Lwów był w forpoczcie ośrodków, gdzie rodziła się nasza piłka. To właśnie w tym mieście odnotowano pierwszego gola w dziejach polskiego futbolu, a strzelił go w meczu sokolich zespołów Lwowa i Krakowa lwowianin Włodzimierz Chomicki. Było to 14 lipca 1894. To w tym mieście, z gimnazjalnych drużyn piłkarskich, powstały potem pierwsze polskie kluby. Latem 1903 zaczęła funkcjonować Lechia, a zaraz potem Czarni. Wiosną następnego roku założony został najsłynniejszy lwowski klub Pogoń, gdzie prym wiedzie szóstka słynnych braci Kucharów. Popularni "Poganiacze" są bezkonkurencyjni na polskich boiskach w latach 20., zdobywając mistrzostwo Polski aż cztery razy z rzędu w 1922, 1923, 1925 i 1926 roku (w 1924 r. z powodu Olimpiady w Paryżu rozgrywek o MP nie rozegrano). Tacy piłkarze, jak Wacław Kuchar, Mieczysław Batsch, Józef Słonecki czy Józef Garbień przeszli do annałów polskiego futbolu. Stanowili o sile Pogoni i reprezentacji Polski. Kiedy powstała Liga państwowa w 1927 roku, taka, którą znamy w obecnym kształcie, to na 14 zespołów aż trzy pochodziły ze Lwowa. Były to: Pogoń, Czarni i żydowska Hasmonea. W latach 30. w najwyższej klasie rozgrywkowej grała jeszcze Lechia. Zresztą w tym czasie w mieście istniała prawie setka klubów! Pogoń w latach 30. trzykrotnie kończyła ligę na drugiej pozycji. Być może po piąty tytuł sięgnęłaby w 1939 roku, ale wtedy, po rozegraniu kilkunastu kolejek, rozgrywki - z powodu wojny - przerwano. "Czerwono-niebiescy" byli wtedy w tabeli na trzecim miejscu o dwa punkty za Ruchem, ale mieli do rozegrania o jeden mecz więcej. Wybuch wojny wszystko przekreślił. Pod koniec września 1939 r. we Lwowie byli już Sowieci. Zaczęły się masowe represje i deportacje, a wszelkie ślady polskości likwidowano. Pogoń, Czarni i inne polskiej kluby musiały zawiesić działalność. 1 listopada 1939 r. Lwów był już formalnie w granicach ZSRR... Reorganizacja na komunistyczną modłę Sowieci na radziecką i komunistyczną modłę zorganizowali życie od nowa, także to piłkarskie. O tym, jak wszystko wyglądało opowiada mi Stefan Żywotko. Przed wojna piłkarz małego, grającego w lwowskiej A-klasie klubiku o nazwie Zniesieczanka Zniesienie, który trenował też w Czarnych. Po wojnie osiadł w Szczecinie, gdzie z powodzeniem prowadził Arkonię czy Pogoń. - Jak weszli z tą swoją reorganizacją, to nie było wyboru i trzeba było grać tam, gdzie kazali. Powstały kluby branżowe. I tak Piszczewik, gdzie sam występowałem w rezerwach, był związany z branżą spożywczą, Spartak, gdzie z kolei grał Kaziu Górski był klubem spółdzielczym, a Dynamo, wiadomo - wojsko i milicja - opowiada 97-letni dziś trener Żywotko. Spartak przejął boisko Pogoni, a Dynamo - Czarnych. Pozostali, jak mówi pan Stefan, grali na Hasmonei. Jak w tamtym czasie wyglądał skład czołowego lwowskiego klubu Spartaka? "W bramce występował Rychlicki, w obronie Bała i Koziar, w pomocy Potich, Szmydt i Jedynak - wszyscy z Pogoni, w ataku Żelazko i Górski z RKS-u, Wolanin z Pogoni, Nowak ze Stanisławskiej Rewery. W rezerwie pozostawali Tycholis z Ukrainy i Krzyżacki z Lechii. Kierownikiem drużyny był znany przed wojną dziennikarz sportowy Tadeusz Maliszewski" - wspominał w swojej autobiograficznej książce "Pół wieku z piłką" Kazimierz Górski. Różnie układały się potem losy piłkarzy. Adam Wolanin, przez Bombaj i Teheran dostał się do Anglii, gdzie walczył w Dywizjonie 304, a po wojnie wyemigrował do USA. Tam dalej grał, z wielkim powodzeniem, bo w 1950 roku znalazł się w kadrze reprezentacji Stanów Zjednoczonych na mundial w Brazylii! Pojechał tam i zagrał w grupowym spotkaniu przeciwko Hiszpanii, który "Jankesi" przegrali 1-3. Inny szlak przetarł z kolei Tadeusz Jedynak. W 1941 roku trafi do Armii Czerwonej, a potem do Ludowego Wojska Polskiego. Doszedł do stopnia generała brygady, będąc po wojnie długoletnim pracownikiem wywiadu wojskowego, którego przez pewien czas był nawet szefem. W Dynamie zatrudnienie znalazł Wacław Kuchar, legenda polskiej piłki i nie tylko, bo był przecież równie wybitnym lekkoatletą czy hokeistą. Ten były reprezentant Polski, który w swojej karierze strzelił w oficjalnych spotkania ponad 1000 goli na piłkarskich boiskach, a w jednym ligowym spotkaniu potrafił i sześć razy trafić do bramki przeciwnika, został trenerem Dynama. Grali tam inni lwowscy piłkarze, jak Leon Hanin (przed wojną Pogoń Lwów), Władysław Lemiszko (Czarni i Pogoń) czy Zygmunt Czyżewski (Czarni). Gwiazdą zespołu był jednak Romana Grünberg. Jak pisze o nim, w swoim znakomitym opracowaniu "Mistrzostwa Polski. Ludzie, fakty, 1918-1939" Andrzej Gowarzewski: "jeden z najlepszych pomocników w dziejach Cracovii, równie dobry w defensywie, co rozgrywaniu piłki; ba, niektórzy uważali go za najlepszego tuż przed wojną w kraju!". Wychowanek Hagibora Kraków nie był jedynym piłkarzem żydowskiego pochodzenia, który uciekł przed Niemcami za nową wschodnią granicę ustaloną przez dwóch okupantów. We Lwowie znalazło się wielu innych takich zawodników, jak choćby Leon Sperling. To inna z byłych gwiazd Cracovii, tyle że z wcześniejszego okresu . Dwa razy z "Pasami" sięgał po mistrzostwo, w 1921 i 1930 roku. Wystąpił w 16 meczach reprezentacji Polski, w tym w historycznym, bo pierwszym występie z Węgrami w Budapeszcie w grudniu 1921. W biało-czerwonych barwach wystąpił też na Olimpiadzie w Paryżu trzy lata później. Po tym, jak Niemcy znaleźli się w jego Krakowie, przeniósł się do Lwowa, gdzie został trenerem Piszczewika. - Tam była wtedy cała lwowska, a raczej krakowska elita. "Munio" Sperling spokojny człowiek, który do pomocy miał wielu piłkarzy, którzy razem z nim uciekli do Lwowa. On instruował, prowadził treningi, a grało się wtedy normalne mistrzowskie mecze. Zaraz po wkroczeniu zreorganizowano rozgrywki i dalej występowało na boiskach - wspomina pan Stefan. Piłkarze ofiarami mordów W "nowych" klubach piłkarze otrzymali sprzęt i na boiska wybiegli w marcu 1940 roku, akurat w czasie, kiedy Sowieci zaczęli mordy na polskich oficerach i obywatelach w Katyniu i kiedy zaczął się wielki pobór do Armii Czerwonej. W maju tego roku, w Katyniu zginął były wieloletni napastnik Pogoni Lwów, który rozegrał 187 ligowych gier, strzelając w nich 39 bramek - Alfred Zimmer. "Jako jedyny lwowski piłkarz występował we wszystkich trzynastu sezonach ekstraklasy w okresie międzywojennym (lata 1927-1939). Uczestnik kampanii wrześniowej w randze porucznika Wojska Polskiego, miał nieszczęście wpaść w ręce armii sowieckiej" - można przeczytać w jego notce, w książce Andrzeja Gowarzewskiego: "Mistrzostwa Polski. Ludzie, fakty. 1919-1939" (Wydawmictwo GiA, Katowice 2017). Rozgrywki trwały przez cały rok, a uczestniczyło w nich 10 zespołów. Oprócz tego poszczególne kluby rywalizowały w mistrzostwach zrzeszeń. Spartak w zrzeszeniu spółdzielców, Piszczewik spożywców, a Dynamo milicjantów. Radzieckie władze wszelkie imprezy poprzedzały oczywiście propagandowymi wiecami. Jak w swojej autobiografii wspominał Kazimierz Górski, podczas jednaj z nich poznał Wandę Wasilewską, polską i radziecką komunistkę, wiceprzewodniczącą Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, a później także pułkownika Armii Czerwonej. Wszystko zmieniło się wraz z wkroczeniem do Lwowa Niemców pod koniec czerwca 1941. Wybuch wojny z Niemcami zaskoczył Sowietów do tego stopnia, że w pośpiechu opuścili miasto, mordując jeszcze jednak przy okazji kilka tysięcy więźniów. Po wkroczeniu do miasta hitlerowcy wprowadzili swoje zasady. Podobnie jak na terenach Generalnej Guberni zakazano jakiejkolwiek formy aktywności fizycznej pod karą śmierci. "Było jeszcze trochę ludzi, którzy sądzili, że Niemcy będą jednak nie gorsi niż CK Austriacy, jednak szybko przekonali się, jakie są cele owego 'Herrenvolku'. Sport przestał istnieć w ciągu jednego dnia, a nawet jeśli chłopaki uganiali się na byle łące za piłką, zjawiała się policja lub żandarmeria i w najlepszym przypadku kończyło się paru godzinami aresztu na posterunku. Oficjalnie zabroniono reaktywowania klubów i wydano zakaz uprawiania sportu w jakiejkolwiek formie. Jedynymi imprezami sportowymi w mieście bywały tylko mecze piłkarskie "garnizonu Lemberg". Grali w nich żołnierze niemieccy oraz ich sprzymierzeńcy z Włoch i Węgier oraz wcieleni do Wehrmachtu Austriacy" - wspominał Wacław Kuchar (Jacek Bryl - "Wacław Kuchar", Warszawa 1982 r.). Największe represje dotknęły Żydów, w tym wielu piłkarzy, także przedwojennych reprezentantów Polski, którzy znaleźli się w mieście, jak choćby Leona Sperlinga. W założonym przez Niemców we Lwowie obozie janowskim zginęło do 200 tys. osób. - Na całym obszarze okupowanej Polski Żydzi cierpieli katusze pod knutem SS. Nigdzie jednak okrucieństwo nie osiągnęło takiej skali, jak na terenie Galicji i we Lwowie - opowiadał więzień obozu, a później słynny łowca nazistów Szymon Wiesenthal. Teren obozu obejmował też boisko Hasmonei. W listopadzie 1941 roku rozegrano tam niecodzienny mecz. Strażnicy obozu zagrali z zespołem złożonym z więźniów, który oparty był o byłych graczy Hasmonei Lwów, Kadimy Borysław i Korony Sambor. Gwiazdą zespołu więźniów był Zygmunt Steuermann. Ten przedwojenny snajper Hasmonei i Legii wsławił się tym, że został pierwszym zawodnikiem w reprezentacji Polski, który ustrzelił klasycznego hat-tricka. Było to we wrześniu 1926 roku w meczu przeciwko Turcji (6-1), który notabene rozegrano na stadionie Marszałka Józefa Piłsudskiego we Lwowie, gdzie na co dzień grali Czarni. Popularny "Dusio" trzy trafienia zanotował pomiędzy 50. a 71. minutą. Steuermann, który swoich rywali przerastał o głowę, albo i dwie (miał 183 cm wzrostu), w wygranym 3-1 spotkaniu z oprawcami zdobył dwie bramki. Jak się okazało, były to jego dwa ostatnie trafienia w życiu. W grudniu 1941 roku został zastrzelony w obozie janowskim. Ten sam los spotkał Leona Sperlina. Były gracz Cracovii i trener Piszczewika w okresie pierwszej sowieckiej okupacji, zastrzelony został w obozie janowskim 15 grudnia 1941 r. Zginął tam też inny reprezentant Polski Zygmunt Krumholz (Jutrzenka, Hasmonea) czy wychowanek Pogoni Filip Schlaff. To samo dotknęło potem inną gwiazdę polskiej piłki okresu międzywojennego - Romana Grünberga. Późniejszy znakomity selekcjoner "Biało-czerwonych", urodzony we Lwowie Kazimierz Górski, tak wspominał całą sprawę: "Zjawił się u nas w domu Grünberg, były gracz Cracovii, a następnie Dynama, kiedy ja występowałem w Spartaku. - Wyrobimy ci aryjskie papiery, a jak zajdzie taka potrzeba to i przerzucimy do lasu - zaproponował mój ojciec. - Chciałbym razem z żoną, jesteśmy niedawno po ślubie, bardzo ją kocham - odpowiedział. Ostatecznie ustalono, że wróci po nią, a w międzyczasie pomyślimy, gdzie ich ukryć. Bodajże nazajutrz Niemcy, wraz z ukraińską policją przeprowadzili wielką obławę w dzielnicy zamieszkałej przez Żydów, wywożąc wielu z nich, w tym również małżeństwo Grünbergów, do Oświęcimia" (Kazimierz Górski, "Pół wieku z piłką"). Ostatecznie Roman Grünberg został rozstrzelany w obozie janowskim 1 czerwca 1943 roku. We Lwowie zginął też jego starszy brat Józef, który pod koniec lat 20. grał w lidze, w barwach krakowskiej Jutrzenki, a potem lwowskiej Hasmonei. - Śmierć Steuermanna, Grünberga czy Sperlinga wywołały spore poruszenie. To byli przecież znani przed wojną zawodnicy. O takim Steurmannie, to kibice śpiewali nawet piosenki. Z racji jego wzrostu "Steuermann wielki pan, a sędzia kalosz", tak to wtedy szło. Co do Sperlinga, to był on związany z całą grupą piłkarzy Jutrzenki, którzy po wybuchu wojny w 1939 znaleźli się we Lwowie - przypomina Stefan Żywotko. Lwowska spuścizna: trenerskie sukcesy Sytuacja we Lwowie po raz kolejny zmieniła się latem 1944 roku, z ponownym wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej. Na powrót reaktywowano Spartaka czy Dynamo. Z tym drugim zespołem dobrze na ławce szkoleniowej i nie tylko, radził sobie późniejszy kapitan związkowy czyli selekcjoner "Biało-czerwonych" Wacław Kuchar. Prowadzone przez niego Dynamo ze Lwowa, w ramach mistrzostw zrzeszenia, doszło do wielkiego finału, w którym w maju 1945 r. spotkało się z Dynamem Moskwa. Jako, że lwowiakom brakowało piłkarzy, to w decydującym spotkaniu na murawę w stolicy ZSRR musiał wybiec 47-letni wtedy pan "Profesor" Kuchar. Zdobył zresztą jedną z bramek, a do przerwy jego zespół prowadził trzema golami. Ostatecznie jednak przegrał 3-4. Potem nastąpił transfer polskiej ludności ze Lwowa do nowej Polski. O Pogoni i Czarnych można było zapomnieć. Lwowiacy reaktywowali swój klub w Bytomiu, ale nie pod nazwą Pogoń, ale Polonia. Wielu piłkarzy stamtąd zaczęło grać w nowych zespołach, a byli zawodnicy zrobili wielką karierę na trenerskiej ławce, żeby wspomnieć Ryszarda Koncewicza, Kazimierza Górskiego, Michała Matyasa czy Stefana Żywotkę, który przez 14 lat z powodzeniem pracował w algierskim JS Kabylie, z którym wywalczył siedem tytułów mistrza kraju i dwa puchary za wygranie kontynentalnych rozgrywek na Czarnym Lądzie. Pod względem klubowych osiągnięć w zagranicznej klubowej piłce nie przebija go żaden z polskich szkoleniowców. Michał Zichlarz