospodarzy, a chyba należał im się po faulu Krychowiaka - dodał. Jego zdaniem polskiej reprezentacji brakuje przede wszystkim stabilizacji. - Od dłuższego czasu kadra jest w budowie. Brakuje stabilizacji, a za dużo jest eksperymentów. Trenerzy szukają nowych rozwiązań, nowych ludzi, stąd m.in. drużyna gra w kratkę - ocenił. Kasperczak uważa też, że kalendarz eliminacji jest niekorzystny dla Polski. - Po zdobyciu zaledwie jednego punktu w Kiszyniowie nie mamy dobrej pozycji w grupie. Uważam, że kalendarz został niekorzystnie ułożony dla Polski, bo najtrudniejsze, wyjazdowe mecze z Ukrainą i Anglią gramy pod koniec eliminacji - powiedział Kasperczak. Według niego selekcjoner Waldemar Fornalik powinien być rozliczany z realizacji celu, jakim jest awans do brazylijskiego mundialu. - Dopóki jest szansa na wykonanie zadania, które przed nim postawiono, wszyscy wokół powinni się skupić na mobilizacji jego oraz piłkarzy, pomocy, a nie zwalnianiu go czy szukaniu następców. Gdy nie będzie już nawet teoretycznej szansy na wyjazd do Brazylii, władze PZPN będą musiały podjąć stosowne decyzje - podsumował. 62-letni Henryk Kasperczak (pomocnik, obrońca) wystąpił w latach 1973-1978 w reprezentacji Polski 61 razy i strzelił pięć bramek. Grał w Stali Zabrze, Stali Mielec, Legii II Warszawa i FC Metz. Po zakończeniu kariery sportowej szkolił w latach 1979-2011 piłkarzy m.in. francuskich klubów AC Metz, AS Saint-Etienne, RC Strasburg, Racing Club de France, Montpellier HSC i OSC Lille oraz Górnika Zabrze, Wisły Kraków i greckiej Kavali. Był selekcjonerem reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej, Tunezji, Maroka, Mali i Senegalu.