Probierz nigdy nie bał stawiać się na żółtodziobów. Do ekstraklasowej piłki wprowadził wielu zawodników, ale jeszcze więcej jego debiutantów nie zrobiło kariery nawet w polskiej piłce. Probierz nie zmienił się także w reprezentacji. Na każde zgrupowanie powołuje zawodnika lub zawodników, którzy po raz pierwszy mają możliwość usiąść w jednej szatni z Robertem Lewandowskim czy Piotrem Zielińskim. I nie da się ukryć, że dla wielu z nich pierwszy raz może być też ostatnim. Do tej pory Probierz dał zadebiutować 12 zawodnikom i większość z nich już w reprezentacji nie ma. Selekcjoner mocno zaskoczył już na początku, gdy powołał m.in. Patryka Pedę, którego znali tylko ci lepiej orientujący się w polskiej piłce. Co więcej, Probierz wystawił też Pedę w pierwszym składzie przeciwko Wyspom Owczym i Mołdawii, następnie dał zagrać przeciwko Czechom i na tym na razie kariera reprezentacyjna 22-letniego obrońcy się zakończyła. Podobnie na razie potoczyła się historia kilku innych debiutantów Probierza, m.in. Patryka Dziczka, Filipa Marchiwńskiego, Karola Struskiego, Bartłomieja Wdowika, Jakuba Kałuzińskiego i Mateusza Bogusza, choć akurat powołania tego ostatniego mocno domagało się środowisko. Trzeba jednak przyznać, że kilku debiutantów zadomowiło się już w kadrze Probierza. Na swoją obronę szkoleniowiec na pewno może podać nazwisko Kacpra Urbańskiego. U Probierza debiutowali także Jakub Piotrowski i Marcin Bułka, którzy wciąż otrzymują powołania. Probierz dogonił Sousę w liczbie powołań W sobotę przeciwko Portugalii Probierz dał zadebiutować kolejnym dwóm zawodnikom, a to oznacza, że pod tym względem dogonił już Paulo Sousę. Portugalczyk do powołania 12 nowych twarzy potrzebował jednak 15 spotkań, a Probierz - 14. Obecny selekcjoner dawno już przebił Czesława Michniewicza (sześciu debiutantów) oraz Fernando Santosa (żadnego). Z kolei Jerzy Brzęczek dał zadebiutować 16 graczom, ale jego kadencja trwała 24 spotkania. Dyskusja o debiutach w kadrze mocno rozgorzała w sobotę, gdy pierwsze minuty w kadrze zaliczyli Michael Ameyaw, a przede wszystkim Maxi Oyedaele. O ile samo powołanie 19-letniego pomocnika Legii Warszawa dało się wytłumaczyć (wcześniej grał w młodzieżowych reprezentacjach Polski oraz był szkolony w akademii Manchesteru United), to jednak wystawienie go w podstawowym składzie było już mocno ryzykowne. - Przecież ten chłopak zagrał raptem cztery spotkania w seniorskiej piłce, a z Portugalią spisał się słabo. Widziałem noty, według których słabszy od niego był tylko Jan Bednarek. Ten mecz Oyeadele nie wyszedł, ale oczywiście po tym spotkaniu bym go nie skreślał - zaznacza Gikiewicz. - Było widać, że Portugalczycy to nie Górnik Zabrze. To, co wystarczało na ligę, to za mało na reprezentację. Potrzebujemy zawodnika, który na pozycji numer sześć będzie więcej biegał. Widać było, że Maxi chce grać, ale został rzucony na głęboką wodę. Inne zdanie na temat debiutów ma jednak Mateusz Majak, dziennikarz Eleven Sports, który był prowadzącym sobotniego "Gramy dalej". - A ja się cieszę, że Michał Probierz Ligę Narodów traktuje jak poligon doświadczalny. Jakiś szkielet kadry już sobie zbudował i teraz stara się znaleźć brakujące elementy. Coś, co sprawi, że reprezentacja będzie grała lepiej. Bo najważniejsze jest to, by dobrze rozpocząć eliminacje do mistrzostw świata. Piotr Jawor